Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studentów w Lublinie ubywa, pracownicy zostają

Aleksandra Dunajska
Lubelskie uczelnie znajdują się w trudnym momencie: jak utrzymać jakość przy malejącej liczbie żaków i bez cięć zatrudnienia?
Lubelskie uczelnie znajdują się w trudnym momencie: jak utrzymać jakość przy malejącej liczbie żaków i bez cięć zatrudnienia? Małgorzata Genca
Studentów w Lublinie jest coraz mniej, ale nie wszystkie uczelnie ograniczają zatrudnienie. - Uczelnia to nie fabryka gwoździ - przekonuje związkowiec.

Przez ostatnich dziesięć lat Lublinowi ubyło około 16 tys. studentów. Dziś wszystkie wyższe uczelnie w mieście (razem z prywatnymi) kształcą około 68 tys. młodych ludzi. Okazuje się jednak, że zatrudnienie nie maleje tam w takim samym tempie. Na zjawisko zwrócił uwagę prof. Zygmunt Litwińczuk, rektor Uniwersytetu Przyrodniczego, w wywiadzie dla Kuriera Lubelskiego.

- Na przestrzeni ostatnich kilku lat liczba studentów UP zmniejszyła się o 3 - 4 tysiące, a liczba pracowników pozostała prawie bez zmian. Zatrudniamy dziś około 1700 osób i są jednostki, gdzie wyraźnie widać przerosty zatrudnienia - mówił.

Na innych lubelskich uczelniach sytuacja jest zróżnico-wana. Liczba pracowników spadła na UMCS i KUL. Jeden z większych pracodawców w mieście - UMCS - zatrudnia dziś 2863 osoby, podczas gdy pięć lat temu było ich 3159. Mniej więcej w tym samym czasie liczba studentów spadła z 23,6 tys. do około 22 tysięcy.

- Zmniejszenie się liczby pracowników ma trzy źródła - tłumaczy Aneta Adamska, rzeczniczka UMCS. - Po pierwsze, pracownicy odchodzą na emerytury, a w ich miejsce nie zatrudniamy nowych osób. Przy czym zasada ta dotyczy głównie pracowników administracyjnych i technicznych. Po drugie, uczelnię opuszczają osoby, które w wymaganym przez przepisy czasie nie uzyskały stopnia doktora lub doktora habilitowanego. I po trzecie, odchodzą osoby pracujące przy różnych projektach, które się zakończyły - wylicza Adamska.

Procentowo w ostatnich latach najbardziej stopniało zatrudnienie w KUL. W roku akademickim 2011/2012 na uczelni pracowało 2512 osób, w ubiegłym roku - 2018 (studentów było odpowiednio: 15 743 i 11 799). - Liczba pracowników pozostaje m.in. w związku z liczbą studentów - nowe zatrudnienia są możliwe, gdy istnieje obiektywna potrzeba, a zatrudniana osoba ma zapewnione pensum wymagane do stworzenia pełnego etatu - przyznaje Lidia Jaskuła, rzeczniczka KUL.

Odwrotnie sytuacja wygląda na Politechnice Lubelskiej i Uniwersytecie Medycznym, ale są to też uczelnie, które w mniejszym stopniu odczuły skutki niżu demograficznego. Na politechnice od 2012 do 2015 roku ubyło 624 studentów, ale przybyło 27 pracowników. - Nowi pracownicy to przede wszystkim asystenci, bardzo często nasi absolwenci. Chcemy i musimy ich zatrudniać, bo bez nowej, młodej kadry, nie będzie rozwoju uczelni - podkreśla Iwona Czajkowska-Deneka, rzeczniczka PL.

W Uniwersytecie Medycznym w roku akademickim 2010/2011 pracowało 1859 osób, a w 2015/2016 było ich już 2167. W tym samym czasie liczba studentów spadła z 7257 do 6696. - W ostatnich latach wzrosły akademickie zadania i obowiązki, powstały nowe jednostki, m.in. zajmujące się transferem wiedzy, obsługą grantów naukowych, projektów unijnych, ich rozliczaniem. Rozbudowane zostały niektóre sektory, jak np. promocja, obsługa informatyczna uczelni - tłumaczy Włodzimierz Matysiak, rzecznik UM.

Czy uczelnia powinna być jak firma, gdzie malejąca liczba klientów - studentów oznacza konieczność ograniczenia zatrudnienia? - Takie podejście to nieporozumienie - uważa dr Józef Kaczor, wiceprzewodniczący NSZZ „S” w UMCS. - Takiemu postrzeganiu uczelni winna jest zasada ich finansowania, zgodnie z którą pieniądze idą za studentem. Tymczasem uczelnia to nie zwykła firma, nie fabryka gwoździ, zajmujemy się przecież nie tylko dydaktyką, ale też badaniami. I nie można likwidować np. zakładu archeologii, bo nie ma zainteresowania wśród kandydatów. No bo co wtedy z badaniami? - pyta dr Kaczor.

Piotr Pokorny, ekspert Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego, podkreśla, że kształtuje się obecnie koncepcja uczelni właśnie jako jednostek przede wszystkim badawczych, a dopiero potem dydaktycznych. - W takiej sytuacji klientem uczelni są głównie firmy, gospodarka, a nie studenci. Z tego punktu widzenia im więcej uczelnia będzie miała pracowników prowadzących badania, których efekty da się później skomercjalizować, tym lepiej - zaznacza Pokorny. - Z drugiej strony, rektorzy powinni podejść do sprawy bardziej me-nadżersko. Bo o ile w prywatnych uczelniach wnikliwie oglądana jest każda wydawana złotówka i każdy stworzony etat, o tyle w sektorze publicznym jest tendencja do rozdmuchiwania kosztów w tym zakresie - dodaje.

Prof. Litwińczuk zastrzega, że nie planuje zwolnień w UP. Ale jednocześnie podkreśla, że uczelnia nie będzie zatrudniać nowych pracowników w miejsce osób odchodzących np. na emerytury. - Mam tu na myśli głównie pracowników administracyjnych czy inżynieryjno- -technicznych - zaznaczył. Jednocześnie zapowiedział, że chce łączyć małe jednostki, zarówno dydaktyczno-naukowe, jak i administracyjne. - Struktura uczelni jest dziś za bardzo rozdrobniona - stwierdził rektor UP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski