Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat w 3D w zasięgu ręki. Wydrukuj sobie, co chcesz

Piotr Nowak
Apphoto Jens Meyer
Samochód, części samolotów, podobizna Lewandowskiego - w 3D wydrukować można wszystko. Czy taki sprzęt będzie kiedyś ogólnodostępny? Czemu nie. - Kiedyś uważano, że komputer w każdym domu to mrzonka - mówi inż. Tomasz Zwolan, prezes Infinum 3D

Podczas ostatnich Dni Druku 3D w Warszawie jedna z polskich firm postawiła trzymetrową rzeźbę Roberta Lewandowskiego z drukarki 3D. Widziałem jej zdjęcia. Szczerze mówiąc, do oryginału jej daleko.
Znam jej twórców i wiem, że powstała w rekordowym czasie 350 godzin. Mogli odwzorować go lepiej, ale potrzebowaliby więcej czasu i lepszego sprzętu. Natomiast działa w Warszawie firma, która dysponuje specjalną kabiną skanującą. Po tygodniu czy dwóch od wizyty można odebrać swoją podobiznę, figurkę w pełnym kolorze, i tam odwzorowanie szczegółów jest bardzo duże.

Zacząłem od Lewandowskiego nieprzypadkowo, bo pomysłów na wykorzystanie druku 3Dprzybywa. Niedawno w mediach było głośno o pewnym polskim programiście, który wydrukował model serca swojego 11-miesięcznego chorego synka, żeby ułatwić pracę lekarzom. Jedna z zagranicznych firm pracuje nad wytwarzaniem żywych włosów. W Londynie otwarto w tym roku pierwszą restauracje, gdzie posiłki przygotowuje drukarka 3D. Czy w ten sposób można już zrobić wszystko?
Nie ma ograniczeń co do tego, co i czym drukujemy. Wykorzystujemy do tego sproszkowany plastik, ale też m.in. metal, glinę i piasek. Pomimo że moda trwa od kilku lat, to sama technologia druku 3D jest już dosyć stara. Za jej początek przyjmuje się 1980 rok, więc rozwija się już prawie 40 lat. Początkowo była rozwijana głównie przez wielkie przedsiębiorstwa do zastosowań stricte przemysłowych. I tak na dobrą sprawę przez długi czas to się jeszcze nie zmieni. Były próbyprzeniesienia jej do domów, gdzie moglibyśmy sobie dodrukowywać np. zgubione kurki do piekarnika. Ale wydaje mi się, że to nadal będzie niszowa technologia.

Dlaczego?
Nawet najpopularniejsza w tym momencie technologia, czyli topienie plastiku, jest na tyle skomplikowana, że przysłowiowy Kowalski nie jest na nią przygotowany. Moim zdaniem pomyłką jest nazywanie tych urządzeń drukarkami. One nie działają tak jak popularne drukarki do papieru. Nie wystarczy napisać tekstu w Wordzie i kliknąć „drukuj“, żeby po chwili czytać z kartki. To jest urządzenie podobne bardziej do maszyn CNC (popularnych w przemyśle obrabiarek sterowanych numerycznie - przyp. red.), tylko jeszcze bardziej skomplikowane w obsłudze. Użytkownik potrzebuje dużo wiedzy, żeby je obsługiwać. Przeciętny pracownik fabryki nie ma większego problemu, żeby przesiąść się pomiędzy frezarką, tokarką, a wypalarką. Natomiast w przypadku druku 3D dochodzą dodatkowe parametry, których taka osoba musiałaby się uczyć od podstaw. My próbujemy stworzyć coś, co przybliża druk szaremu człowiekowi, ale nadal są pewne procesy, których się zautomatyzować nie da.

Ile kosztuje taki sprzęt?
Zacznę od oprogramowania. Aplikacje do projektowania 3D można pobrać przez internet. Podobnie slicer, czyli program, którego zadaniem jest pociąć wirtualny model na małe plasterki i tak poprowadzić głowicę drukarki, żeby się połączyły. Istnieje prężnie działający ruch pasjonatów, którzy robią je za darmo. Ceny drukarek 3D zaczynają się od 1200-1500 zł za sprzęt z Chin. Górna granica nie istnieje. Za urządzenia znanej marki klienci płacą setki tysięcy złotych, a maszyna, która zamiast plastiku drukuje sproszkowanymi metalami, kosztuje kilka milionów złotych. Do tej ceny trzeba doliczyć specjalnie przygotowane pomieszczenie, w którym stanie to urządzenie.

Wasz produkt za kilka tygodni ma pojawić się w sklepach. Czy można go nazwać drukarką z Lublina?
Myślę, że tak, bo została zaprojektowana i jest produkowana w Lublinie. Wyłącznym przedstawicielem i dystrybutorem ODO Play, bo tak się nazywa drukarka, na rynku polskim jest ABC Data S.A. Ta firma będzie je dostarczała do sklepów z elektroniką w całej Polsce. Wprowadzenie produktu do marketów może potrwać do dwóch miesięcy.

Czy za 15, 20, 30 lat będzie można wydrukować cały samochód, statek lub samolot? Nie tylko pomnik Roberta Lewandowskiego?
Na dobrą sprawę już dzisiaj można to zrobić. W 2014 r. w Stanach Zjednoczonych powstał pierwszy samochód całkowicie wydrukowany w 3D. Może nie wygląda pięknie, ale udowodnił, że to jest możliwe. Już dziś Ford drukuje i sprzedaje pewne elementy. W Lublinie na tę technologię stawia Ursus, dla którego zaprojektowaliśmy i wyprodukowaliśmy jedną z największych w Polsce drukarek. Airbus czy Boeing drukują już pewne elementy samolotów, bo jest to prostsze niż wykonanie ich metodami tradycyjnymi. Mówimy o elementach z plastiku, ale pewne części drukowane z proszków metali są wykorzystywane w silnikach. Nie chciałbym gdybać, co będzie za 10-15 lat, bo już niejeden się na tym sparzył.

Kiedyś uważano, że komputer w każdym domu to mrzonka. W 2013 r. sprzedano na świecie ponad 100 tys. drukarek 3D. To śmieszna liczba, biorąc pod uwagę sprzedaż smartfonów i komputerów, które rozchodzą się milionami. Jednak rok do roku rynek drukarek 3D powiększa się co najmniej o 100 proc. Szacuje się, że w latach 2017-2018 na całym świecie sprzeda się kilka milionów. Widać więc, że dynamika wzrostu jest potężna. Idzie za tym rozwój technologii. To się zmienia za szybko, żeby przewidzieć, co będzie za 10-15 lat. Może będziemy żyć jak w Jetsonach, z żywnością drukowaną na poziomie molekularnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski