Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczni wolontariusze z Lublina: Puk, puk. Przynosimy państwu święta

Ewa Pajuro
Wizyta w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy szpitalu kolejowym w Lublinie
Wizyta w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy szpitalu kolejowym w Lublinie Małgorzata Genca
Grupa wolontariuszy z Lublina odwiedza przed Bożym Narodzeniem osoby starsze, chore i samotne. Ochotnicy przychodzą do domów i mieszkań, oferują drobną pomoc przy świątecznych porządkach, przynoszą własnoręcznie wykonane stroiki i prezenty. Swoją akcję nazywają "Dar czasu i serca". Ewa Pajuro zachęca, aby poznać ich bliżej

Trwa gonitwa za świątecznymi sprawunkami. Odrywamy się od tego wszystkiego na chwilę i spotykamy się naspokojnym osiedlu na LSM. Nocą spadło dużo śniegu. Jest mroźno, ale przyjemnie. Pani Zuzanna Kowalczuk dziś po raz pierwszy idzie ze świąteczną wizytą do samotnej osoby wskazanej przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Lublinie. Ma ze sobą świąteczny stroik i drobny upominek.

- Mam potrzebę, żeby jeszcze innych wspomagać - tłumaczy pani Zuzanna. Podkreśla jednak, że nie tylko to się liczy. - Jestem już na emeryturze. Mam dużo wolnego czasu i wielką potrzebę działania - wyjaśnia. Czego się spodziewa po tej pierwszej wizycie? Czego się obawia? - Nie boję się. Umiem nawiązywać kontakt z ludźmi, byłam nauczycielką, nie jest to dla mnie problem. Spodziewam się miłej, serdecznej rozmowy. To wszystko - mówi.
Wsparciem jest dla niej pani Lucyna Nowosad, również emerytka, także była nauczycielka. Ona odwiedza podopiecznych MOPR już czwarty raz.

- Potrzebę działania mam zapisaną w genach. Na emeryturze zatęskniłam za kontaktem z ludźmi, za pracą. Teraz mam zamiennik - śmieje się.

Jakie są te przedświąteczne spotkania? - pytam. - Najczęściej odwiedzamy starsze i schorowane osoby, często bardzo samotne. Nie mają dzieci albo one gdzieś wyjechały, żyją własnymi sprawami. Zaczynamy od wręczenia upominku, inicjujemy rozmowę, robi się miło. Często ci ludzie opowiadają nam o swoich losach, poznajemy ich historie, niektóre bardzo dramatyczne. Słyszymy, że oni sami też byli kiedyś aktywni, udzielali się, a teraz nie mogą się obyć bez pomocy.
Wolontariusze nie mają złudzeń.

- Nie jesteśmy u nich codziennie, niewiele możemy pomóc. Naszym głównym zadaniem jest podtrzymać ich na duchu i wprowadzić trochę świątecznej atmosfery do ich domów - mówi pani Lucyna. Łzy? - Zdarzają się bardzo często. Nawet na starcie, na progu, już gdy osoba, do której przyszliśmy, zobaczy stroik - przyznaje.

Natomiast zamknięte nacztery spusty drzwi to rzadkość.

- Te osoby są uprzedzone o naszej wizycie i czekają na nas. No, chyba że w ostatniej chwili wypada jakiś ważny wyjazd czy ktoś się źle poczuje - tłumaczy pani Lucyna.

Czasem trudno jest zakończyć wizytę.

- Pamiętam panią, która była już bardzo schorowana. Wprawdzie mogła się poruszać, ale tylko o laseczce po domu. Wizyta trwała bardzo długo. Pani opowiadała o swoich losach, chciała nas zatrzymać u siebie choćby chwilę dłużej - przyznaje.
Pani Lucyna i Zuzanna to członkinie Wielopokoleniowego Klubu Wolontariusza Towarzystwa Wolnej Wszechnicy Polskiej w Lublinie. Akcja "Dar czasu i serca" to jedno z flagowych przedsięwzięć tego zespołu. Ruszyło ono w 2007 r. Od tamtej pory wolontariusze odwiedzają osoby starsze i samotne przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Przygotowują dla nich drobne prezenty i stroiki. Wszystko odbywa się w ścisłej współpracy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Lublinie.

- To pracownik socjalny wyznacza osoby, które odwiedzamy. Nie wchodzimy, ot, tak, do dowolnego mieszkania - zaznacza Elżbieta Iwanicka, szefowa klubu.

Do takich odwiedzin wolontariusz musi być przygotowany. - Odbywa szkolenie, a potem bierze udział w warsztacie psychologicznym na temat współpracy z osobą starszą. W jego trakcie dowiaduje się m.in. jakie tematy warto poruszać w rozmowie - mówi pani Elżbieta. Zasadą jest, że w odwiedziny do osób starszych i samotnych idą zaufani i dobrze znani koordynatorowi wolontariusze.

Pierwsze spotkanie ma miejsce kilka tygodni przed świętami.

- Wolontariusz ma wyznaczoną osobę, dostaje jej adres. Przychodzi, zaczyna rozmowę, proponuje swoją pomoc np. przy wieszaniu firanek, trzepaniu dywanu czy zakupach - wymienia pani Elżbieta. - Przedświętami wszyscy wolontariusze robią stroiki, przygotowują paczki i kartki, a potem spotykają się ze swoimi podopiecznymi - wyjaśnia.

Po tych wizytach, jeśli podopieczny wyraża zgodę, wolontariusz utrzymuje z nim kontakt. - Zawiązują się czasem niezwykłe, długoletnie przyjaźnie - mówi pani Elżbieta.

Taka zażyła znajomość łączy od sześciu lat pana Andrzeja Oknińskiego i jego podopiecznego, pana Stanisława.

- Spotykamy się przed świętami i w święta. Od czasu doczasu chodzimy razem na spacery albo zakupy - mówi pan Andrzej, emeryt, członek klubu. - Rozmawiamy o codziennych troskach. Pan Stanisław trochę narzeka na młodzież, która zakłóca ciszę na klatce schodowej. Ja opowiadam o sobie, o tym, czym się danego dnia zajmowałem - tłumaczy.

Akcja "Dar czasu i serca" to jednak nie tylko odwiedziny w domach. Wolontariusze kilkanaście dni przed świętami przychodzą też do podopiecznych Zakładu Opiekuńczo- -Leczniczego przy szpitalu kolejowym w Lublinie. Pierwsze skrzypce gra wtedy pani Elżbieta, która w mikołajowym przebraniu rozdaje wszystkim świąteczne prezenty. - Co roku bardzo przeżywamy te nasze mikołajki - przyznaje. - Czasem chory trzyma nas bardzo mocno za rękę. Widać, że chce jeszcze chwilę porozmawiać. Trudno nam odchodzić od niego. To są bardzo wzruszające momenty - opisuje.

Inicjatywę lubelskich wolontariuszy doceniło w tym roku Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Akcja "Dar czasu i serca" zwyciężyła w ogólnopolskim konkursie "Seniorzy XXI wieku" (kategoria: projekt akcyjny), organizowanym z okazji Europejskiego Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej.

Pani Elżbieta była przedwczoraj w Warszawie.

- Coś cudownego, jestem bardzo dumna, to uwieńczenie kilku lat naszej pracy - cieszy się.
Natomiast wczoraj była już z powrotem w Lublinie.

- Odwiedziłam jeszcze jedną osobę. Bardzo smutne spotkanie - opowiada. - Proszę to napisać: ta pani jest w święta zupełnie sama. Ma dalszą rodzinę, ale ta nie ma czasu, żeby ją odwiedzić. W świąteczne dni ta pani siada przy oknie i po prostu patrzy sobie na ludzi. Trudno ochłonąć po takim spotkaniu - mówi. - Pójdę do niej znowu po Nowym Roku. Porozmawiamy sobie jeszcze raz spokojnie - zapowiada. A po chwili dodała: Ja wierzę, że ta pomoc i bliskość, którą dajemy innym, kiedyś do nas wróci.

Warto wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski