Śląsk Wrocław – Pszczółka Start Lublin 91:77 (22:17, 27:18, 18:21, 24:21)
Śląsk: Stewart 22, McCauley 18, Jovanović 16, Gibson 15, Ramljak 10, Dziewa 6, Szlachetka 2, Tomczak 2, Gordon, Wójcik, Gabiński, Marchewka. Trener: Oliver Vidin
Start: Searcy 21, Laksa 13, Borowski 12, Łączyński 9, Franke 6, Jeszke 6, Davis 5, Dziemba 3, Szymański 2, Pelczar. Trener: David Dedek
Sędziowali: Tomasz Trawicki, Tomasz Trojanowski, Maciej Dębowski
Amerykański center wyszedł na boisko w pierwszej piątce i na dzień dobry przywitał się udaną akcją otwierającą spotkanie. W ciągu pierwszych trzech minut meczu Devin Searcy zdobył sześć punktów, a lublinianie wyszli na prowadzenie 12:6.
Problemem była jednak sytuacja z faulami, ponieważ w połowie pierwszej kwarty obaj środkowi Startu mieli już po dwa przewinienia. Gospodarze natomiast zanotowali serię 10-0 i po sześciu minutach wygrywali 16:12.
W 14. minucie przewaga wrocławian zmalała do dwóch punktów (25:23 po trafieniu Martinsa Laksy), ale wtedy miejscowi zanotowali kolejną serię (11-0) i zrobiło się 38:25. Przez cały ten czas na ławce siedzieli obaj wysocy gracze Startu, którzy na początku drugiej kwarty złapali po trzecim przewinieniu.
Agresywna obrona gospodarzy sprawiała lubelskiej drużynie duże problemy. Start nie trafiał także rzutów z dystansu i przegrywał walkę pod tablicami. W pewnym momencie Śląsk prowadził różnicą 15 punktów. Na szczęście spod opieki obrońców potrafił uwolnić się Laksa, który w drugiej kwarcie zdobył 10 z 18 punktów zespołu w tej części. W pozostałych kwartach Łotysz nie miał już jednak takiej swobody.
Szybko grająca drużyna ze Śląska w trzech wcześniejszych meczach zdobywała za każdym razem ponad sto punktów. Zatrzymanie szybkiego ataku wrocławian było więc kluczowym zadaniem dla koszykarzy Pszczółki Startu, ale po pierwszej połowie gospodarze byli na najlepszej drodze do powtórzenia wyczynu, ponieważ do przerwy prowadzili 49:35.
Po powrocie na boisko gra lublinian w ataku opierała się na Searcy’m, który nie tylko zdobywał punkty, ale również dostrzegał dobrze ustawionych kolegów. Amerykanin szybko dołożył do swojego dorobku sześć punktów i dwie asysty.
Gdy w połowie tej części meczu Kamil Łączyński trafił trójkę, strata Pszczółki Startu zmalała do ośmiu punktów (48:56). Później jednak pierwszy rozgrywający „czerwono-czarnych” opuścił plac gry, żeby odpocząć przed decydującą kwartą, a bez niego w szeregach gości zaczęły się problemy.
Przed czwartą kwartą lublinianie mieli do odrobienia aż 11 punktów, a na dodatek tę część rozpoczęli od 0-5. Wprawdzie w 37. minucie, po celnych rzutach zza linii 6,75m Thomasa Davisa i Łączyńskiego przewaga Śląska zmalała do dziewięciu punktów (78:69), to po trochę ponad minucie gospodarze znowu prowadzili różnicą 15 punktów (84:69).
Przegrana we Wrocławiu jest szóstą porażką Startu w 10 meczu w hali przeciwnika. Do końca rundy zasadniczej drużyna trenera Davida Dedka zagra jeszcze pięć razy na wyjeździe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?