Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Synekura

Kazimierz Pawełek
Słowo s y n e k u r a znaleźć można w "Słowniku wyrazów obcych", jako że wywodzi się z łacińskich wyrazów: sine cura. Wprawdzie jest pochodzenia obcego i to jeszcze z czasów starożytnych, ale znakomicie zaadaptowało się u nas. Nie tylko w dawnych latach, ale także całkiem współcześnie. Można nawet powiedzieć, że zyskało nasze obywatelstwo.

Synekura, według słownika, oznacza "posadę, stanowisko niewymagające większego wysiłku, niezwiązane z poważnymi obowiązkami służbowymi, ale bardzo dobrze wynagradzane". Idąc dalej, mogę dodać od siebie, że jest to jakby miejsce przy pańskim stole, chociaż na jego końcu. Taki zwyczaj panował na dworach szlacheckich w stosunku do wiernej służby, która na starość otrzymywała dożywotni wikt i opierunek u swojego pana.

W czasach bardziej współczesnych, za tzw. komuny, towarzysz mierny, bierny, ale wierny lub zasłużony, acz wysłużony zostawał spławiony na boczny tor, czyli do dyplomacji. I nie miało żadnego znaczenia, że dla odstawianego i spławianego każdy język obcy był prawdziwie obcy, a nawet własny był dla niego niezbyt jasny. Za wysługi i zasługi otrzymywał, wprawdzie nie miejsce przy pańskim stole, ale możliwie daleko od niego, na przykład w Mongolii - ale za to wygodne i spokojne, gdzie w wielkiej obfitości płynął mu nie tylko kumys… Można powiedzieć, że matuszka partia odstawiła go wprawdzie od swojego łona, ale za to dała mu możność dorwania się do (pardon za słowo) cycka…

Od tamtych czasów zmieniło się niemal wszystko: ustrój, gospodarka, partie i ludzie. Nie zmienił się tylko system synekuralny. Nie tylko się nie zmienił, ale został jeszcze bardziej poszerzony. Teraz synekury otrzymują nie tylko mierni, bierni, ale wierni, zasłużeni i wysłużeni, ale także godni, acz niewygodni. Oczywiście, niewygodni dla partyjnego wodza, któremu w różny sposób mogli zagrażać w jego dyktatorskiej pozycji w razie niedyspozycji. Miejscem zesłania, czy jak ktoś woli, nagradzania, nie jest jednak mongolski Ułan Bator opływający kumysem, ale Bruksela z płynącą szerokim strumieniem eurowalutą.

Tego typu nagradzanie przez spławianie zastosował w minionych wyborach do Parlamentu Europejskiego sam wódz najwyższy Jarosław Pierwszy pozbywając się, i to na całe pięć lat, swoich najbardziej skutecznych, ale i niebezpiecznych gwardzistów. I to w dużej liczbie. Oczywiście, z Brukseli wódz może w każdej chwili odwołać swojego wojownika i przytulić go do łona. Na tym przecież polega nieśmiertelny system kija i marchewki…

W tym roku nie ma jednak eurowyborów i nowych eurowalutowych synekur, na które czekają zasłużeni i wysłużeni, jako że godni, lecz niewygodni zostali już spacyfikowani. Zbliżają się jednak wybory samorządowe z posadami prezydentów miast (vide: Witold Waszczykowski, kandydat na prezydenta Łodzi), starostów, o wójtach nie wspominając, chociaż i te stołki wchodzą w rachubę. Wszystko zależy od woli wodza i tych, którzy są najbliżej jego ucha. Ostatecznie jednak od wodza zależy kto i na jakiej liście się znajdzie, a także na jakim miejscu. Wprawdzie o mandacie zadecydują wyborcy, ale przy obecnym systemie głosowania na partie, a nie bezpośrednio na ludzi, miejsce na liście staje się praktycznie czynnikiem decydującym, a ono znajduje się w rękach wodza…

Jeśli ktoś sądzi, że tak się dzieje tylko w partii Jarosławitów, to jest w dużym błędzie. Nieśmiertelne synekury funkcjonują w każdej partii. System kija i marchewki jest bowiem wszechobecny...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski