Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwe przypadki Zbigniewa Wodeckiego

Artur Borkowski
Zbigniew Wodecki
Zbigniew Wodecki Jacek Babicz
Ze Zbigniewem Wodeckim, o przymusie zostania skrzypkiem, muzykowaniu z Markiem Grechutą i Ewą Demarczyk, występach w "Parkowej", myleniu z Andrzejem Dąbrowskim, minimalizmie w życiu i chęci pójścia do nieba, rozmawia Artur Borkowski.

Z lektury książki Wacława Krupińskiego "Zbigniew Wodecki. Pszczoła, Bach i skrzypce" dowiedziałem się, że gdy się Pan urodził, to wszystko dookoła grało...Zbigniew Wodecki: Mój ojciec był muzykiem. Cała rodzina grała. Ja miałem być skrzypkiem. W książce, o której pan mówi, powiedziałem, że myślałem, iż skrzypce same będą grały. Okazało się, że nie grały. Ale już było za późno. Dostałem instrument i musiałem iść do szkoły muzycznej.

Podobno nie chciał Pan być gorszy od braci Zielińskich?Kolega ojca - Franek Zieliński, który grał na skrzypcach w krakowskiej Orkiestrze Symfonicznej PRiTV, miał dwóch synów: Jacka i Andrzeja. Bracia założyli później Skaldów. Musiałem dorównać im popularnością, żeby nie mówili, że Wodecki jest gorszy.

I?
I zaczęła się szkoła. Miałem świetnych profesorów, którzy byli bardzo wymagający. Łaziłem więc po kuchni i ćwiczyłem te strasznie trudne pasaże, a koledzy grali w piłkę. Należy dodać, że jak Bach, Mozart albo Beethoven komponowali, nie było telewizji. Nie brakowało więc im czasu, żeby siedzieć i pisać rzeczy piękne, ale i szalenie trudne. Dzisiaj z pewnością nie powstałyby takie dzieła, bo Bach oglądałby HBO, Beethoven Bundesligę, a Mozart, proszę pana, RTL.

W Pana życiu ogromną rolę odegrał przypadek.
Widzę, że przecztał pan "Pszczołę..." od deski do deski. Kiedyś przyszedł do mnie, jak chodziłem do średniej szkoły, bo z liceum muzycznego mnie wyrzucili, chłopak w płaszczu, taki blondynek. Powiedział, że zakładają zespół studencki. Będzie się nazywał Anawa. To był Marek Grechuta. I zacząłem z nim grać. Potem były wspólne występy z Ewą Demarczyk. Pierwsze wyjazdy za granicę: Francja, NRF, Belgia, Szwajcaria. Dla młodego chłopaka to było duże przeżycie, bo wtedy z Polski nie było można wyjechać na Zachód tak sobie. Zobaczyłem wielki świat. Zacząłem grać w salach, np. w paryskiej Olimpii, gdzie w pierwszym rzędzie siedziało kilka milionów dolarów. W związku z tym musiałem się starać, żeby dobrze wypaść. Krótko mówiąc, było tak, jak by pan rzucił początkującego pływaka od razu do oceanu i kazał mu popłynąć do Ameryki. No i ja, Bogu dziękować, popłynąłem.

Śpiewać też Pan zaczął przez przypadek.Raczej podśpiewywać. W tzw. międzyczasie udało mi się zagrać dyplom na skrzypcach i bardzo chciałem się dostać do Orkiestry Symfonicznej PRiTV. I dostałem się! A potem pojechałem do Świnoujścia grać w knajpie "Parkowa". Potrzebowałem pieniędzy, bo się akurat ożeniłem. Miałem 21 lat.

W tym samym czasie, kiedy występowałem nad Bałtykiem, w Świnoujściu odbywał się studencki festiwal Fama. Los chciał, że do "Parkowej" przyszedł Andrzej Wasylew-ski, bardzo znany wówczas reżyser telewizyjny i powiedział, że skoro gram na skrzypcach i jeszcze śpiewam, o czym nie wiedział, to zrobi ze mną program. Ja wtedy śpiewałem (i Wodecki śpiewa) "Everybody Loves Somebody" i pojechałem do Krakowa. Nagraliśmy "Wieczór bez gwiazdy". Puścili go w telewizji. I znowu przypadek chciał, że program ten zobaczył Andrzej Stankiewicz z radiowej Jedynki, powiedział o mnie Piotrowi Figlowi, wówczas bardzo znanemu kompozytorowi, i zaprosili gościa w ciemnych okularach, z plerezą (śmiech) do Warszawy. Zaproponowali mi nagranie piosenki "Znajdziesz mnie znowu", do której słowa napisał człowiek nikomu wtedy nieznany - Wojciech Mann. I piosenka zaczęła chodzić w radiu. Ale wszyscy mylili mnie z Andrzejem Dąbrowskim. Nie było mi przykro, Andrzej świetnie śpiewał.

Następnie wygrałem parę festiwali, nagrałem parę innych piosenek. Po debiucie w Opolu dostałem zaproszenie do Sopotu. Zaśpiewałem "Zacznij od Bacha" i "Izoldę". Dostałem dużo punktów. Groziło mi, że wygram jacht, na szczęście dostał go Dream Express. Był rok 1978. Rozstałem się z krakowską orkiestrą, bo wolałem jeździć po kraju z Andrzejem Zauchą, Romkiem Wilhelmim, Grażyną Barszczewską, Alą Majewską, Haliną Frąckowiak. Zostałem ojcem Joasi, Kasi i Pawła.

Z kim chciałby Pan jeszcze wystąpić na jednej scenie?Ci, z którymi chciałbym zaśpiewać, już nie żyją. Przepraszam, udało mi się zaśpiewać z Frankiem Sinatrą. Jak równy z rówym. Pięknie. TVN zrobiła taki teledysk. Franek Sinata, rok 61. Koncert. Artysta śpiewa z orkiestrą. A mnie wmontowano "w niego" również z wokalem. Staliśmy na scenie obok siebie i uśmiechaliśmy się jeden do drugiego.

Jestem minimalistą. Znałem tylu fantastycznych artystów, którym życie się potrzaskało. Mam kolegów, którzy byli rewelacyjnymi muzykami, a dzisiaj nie mają co do gęby włożyć. Ja mam. Mnie się udało. Miałem to szczęście, że Szef mnie lubi. Choćby programy telewizyjne, które wspomniam jako fajne przygody. "Wieczór bez gwiazdy", "Droga do gwiazd", "Twoja droga do gwiazd", "Taniec z gwiazdami".

Brakuje Pana w "Tańcu z gwiazdami".Czułem się w tym programie fantastycznie, ale zdawałem sobie sprawę, że to nie jest moja działka. Ja tam robiłem za małpę. Mój zawód wymaga tego, żeby być często w telewizji, bo wtedy ludzie chętniej chodzą na koncerty i stawki za występy są wyższe. I to się udało. Teraz czekam na "Upadek gwiazdy" albo "Zejście gwiazdy".

Przeczytałem w książce, że lubi Pan dawać. Podobno zatrzymał Pana kiedyś na szosie facet. Zabrał go Pan do samochodu i dowiedział się, że człowiek traci wzrok. Mężczyzna jechał do Wrocławia, do brata, który miał mu dać pieniądze na lekarstwo powstrzymujące rozwój ślepoty. Zapytał Pan o cenę specyfiku. Nie miał Pan trzystu złotych, ale dwieście dał Pan bez wahania. Gość wysiadł z Pańskiego auta, poszedł na drugą stronę szosy i zaczął zatrzymywać następne samochody. Do Wrocławia nie chciał już jechać.Lubię dawać. Świetnie się czuję, gdy daję. Robię to z pobudek egoistycznych, bo chcę iść do nieba. A może za pięć lat nie będę miał na bułkę? I może ktoś mnie wówczas poratuje? Tak może być.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski