Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczyt zdobywa się hartem ducha, wolą walki i ogromną determinacją (ZDJĘCIA)

Agnieszka Kasperska
W piątek rozpoczęła się wyprawa Marcina Helaka, który chce zdobyć kolejny szczyt "Korony Ziemi". Tym razem będzie to Mount McKinley, najwyższa góra Ameryki Północnej.

Marcin Helak jest studentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Jego największą pasją, oprócz wojska, jest zdobywanie kolejnych szczytów. - W góry pojechałem pierwszy raz dopiero mając 17 lat. Czasami śmieję się, że o 17 lat za późno. Ale przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Wyszło mi to na dobre - mówi Marcin.

Dokładnie w swoje 18. urodziny zdobył pierwszy szczyt, Rysy. - Nie mogłem sobie wyobrazić piękniejszego prezentu urodzinowego - śmieje się. - Później poszło już jak z górki. Mont Blanc w Alpach, Kilimandżaro w Afryce, Aconcagua w Argentynie, Elbrus na Kaukazie, Mauna Kea na Hawajach. Podczas każdej z tych wypraw wiele się nauczyłem. Teraz przyszedł moment, kiedy czuję, że mogę zmierzyć się z Denali.

Mount McKinley, wznoszący się na wysokość 6194 m n.p.m., jest kolejnym przystankiem Helaka w realizacji życiowej pasji. Po jego zdobyciu, polski alpinista będzie mieć na swoim koncie pięć wierzchołków wchodzących w skład tzw. "Korony Ziemi", czyli najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów.
- Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak też było w moim przypadku. Z każdą wyprawą stawiałem sobie coraz śmielsze cele. Wcześniej o "Koronie Ziemi" nawet nie śmiałbym pomyśleć. Przyszedł jednak moment, kiedy powiedziałem sobie: to może się udać, i zacząłem walczyć o swoje marzenia - opowiada.
Walka niesie za sobą wiele trudu, poświęcenia, często rozgoryczenia. Potrzebne są hart duha, wola walki i ogromna determinacja.

- Najtrudniejsza była dla mnie pierwsza wyprawa na Aconcagua - przyznaje. - Podniosłem sobie wówczas trochę za wysoko poprzeczkę i góra mnie przytłoczyła. Nie byłem gotów na widok ludzi z odmrożeniami, z poważną chorobą wysokościową czy zwłok leżących tuż przy szlaku. Jednak teraz, krótko przed wylotem na Alaskę, nie chcę o tym rozmawiać. Działa to deprymująco.

Rodzina Helaka nie kryje strachu przed kolejną wyprawą. Bardzo boi się tata. Powtarza synowi: "Będziesz miał dzieci, to zrozumiesz". Jednak najbardziej to przeżywa babcia.
- Już miesiąc przed wyprawą powiedziała, że zaczęła się modlić. W takiej sytuacji nie mam się czego obawiać. Anioł Stróż będzie nade mną czuwał - mówi Marcin.

Jak będzie wyglądać zdobywanie szczytu? Z Alaski przelot powietrzną taksówką na lodowiec Kahiltna, znajdujący się na wysokości 2200 m n.p.m. To stamtąd rozpocznie się wspinaczka.
- Gdyby pogoda i zdrowie dopisały, pierwszą próbę ataku szczytowego podejmiemy 10 maja - mówi zdobywca. - Mt. McKinley uważany jest jednak za drugą po Evereście najtrudniejszą górę w "Koronie Ziemi". Bardzo niskie temperatury w połączeniu z silnymi wiatrami mogą dać temperaturę odczuwalną nawet do -50 st. Celsjusza. Problem stanowi też bardzo duża deniwelacja, największa wśród gór lądowych. Do tego wszystkiego fakt położenia góry pod kołem podbiegunowym. Powoduje to, że ciśnienie na wierzchołku wynosi tyle co w górach o niemal 1000 m wyższych, lecz położonych w pobliżu równika. Na Denali panować będzie również dzień polarny, który z jednej strony nie ogranicza czasu wspinaczki ze względu na 24-godzinną widoczność, z drugiej zaś utrudnia zaśnięcie. To wszystko stanowić będzie nie lada wyzwanie.

Swoje szanse ocenia na 50 procent i dodaje, że nie wiadomo, na ile McKinley będzie łaskawy.
- Wyprawa zaplanowana jest na ponad trzy tygodnie. Zatem niemal dwa tygodnie przeznaczyliśmy na rezerwę czasową w przypadku złych warunków atmosferycznych lub nie najlepszego samopoczucia któregoś z uczestników Polish Denali Expedition 2015. Mogę jedynie obiecać, że poddawać się nie zamierzam.
Helak już teraz dziękuje przełożonym i władzom uczelni za umożliwienie mu wzięcia udziału w ekspedycji, którą patronatem honorowym objął podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Maciej Jankowski. Ale zdobywanie szczytu to nie tylko pasja, ale i pomoc innym.
- Chcemy propagować Fundację Mam Marzenie, a właściwie pokazać społeczeństwu dzieło, jakie tworzą - mówi. - Wszystkie moje dotychczasowe wyprawy odbywały się dzięki wsparciu finansowemu różnych firm i instytucji. Przez ostatnie lata miałem ogromne szczęście do otaczania się życzliwymi ludźmi. Uznałem, że trzeba dać coś od siebie. Gdy trafiłem na Fundację Mam Marzenie, uznałem, że to właśnie ta organizacja, której muszę pomóc. Podjąłem współpracę i tak spełniło się już 5 marzeń podopiecznych fundacji, czyli dzieci cierpiących na choroby zagrażające ich życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski