Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szok Sekretarza Generalnego ONZ. Relacja z Kijowa

Z Kijowa Paweł Bobołowicz, Radio Wnet

Do Kijowa 15 marca przybyła pierwsza delegacja zagraniczna na szczeblu szefa rządu. Kilka dni po rosyjskim ataku rakietowym na Kijów i w momencie, gdy ukraińską stolicę próbowali zdobyć żołnierze Putina. Tę pierwszą wizytę złożył premier Mateusz Morawiecki, wraz z wicepremierem rządu RP Jarosławem Kaczyńskim. Oczywiście w polskim internecie nie zabrakło hejterów, którzy wizytę próbowali wyśmiać i ekspertów, którzy widzieli w niej „zbędne ryzyko”. Od tamtej pory jednak do Kijowa i na Ukrainę przybywają regularnie światowi liderzy, politycy, a nawet znane postacie popkultury. Wizyty mają znaczenie praktyczne i symboliczne: każda jest przecież manifestacją poparcia dla Ukrainy.

Zapewne na zawsze zapamięta swoją wizytę w Kijowie Sekretarz Generalny ONZ Antonio Gutteres, który mimo woli stał się świadkiem ostrzału rakietowego ukraińskiej stolicy. Tym razem rosyjskie pociski trafiły w mieszkalny budynek praktycznie w samym centrum Kijowa. W wyniku ataku zostało rannych co najmniej 10 osób, a jedna zginęła - ukraińska dziennikarka Radia Swoboda Wira Hyrycz. Zapewne putinowscy żołnierze wypuszczając kolejną śmiercionośną rakietę na Kijów wcale nie chcieli zabijać tej konkretnej osoby, imię ofiary nie miało dla nich znaczenia. Putin w ten sposób chciał upokorzyć najwyższego przedstawiciela społeczności międzynarodowej, chciał mu pokazać, że jest gotów na wszystko i że dla nikogo nie ma szacunku. Ataku przecież dokonał po tym jak z Gutteresem spotykał się osobiście w Moskwie. Po ataku przedstawiciel ONZ „był w szoku” - tak to określił jego rzecznik. No cóż, społeczność międzynarodowa dawno powinna być w szoku po zbrodniach Putina wobec Czeczenów, Gruzinów, własnych obywateli, po ataku na Ukrainę w 2014 roku... Ale nie była. Wielu zresztą wciąż nie tylko nie jest w szoku, ale z Putinem dalej robi interesy. Gutteresowi, jak i wszystkim innym ważnym liderom należą się jednak wyrazy uznania za fakt, że miał odwagę do Kijowa przyjechać i mimo wszystko też za to, że spotkał się w jaskini zła z Putinem. W jakiś sposób wzrosły bowiem szanse, że dzięki temu ONZ uda się wywieźć przynajmniej część mieszkańców z mariupolskich gruzów.

Ciężko jest jednak zrozumieć, czego właśnie do Mariupola nie wybierze się papież Franciszek. Od początku wojny wierni katoliccy nie tylko z Ukrainy wołają przecież o jego wizytę na Ukrainie. Ukrainy nie boją się w czasie wojny odwiedzać też kobiety pełniące ważne funkcje - z osobistą wizytą do Kijowa wybrała się Nancy Pelosi przewodnicząca Izby Reprezentantów USA, w Kamieńcu Podolskim z wizytą przebywała też małżonka prezydenta Agata Kornhauser - Duda przekazując pomoc i wsparcie mieszkającym tam Polakom i osobom polskiego pochodzenia.

Na Ukrainę przybyła nawet aktorka Angelina Jolie, która właśnie odwiedziła Lwów i cały świat mógł zobaczyć jak była zmuszona chować się w czasie alarmu przeciwlotniczego. Zresztą do dźwięków tych alarmów mieszkańcy Ukrainy zdążyli już przywyknąć i wielu z nich po prostu przestało na nie reagować. Jednak dla każdego mieszkańca świata pozostającego poza strefą wojny wycie syren samo w sobie wywołuje uczucie trwogi. I chociaż nie ma powodu, by Jolie życzyć dodatkowych stresów, to jednak świadomość, że dzięki tej sytuacji wiele osób w ogóle dowie się o tej wojnie powoduje, że bez żadnego zażenowania o wizycie aktorki we Lwowie mogę napisać i gratulować jej odwagi. Putin bowiem konsekwentnie pokazuje, że na Ukrainie nie ma już w pełni bezpiecznego miejsca, a rakiety już przecież spadały i na Lwów, i na położone w pobliżu polskiej granicy Wołodzimierz, czy Jaworów. Zagrożenie jest faktem, ale jednak czasem trzeba je ponosić.

Gotowi na takie ryzyko są przedstawiciele tych państw, których placówki dyplomatyczne powracają na Ukrainę do Lwowa, czy nawet do Kijowa. Warto przypomnieć, że większość polskich dyplomatów nieprzerwanie po 24 lutego pełni swoją misję, także w ukraińskiej stolicy, a jednocześnie szkoda, że swoją działalność wstrzymał Instytut Polski w Kijowie. Instytut powinien jak najszybciej powrócić na Ukrainę i przywrócić do pracy zwolnionych ukraińskich pracowników. Teraz to coś więcej niż tylko misja dyplomatyczna, to też element realnego braterstwa, które połączyło nasze kraje, odpowiedzialności i moralnej powinności. Nie było ważniejszego czasu, by właśnie na nowo tworzyć nasze relacje na różnych szczeblach, a Instytut Polski może w tym procesie odegrać bardzo ważną rolę, tak jak to czynią teraz dziesiątki organizacji społecznych.

Piękne świadectwo braterstwa okazują swoim ukraińskim kolegom byli żołnierze „Gromu” i innych formacji, którzy w ramach działań Fundacji Niepokonani, przy wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej i Fundacji „Orlen”, już kolejny raz przekazali setki kilogramów darów: żywności, leków, środków transportu i ochrony. W przekazanej pomocy znalazła się też karetka i środki ochrony dla ukraińskich dziennikarzy. Te dotarły już do Kijowa dla tych, którzy nadają swoje relacje z linii frontu. I oni, jak i tysiące innych Ukraińców powtarzają: „dziękujemy polskim braciom”.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski