W środę wieczorem na izbę przyjęć do szpitala Jana Bożego przy ul. Kruczkowskiego rodzina przywiozła chorego, który miał migotanie przedsionków. Pielęgniarki wezwały karetkę, która zabrała go do innego szpitala.
- To skandal i kpina, żeby wielospecjalistyczny szpital wzywał pogotowie i nie mógł udzielić pomocy choremu na miejscu, we własnej izbie przyjęć - denerwuje się jeden z lekarzy urologów szpitala przy ul. Kruczkowskiego.
Od początku lutego w placówce nie ma już kardiologów - dyrekcja szpitala zdecydowała, że na czas remontu oddział kardiologiczno-internistyczny będzie przeniesiony na Biernackiego. Na izbie przyjęć lekarze dyżurują tylko do godz. 15.35.
- Jest zalecenie dyrekcji, żeby wszystkich pacjentów ze schorzeniami kardiologicznymi odsyłać do innych szpitali. My nie jesteśmy w stanie udzielić im pomocy - mówi jeden z lekarzy. - Do pacjentów z innymi chorobami przychodzi z oddziału specjalista - dodaje.
Pielęgniarki z izby przyjęć są przerażone. - Modlimy się, żeby nie było chorych na serce - mówią.
W szpitalu przy Kruczkowskiego zlikwidowano również laboratorium. Krew wozi się na Biernackiego. Lekarze na wyniki czekają nawet kilka godzin.
- Przydałby się chociaż analizator, gdzie można wykonać podstawowe badania, np. morfologię - tłumaczy urolog. Nie ma też banku krwi i serologii. Lekarze przyznają, że operują w stresie, że krew nie dotrze na czas.
Co na to szpital?
Kamila Ćwik, rzeczniczka placówki, wyjaśnia, że w strukturach szpitala jest całodobowe laboratorium. Dotychczasowe laboratorium przy ul. Kruczkowskiego prowadziła zewnętrzna firma. Umowa z nią wygasła z końcem 2014 r. - Oznacza to, że Okręgowy Szpital Kolejowy nie posiadał własnego laboratorium - tłumaczy. Rzeczniczka zapewnia, że laboratorium przy Kruczkowskiego, po odnowieniu pomieszczeń, powstanie. Natomiast banku krwi w szpitalu nie było także przed fuzją. Na zarzuty, że w szpitalu nie ma po południu lekarza dyżurnego, Ćwik odpowiada, że po godz. 15 jego obowiązki wykonują lekarze z innych oddziałów, a konsultacje internistyczne i kardiologiczne zapewniają interniści - w sytuacjach zagrożenia życia lekarze z intensywnej terapii i anestezjolodzy.
Rzeczniczka zaznacza, że szpital nie ma SOR-u, więc nie ma obowiązku zapewnienia pełnoprofilowej opieki medycznej. - Zdarzenia nagłe, zagrażające życiu, są leczone w ośrodkach do tego przystosowanych, np. szpitalach, gdzie jest SOR - wyjaśnia.
Lekarze oburzeni tym, co się dzieje w ich szpitalu, napisali list do marszałka. - Zarząd województwa zapowiadał, że po fuzji szpitali ma być lepiej. Pacjenci będą mieć dostęp do lepszej bazy diagnostycznej. Tymczasem ich życie i zdrowie jest zagrożone - informują.
- Wpłynął list do urzędu - potwierdza Katarzyna Olchowska z biura prasowego. - Na pewno ustosunkujemy się do niego. Marszałek potrzebuje czasu.
Sprawę zna też lubelski oddział NFZ
- Szpital, w którym jest anestezjologia i intensywna terapia, musi zapewnić na miejscu wykonywanie badań laboratoryjnych takich, jak gazometria, badania biochemiczne i hematologiczne. Otrzymaliśmy informację, że placówka przy Kruczkowskiego ma sprzęt i wykonuje te badania na miejscu - mówi Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego NFZ i dodaje, że szpital przy Kruczkowskiego nie ma oddziału internistyczno-kardiologicznego, więc opieki w tym zakresie nie zapewnia.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, szpital z izbą przyjęć musi zapewnić całodobową opiekę lekarską cały tydzień. Opieka może być łączona z innymi komórkami szpitala, tak jak określają przepisy zakładu.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?