Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka ponownie zawładnie miastem. Rusza Festiwal Otwarte miasto/Open City pod hasłem „WAR ART”

Klaudia Olender
Klaudia Olender
Anna Horyńska
Lubelski Festiwal Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto/Open City organizowany przez Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża” to najstarszy cyklicznie festiwal, prezentujący sztukę współczesną w przestrzeni publicznej i jednocześnie największa tego typu wystawa na wschodzie Polski. Tegoroczna XIII edycja jest wyjątkowa - przyświecają jej hasła: „War” i „Art”, czyli „wojna” i „sztuka” i w całości dedykowana jest twórczości białoruskiej. 17 września w centrum Lublina pojawią się prace dziesięciu artystów, które będzie można oglądać do 15 października.

Celem festiwalu Otwarte miasto/Open City jest wyprowadzenie sztuki, będącej pewnego rodzaju „ciałem obcym” w miejską sferę publiczną, z murów galerii prosto w przestrzeń życia codziennego mieszkańców, a więc na ulice miast, na place, trawniki, ściany, elewacje kamienic, witryny sklepowe, w bramy, na bazary czy dworce, tak by zakłócić miejską rutynę i wytrącając z równowagi, sprowokować do refleksji, rozmów, a nawet i sporów. Działania artystów poprzez interakcje z miastem i mieszkańcami mogą prowadzić do symbolicznych zmian, do modyfikacji sensu i znaczeń sztuki w/i przestrzeni.

- Gąszcz miejskich znaczeń artyści uzupełniają nowymi, nanoszą oryginalne sygnatury, zostawiają zapisy naszych współczesnych rozterek i trosk, odsłaniają i przywołują zapomniane lub skazywane na zapomnienie znaczenia – tłumaczą organizatorzy Festiwalu Otwarte Miasto/Open City.

ART kojarzy się w WAR

Tegoroczna edycja wprost odnosi się do sytuacji na Białorusi, do burzliwych zdarzeń polityki i życia codziennego, do strachu, bezradności, walki, do ukrycia i do izolacji w izolacji.

- Dlaczego ART kojarzy się nieuchronnie z WAR? Dlaczego, gdy wojna wkracza na ulice miast, pojawia się na ulicach też sztuka? – pyta kurator festiwalu Andriei Dureika, białoruski artysta na co dzień mieszkający w Düsseldorfie.

Poddaje refleksji i analizie m.in. wartość otwartości, polifonię i polilingwistykę współczesnego polis, zastanawia się dlaczego sztuka awangardowa kieruje się terminologią militarną, gdzie leżą granice tej sztuki-walki i co skłania artystów do porzucenia pracowni i zdobywania przestrzeni otwartego miasta, które nie chce zamazywać śladów swojej historii. W myśl hasła „war art” otwarte miasto staje się obszarem, gdzie rozgrywa się interwencja, interakcja architektury, okupacja. Jest archiwum współczesności i miejscem wojny sztuki.

- Lublin to miasto, które przeżyło Majdanek, doświadczyło akcji Reinhardt, wspierało kijowski Majdan – przypomina Dureika i dodaje, że to także miasto szczególne dla Białorusi. - To tutaj w mękach i parkosyzmach zawiązywała się Unia Lubelska, jedna z najbardziej śmiałych prób pojednania Europy z Rzymu z Europą z Konstantynopola, Zachodu ze Wschodem.

Ruska– Białoruska wyobraźnia świata na trwałe zapisała się w tkance architektonicznej (Kaplica św. Trójcy) i w pamięci miasta. Ale też Lublin wrył się na zawsze w doświadczenie historyczne Białorusinów. Lublin leży w centrum kolonialnych praktyk Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a także współczesnych postkolonialnych narracji. Miasto leży na granicy – na najtrwalszej granicy kulturowej w Europie. Jest najbardziej na wschód wysuniętą częścią Zachodu – opowiada kurator.

Andrei Dureika zaprosił w tym roku do udziału w festiwalu dziesięciu artystów, reprezentujących różne pokolenia, różne doświadczenia i różną formę sztuki, którą pokażą w centrum Lublina. „Na żywo” zobaczymy jednak tylko dwóch. - Jedna artystka zrezygnowała ze strachu politycznego, inni nie mogli przyjechać ze względu na ograniczenia, zamkniętą granicę, covid-19, kwarantannę. Białoruś była tak blisko, a jest tak daleko, teraz tysiące kilometrów trzeba jechać z Mińska do Lublina - przyznaje Dureika i dodaje, że sytuacja na Białorusi jest coraz bardziej trudna. M.in. po ostatniej wystawie w Kijowie, kilkanaście osób trafiło do więzienia, a do dnia dzisiejszego jest w nim Aleś Puszkin. Artysta czeka na wyrok, grozi mu 12 lat za kratami. Za co? Za obraz. Białoruś opuszczają teraz setki artystów.

Wnętrze wieloryba, stół negocjacji, „Chcę mieć kobietę prezydentkę” i minuta krzyku

Jedną z ciekawszych prac tegorocznej edycji jest „Jonasz” Mikhaila Gulina, autora głośnych prac „Ja nie…” oraz „Osobisty monument”. Artysta-akcjonista nawiązuje do przypowieści biblijnej o 3-dniowym przebywaniu proroka we wnętrzu wieloryba.

- I podobnie jak ten prorok, artysta planuje odizolować się w specjalnie stworzonej instalacji przypominającej wnętrzności tego ogromnego ssaka – zapowiadają organizatorzy.

Na ulicę Olejną wjedzie „Pociąg” artystycznej grupy Hutkasmachnaa Studio. Rzeźba jest metaforą mostu w ruchu, połączy przeszłość z przyszłością, teatralność i technikę, przywołując skojarzenia z „Metropolis” Franza Langa. Z kolei w muralu „Kąt” Sergeia Kiryuschenko odnajdziemy nawiązania do przemyśleń teoretycznych Rosalindy E. Krauss. Niedaleko na pl. Litewskim pojawi się instalacja Mariny Naprushkiny, mieszkającej i pracującej w Berlinie artystki uprawiającej zaangażowaną politycznie sztukę społeczną. Praca w formie wiersza-rzeźby zaczyna się od słów: „Chcę mieć kobietę prezydentkę” i nawiązuje do „I want a president” Zoe Leonard z 1992 r.

Jest też „Marmur społeczny” Sergeya Shabohina, w postaci nakrywki ze sztucznego marmuru - symbol białoruskiego reżimu, fejkowych fasad i sztuczności, które odpowiadają sztuce rządu.

- Ten pomnik – nakładka, kontrastując z obok stojącym prawdziwym obeliskiem, jawi się nam jako symbol, jak że śmiesznie wyglądającego, obecnego systemu politycznego w Białorusi, który usiłuje przepisać od nowa historie, nakładając własne weto na pamięć historyczną – podają organizatorzy.

Na Rynku w samym sercu Starego Miasta stanie „Stół negocjacji” Antaniny Slabodchykavej, symbol trudności rozmowy, „gnicia społecznych więzi w oczekiwaniu na społeczny dialog”. A Maxim Tyminko zaprezentuje wielokanałową instalację wideo, opartą na modelu matematycznym, zatytułowaną „Jak długo można patrzeć na 250.000 prostokątnych komórek, które zmieniają kolory?”.

- Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że sztuka ma polityczny sens. Na pierwszy rzut oka mamy tu piksele, zmieniające się kolorki - wszystko to jest ciekawą metaforą procesów społecznych w Białorusi, niekontrolowanych protestów, tego impulsu, który powstaje – dodaje kurator. Na festiwalu zobaczymy także prace lubelskich artystek: Agaty Zwierzyńskiej i Wiktorii Bryczkowskiej, które zbudują motankę - „słowiańską lalkę mocy” w intencji wolnej Białorusi, a w różnych częściach miasta, każdego dnia festiwalu o g. 18 aktywistka Iana Shostak będzie wykonywać minutę krzyku dla Białorusi.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski