Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr „pływa”, ale nie utonie, bo trafi na uchodźstwo

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
archwium
Redbad Klynstra-Komarnicki kieruje Teatrem Osterwy już dwa lata. Nie był to czas łatwy, o czym w dużej mierze zdecydowała pandemia. Ale paradoksalnie to właśnie pandemia dostarczyła teatrowi impulsu rozwojowego, który przeniósł go na poziom on-line i do mniejszych ośrodków kulturalnych. Ta „przystań” może mieć kluczowe znaczenie w kontekście widocznej coraz bardziej na horyzoncie wizji gruntownego remontu budynku teatru.

Jaki jest teatr im. J. Osterwy po dwóch latach pana urzędowania?

Kiedy przyszedłem do teatru to wiedziałem jedynie tyle, że boryka się on ze stałym odpływem publiczności. Moja poprzedniczka, Dorota Ignatjew, nie realizowała podobno planów repertuarowych na podstawie których wygrała konkurs i taki był tego efekt. Postanowiłem tę kwestię uporządkować. Pojawił się jednak inny problem, który mnie zaskoczył, czyli fatalny stan techniczny budynku. Przez lata problem był ukrywany i w konsekwencji stan degradacji budynku został przekroczony: mamy pływające fundamenty i problem z dachem, który po prostu gnije. Ujmując obrazowo: cały budynek się rusza. A zatem musiałem uporać się z kwestiami organizacyjnymi, artystycznymi, ale również z technicznymi. Dodatkowo była pandemia, która źle wpłynęła na zdrowie i morale pracowników. Teraz teatr wychodzi z trudnych doświadczeń: pandemii, wojny i straty naszych kolegów, Witolda Kopcia i Przemysława Gąsiorowicza. To był zatem ciężki czas: żałoby i tąpnięcia frekwencji, bo sytuacja na Ukrainie nie zachęcała do teatralnej rozrywki. A przed nami niewiadoma.

Pesymistyczny obraz pan kreśli, a jakieś pozytywy?

Jest ich sporo. Wyłoniła się grupa ludzi, która zrozumiała powagę sytuacji i która postanowiła zawalczyć o to by Teatr Osterwy przetrwał. W czasie covidu, który przecież nie wiadomo, jak długo miał trwać, część pracowników zrozumiała, że naszym głównym źródłem dochodu nie będą bilety, ale środki pozyskane w inny sposób. I środki te zaczęliśmy zdobywać dołączając w ten sposób do wąskiego grona teatrów posiadających platformę VOD, realizujących najwyższej jakości spektakle w formie on-line. Miało to zresztą wymierne przełożenie w postaci nagrody głównej dla spektaklu Nad Niemnem podczas 45. Opolskich Konfrontacji Teatralnych. Ważne było też powstanie zespołu planowania repertuarowego, bo wcześniej tworzeniem repertuaru zajmowało się tylko parę osób. Dzięki temu zespołowi udało nam się, jako jednej z nielicznych instytucji w Lublinie, bardzo dynamicznie reagować na zmieniające się okoliczności oraz regulacje rządowe.

Skoro wspomniał pan o planowaniu repertuaru, jak się to robi?

Jest to duży proces logistyczny, który wcześniej był zaburzony, pewnie ze względu na inne priorytety – osiąganie sukcesów poprzez wyjazdy i zaproszenia na festiwale. Moje wnioski były natomiast inne, bardziej „przyziemne”. Jesteśmy teatrem wojewódzkim, który żyje ze środków publicznych i musi obsługiwać całe województwo. Dlatego też robimy „objazd” w postaci sceny Reduta, która z roku na rok się rozwija. W sieci partnerskich scen jest już 12 instytucji kultury z całej Lubelszczyzny, ostatnio podpisaliśmy porozumienie z Łukowskim Ośrodkiem Kultury. Mamy zatem dużą scenę, małą i to co nazywamy Redutą. Dlatego, by grać dwa-trzy spektakle równolegle musieliśmy uzyskać tzw. rozdzielność aktorską, sprzętu i techniki. Nasz zespół aktorski jest tak zgrany, że w każdych warunkach daje popisowe występy, z kolei jeśli o scenografię to przechodzimy z ogromnych, „bizantyjskich” na minimalistyczne, bardziej też ekologiczne, gdzie kluczową rolę odgrywa przestrzeń - światło, projekcja i bryły - a nie „dekoracja ze sklejki”. Jest to zresztą zbieżne z zamysłem naszego patrona, Juliusza Osterwy, który podkreślał, że w teatrze przede wszystkim liczy się aktor, potem kostium i odpowiednie oświetlenie.

Liczy się aktor, ale też budynek. Ten jest w fatalnym stanie i czeka go gruntowny remont. Kiedy początek i jakie koszty?

Pieniądze na remont zostały zaakceptowane przez marszałka Stawiarskiego, który uznał to za inwestycję strategiczną. Pierwsze środki, na które pisaliśmy tzw. fiszki, mają pochodzić z KPO, a część z RPO. Teraz czekamy na ich uwolnienie. Najnowsza ekspertyza pokazała, że potrzebujemy „na już” 12 mln zł, żeby zrobić większe, konieczne remonty, bez których remont generalny będzie tylko coraz droższy. Zamknięcie budynku jest niestety realną opcją, rzecz w tym żeby było to zamknięcie z powodu remontu, a nie z powodu niemożności powstrzymania degradacji. Tak czy inaczej przygotowujemy się, już nie tylko mentalnie, na funkcjonowanie „nomadyczne”.

Gdzie „teatralni nomadzi” trafią?

Będziemy „w rozproszeniu”. Różne działy w kilku miejscach, pracownie tu, biura tam, a grać będziemy w różnych miejscach w Lublinie i na Lubelszczyźnie. Trafimy zapewne do Centrum Spotkania Kultur, a tamtejsza duża scena będzie dla nas wyzwaniem. Na szczęście powoli sieć partnerska w ramach sceny Reduta, staje się naszą – jak to nazywamy – trzecią sceną, więc możemy grać w różnych mniejszych ośrodkach. Mamy w końcu odpowiednie narzędzia technologiczne by działać w sieci. Generalnie już teraz wszystkie nasze spektakle są zrobione według zoptymalizowanych parametrów produkcyjnych, tak by można je było zaadaptować na różne sceny. Mamy rzuty górne wszystkich naszych scen partnerskich i scenograf, który tworzy scenografię, wie, że „trzon” wyrazu artystycznego musi być na gdzieś na środku sceny, a pozostałe elementy mają być ruchome – rozszerzane lub zawężane, w zależności od potrzeb. Wszystko jest zoptymalizowanie – do ideału, że żaden element dekoracji nie może być cięży niż 20 kg i musi być możliwy do uniesienia przez jedną osobę, dojdziemy, mam nadzieję, w miarę szybko. Jesteśmy powoli coraz bardziej mobilni i możemy elastycznie reagować na zmieniające się okoliczności.

Ma pan opozycję w teatrze?

Jak w każdej instytucji mamy i w Osterwie cały przekrój społeczeństwa. Nigdy nie będzie tak, że wszystkim wszystko się będzie podobać. Dla mnie to wielka lekcja, bo do tej pory zarządzałem zespołami, których członkowie chcieli ze mną współpracować, więc opozycja była zawsze merytoryczna, kreatywna wręcz, a tu przyjechałem na początku trochę, jak strażak do pożaru. Inny początek zarządzania, a zatem innego rodzaju opozycja. Z jednej strony są oczywiście obawy, jeśli chodzi o repertuar, czy nie będzie „moherowo”, czyli za bardzo klasycznie albo, że będę sprowadzał do teatru swoich kolegów aktorów z Warszawy. Z drugiej strony są zrozumiałe obawy o utratę stanowiska u ludzi, którzy przyzwyczaili się do tego, że to jest nie tylko ich miejsce pracy, ale być może i miejsce, które tworzy ich tożsamość. Ja myślę jednak bardziej praktycznie. Nie chodzi o o moje „lubię - nie lubię”, czy uznanie dla danej osoby. Każdy ma swój, często ciekawy potencjał. Jednak odpowiadam za dobre i optymalne funkcjonowanie instytucji, która jest finansowana z publicznych pieniędzy. I z tego jestem i będę coraz ściślej rozliczany. Nasza instytucja ma stu kilkunastu pracowników etatowych. Jedni, głównie aktorzy, tęsknią za poprzednią dyrektor, bo było „światowo”, były wyjazdy na festiwale ze spektaklami robionymi przez dobrze zapowiadających się, często młodych reżyserów, a ja od tego odszedłem i postawiłem na widza lubelskiego, lokalnego. Inni tęsknią jeszcze za czasami Krzysztofa Torończyka, „bo chodziło się normalnie, spokojnie do pracy i z powrotem i wszystko grało.” Z perspektywy tych ostatnich rozwiązanie jest proste, trzeba wrócić do tego, co było dwie dyrekcje temu. Sęk w tym, że tamtego świata już nie ma. Świata, w którym Teatr Osterwy był jedynym teatrem w okolicy, do którego i tak wszyscy przyjdą, bo gdzie mieliby pójść. Niestety wiele się zmieniło w ciągu ostatnich siedmiu lat. Nie dość, że sam Lublin jest coraz większym tyglem teatralnym na niespotykaną w Polsce skalę, to są tu regularnie pokazywane świetne propozycje z całej Polski, a odległość do Warszawy na tyle się „zmniejszyła”, że regularnie słyszę od potencjalnych widzów , że kiedyś chodzili do Osterwy, a teraz regularnie jeżdżą na spektakle do stolicy. Jednak najszersza myślę, jest „opozycja” - po części zrozumiała, choć nie do końca sprawiedliwa - polegająca na przeświadczeniu, że nadal iście nie-godny poziom wynagrodzenia, którego mi się nie udało w tempie dotrzymującym inflacji i wzroście cen podwyższyć, miałby być związany z jakimś niewłaściwym wydaniu środków im należnych. Pandemia z jednej strony zaburzyła wpływy instytucji, które w poprzednich latach nie były niestety oszałamiające, z drugiej strony pewne wsparcia covidowe oraz ulgi rządowe opóźniły wyłonienie się
prawdziwego stanu rzeczy. Dodać trzeba też, że plan finansowy na obecny rok był tworzony we wrześniu 2021. Nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie aż taki wzrost cen, inflacja oraz, że wybuchnie wojna, która jeszcze będzie dodatkowym tąpnięciem finansowym?

Pojawiły się ostatnio wobec pana zarzuty: jeden z nich brzmiał, że często zmienia pan dyrektorów? Pan odpowiada, że to holenderski model zarządzania. Na czym polega?

Holenderski w tym przypadku znaczy tyle co praktyczny, pragmatyczny. Trzeba coś spróbować, żeby stwierdzić, że coś nie działa, albo, że trzeba inaczej. Dyrektorów było do tej pory trzech, a teraz jest czwarty. Częsta zmiana na tej pozycji nie była i nie jest oczywiście moją receptą na zarządzanie teatrem. Kiedy zostałem poproszony o pełnienie obowiązków dyrektora, byłem przekonany, że chodzi tylko o doraźne uspokojenie nastrojów, o spokojne ustawienie repertuaru, który sprawi, że wróci do Teatru Osterwy stała publiczność. Pierwszy dyrektor, który ze mną zaczynał, był z nami miesiąc po czym wycofał się ze względów zdrowotnych. Potem, kiedy w pierwszym miesiącu okazało się, że nie tylko ze względu na potrzebę radykalnego uruchomienia obszaru pozyskiwania środków pozabudżetowych, ale również na tragiczny stan budynku, trzeba postawić na pisanie wniosków, przyjąłem osobę, której kompetencja była zgodna z tym wyzwaniem. Z góry było wiadomo, że kiedy pojawią się środki europejskie (prawie 80 mln przyp. red), które przyznał nam marszałek, to ona będzie prowadzić projekt inwestycji. Okazało się jednak, że w planowanym terminie tych środków nie będzie, wówczas nie było sensu by dalej została na stanowisku. Od stycznia 2022 r. nową zastępczynią była wieloletnia zasłużona dla Teatru Osterwy scenografka i wieloletni kierownik techniczny tego teatru, a zadaniem jakie przed nią postawiłem było odbudowanie pionów poza-artystycznych teatru do stanu. Jednak zaraz potem zaczęła się wojna na Ukrainie, która zweryfikowała mój plan. Okazało się bowiem, że największym wyzwaniem, jakie nas czeka w obecnej i przyszłej rzeczywistości jest po prostu przetrwanie, że trzeba radykalnie zmienić myślenie o tym, jak teatr powinien funkcjonować. Uznałem więc, że antypodą dla mojej dynamicznej duszy powinien być ktoś z szeroko rozumianego biznesu. Dlatego postawiłem na Jaceka Piwkowskiego, cenionego wykładowcę WSEI, który potrafi szybko zoptymalizować procesy, ale również językiem zwykłego artysty umie wytłumaczyć czemu jest tak a nie inaczej.

W teatrze była kontrola, okazało się, że błędnie naliczone zostały nagrody roczne, urząd marszałkowski nakazał ich zwrot, ale część pracowników zapowiedziała, że pieniędzy nie odda. Udało się wypracować rozwiązanie?

Trzeba przypomnieć, że sprawa jest formalna i dotyczy okresu pandemii, kiedy nie było jasne jakie podstawy prawne stosować do wypłaty wynagrodzeń, bo z jednej strony teatr był zamknięty, a z drugiej normalnie pracowaliśmy. Przy okazji kontroli, o którą sam poprosiłem, okazało się, błędna była podstawa prawa do wypłaty, a nie samo jej naliczenie. Błędne naliczenie było tylko w jednym przypadku. Zalecenie o zwrot środków było zaleceniem formalnym i chodziło o zwrot do kasy teatru, a nie - jak błędnie podawały niektóre nierzetelne media - do kasy urzędu. I żeby była pełna jasność: nagrody są wypłacane ze środków, które teatr pozyskuje ze sprzedaży biletów lub z innych źródeł pozabudżetowych. W tym przypadku chodziło również o środki otrzymane z Ministerstwa Kultury w ramach wsparcia covidowego. Formalnie po takim zwrocie mógłbym jeszcze raz wypłacić te środki, już według właściwej podstawy prawnej. Większość pracowników stwierdziła w oficjalnych odpowiedziach, że już skonsumowała środki. Rozwiązaniem jest nowy regulamin wynagrodzeń, który opisuje wypłatę wynagrodzeń w czasach kryzysowych, takich jak covid.

Na koniec, zejdźmy z planety „teatr” na planetę „rodzina”. Od ponad roku mieszkacie w Lublinie w komplecie. Dobrze wam się żyje?

Dobrze. Wszystko jest inaczej. Wcześniej mieszkaliśmy na wsi pod Warszawą w dużym domu, teraz w samym centrum Lublina na stu metrach. Ale Lublin jest łaskawy swoją ludzką skalą. Wszędzie jest blisko, przypomina mi to Amsterdam, tyle, że to co tam na rowerze, to tu na piechotę. Podoba mi się spokój ducha jaki ludzie tu okazują. Widać, że nie jedno przeszli i przetrwali. To daje nadzieję właściwą postawę w ciężkich czasach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski