Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłumy na castingu do filmu Smarzowskiego. Oni chcą być w "Wołyniu" (ZDJĘCIA, WIDEO)

Małgorzata Szlachetka
Pan Dionizy sam wywodzi się z Wołynia. Być może dlatego chce zagrać w filmie o wojennych wydarzeniach w tym miejscu.
Pan Dionizy sam wywodzi się z Wołynia. Być może dlatego chce zagrać w filmie o wojennych wydarzeniach w tym miejscu. Małgorzata Genca
Pan Dionizy z Lublina miał dwa lata, kiedy razem z rodziną musiał uciekać z Wołynia. W czwartek przyszedł na casting do filmu o rzezi wołyńskiej.

- Mojego dziadka zabił Ukrainiec. Wracał z kościoła, ale do domu nie doszedł. Tata z ciocią znaleźli jego ciało w lasku i pochowali na miejscowym cmentarzu - wspominał pan Dionizy.

Lublinianina spotkaliśmy w w czwartek na castingu do filmu "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.

- Trzeba było opuścić Zasmyki pod Kowlem, wieś w której rodzice brali ślub, a brat szedł do komunii. Zostawiliśmy tam wszystko - dodał.

Dlaczego przyszedł na casting właśnie do "Wołynia"? - Bo, jak przyznał - "ciągnie człowieka do korzeni". Pan Dionizy przekonywał, że mógłby zagrać nawet Ukraińca, jeśli będzie taka potrzeba. Wołyń nadal jest dla niego ważnym miejscem. Jeździ na Wschód, żeby porządkować opuszczone, polskie cmentarze. Swojemu dziadkowi w Zasmykach postawił krzyż.

- Jeśli się dostanę do filmu, to nie będzie moje pierwsze statystowanie - mówił nasz rozmówca.

- W 1975 roku zagrałem radzieckiego żołnierza w rosyjskim filmie, który był kręcony na ulicach Lublina. Jak przez plac Wolności i Narutowicza przejechały czołgi, to trzeba było potem asfalt wymieniać - przypominał.

Pan Dionizy był jedną z setek osób, które przyszły w czwartek na organizowany w KUL casting. Po godzinie 12 kolejka czekających ciągnęła się przez cały korytarz. - Mieliśmy przygotowane 200 kart, ale szybko się skończyły. Musieliśmy kserować kolejne - relacjonował Paweł Mlak z krakowskiej agencji castingowej Outside. I dodał: - Cieszymy się z tak dużego zainteresowania. Często przychodzą całe rodziny, żeby potem wspólnie zagrać.

Casting został zorganizowany w trakcie zdjęć. Wśród czekających na swoją kolej byli także ci, którzy już statystowali u Smarzowskiego. W czasie zdjęć do "Wołynia", jakie były realizowane w Muzeum Wsi Lubelskiej. (Przypomnijmy, że ekipa postawiła w skansenie dodatkowe chaty.)

Mariusz Kałuża zagrał ukraińskiego mieszkańca wsi.

- To jest przygoda, chociaż na planie głównie się stoi i czeka. Mimo to, warto spróbować. Nawet na Facebooku promowałem dzisiejszy casting - przyznał pan Mariusz.

Stojąca obok pani Danuta dopowiedziała, że nieco zaskoczył ją sposób charakteryzacji, który polegał na ubrudzeniu rąk statysty, tak żeby wyglądały na bardziej spracowane.

- Jak raz zostałem najbardziej ze wszystkich "dobrudzony", to okazało się, że akurat tego dnia mam nie grać. Później miałem problem z domyciem tej charakteryzacji - śmiał się pan Mariusz.

Ekipa filmowa w lutym ma wrócić do Lublina.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski