Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To był istny horror!

Ewa Czerwińska, Kamil Krupa
W mieście jeździło się nieźle, ale na trasach w regionie było zdecydowanie gorzej.
W mieście jeździło się nieźle, ale na trasach w regionie było zdecydowanie gorzej. Jacek Babicz
Wielu lublinian, którzy wyruszyli w podróż w czasie minionego weekendu, ma dziś co opowiadać. Fatalna aura utrudniła drogę pociągom i autobusom. Rekord spóźnień: 8 godzin - pobił z soboty na niedzielę pociąg relacji Kraków - Lublin.

Traumatyczną podróż w nieogrzewanych wagonach przeżyli w sobotę pasażerowie pociągu Bydgoszcz - Lublin. - Pociąg stanął na dworcu Warszawa Wschodnia na godzinę, a my telepaliśmy się w lodowatych wagonach - relacjonował Artur Minkowski, student. - W toalecie nie domykało się okno, wiało śniegiem. Na korytarz też, bo drzwi między wagonami się nie domykały. Do tego brud i smród. Dojechaliśmy do Lublina z 50-minutowym opóźnieniem.

Marek Kowalik i Krzysztof Rybak, kierowcy PKS, nie dowieźli w sobotę pasażerów do Kłodzka. - Koło Barda, między Ząbkowicami Śląskimi a Kłodzkiem, drogę zablokowały ciężarówki, które nie mogły wgramolić się pod górę. Policja przepuszczała tylko osobowe z łańcuchami - opowiadali.

8 godzin spóźnił się z soboty na niedzielę pociąg relacji Kraków - Lublin

- W sobotę był istny horror - oceniał pan Krzysztof, kierowca busa "Galicja" relacji Lublin - Rzeszów. - Kiedy wjeżdża się z województwa podkarpackiego na Lubelszczyznę - widać inny świat. Na Podkarpaciu jeździły piaskarki, pługi, a u nas bielusieńko. Szczególnie niebezpiecznie było na drodze wiodącej przez Lasy Janowskie, a na zjeździe do Stróży za Kraśnikiem - ślizgawka.

Jeszcze gorzej jest na drogach wojewódzkich. Tadeusz Siurek pokonywał w sobotę trasę Łuków - Lublin - Biała Podlaska. - Warunki fatalne - narzekał. - Dopiero wieczorem poszły pługi.

- Bieszczady są chyba lepiej odśnieżone - denerwował się Janusz Filipek, właściciel firmy przewozowej. - Mamy opóźnienia. Na drogi powiatowe busów wcale nie puszczam, bo tamtędy nawet ciągnik nie przejedzie. Życie pasażerów jest dla mnie najcenniejsze.

Na kolei nie lepiej. Zamarzały rozjazdy. Rekordzistą opóźnień okazał się skład z Krakowa. Zamiast kwadrans po godz. 21 w sobotę, przyjechał na stację około piątej rano następnego dnia. W niedzielę nie było łatwiej. - Wciąż czekamy na pociąg z Wrocławia, który powinien być u nas o 15.55 - mówił nam w niedzielę wieczorem Leszek Komsta, dyspozytor na Dworcu Głównym PKP w Lublinie. - Pięć godzin opóźnienia będzie miał też skład jadący z Krakowa.

Na dworcu w Kielcach razem z narzeczonym utknęła w drodze do Lublina pani Barbara. Zadzwoniła do redakcji. - Nikt tutaj nie wie, o której godzinie przyjedzie jakikolwiek pociąg. Spotkałam pasażerów jadących z Lublina do Wrocławia, którzy mówili, że czekają już kilka godzin - opowiadała.

Problemów nie miały za to pociągi relacji Lublin - Warszawa - Bydgoszcz. Wszystkie odjeżdżały punktualnie, według rozkładów.

W samym Lublinie pasażerowie MPK nie mieli powodów do narzekań. Oprócz kilkuminutowych opóźnień, wszystkie pojazdy jeździły zgodnie z rozkładami. - Nawet w najbardziej newralgicznych miejscach, np. na os. Lipniak, gdzie zawsze miały problemy z wjazdem na wzniesienia, ruch odbywał się płynnie - poinformował nas wieczorem dyspozytor MPK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski