Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tokio 2020. Trzecie złoto Anity Włodarczyk, pierwszy medal Malwiny Kopron. "W rzucie młotem jesteśmy potęgą!"

Przemysław Franczak, Tokio
Anita Włodarczyk z trzecim złotem olimpijskim. Malwina Kopron zdobyła brąz
Anita Włodarczyk z trzecim złotem olimpijskim. Malwina Kopron zdobyła brąz Pawel Relikowski / Polska Press
- Anita jest królową rzutu młotem, więc ja mogę być księżniczką – śmiała się we wtorek na Stadionie Olimpijskim w Tokio Malwina Kopron. Bal zakończył się chwilę wcześniej. Włodarczyk po raz trzeci z rzędu zdobyła złoto igrzysk, a jej młodsza koleżanka swój pierwszy brąz.

Anita Włodarczyk swój trzeci tytuł mistrzyni olimpijskiej wzięła tak, jak w sklepie ściąga się towary z półki. Nerwy były może tylko po jej pierwszym spalonym rzucie, ale z każdym następnym powiększała przewagę nad rywalkami. Akurat w tym dniu – może poza srebrną medalistką Zheng Wang i Kopron – słabiej dysponowanymi. Do zwycięstwa wystarczyło 78,48 m.

- Ten wynik nie jest istotny, najważniejszy jest trzeci złoty medal. To było moje marzenie, żeby trzeci raz z rzędu zostać niepokonaną – mówiła potem Anita, a na głowie miała przeciwsłoneczne okulary w kształcie kół olimpijskich. - W pewnym momencie wiedziałam, że już nikt mnie nie przerzuci. Tutaj wygrywała głowa i doświadczenie, bo na pewno wszystkie byłyśmy dobrze przygotowane. Natomiast kwestia psychiki odegrała najważniejszą rolę. Cały czas wierzyłam, że wrócę na szczyt i mimo, że sezon nie zaczął się dobrze, to byłam tu spokojna. Potrzeba było czasu i to co zrobiliśmy z trenerem to jest mistrzostwo olimpijskie do kwadratu. Formę przygotowaliśmy w dziewięć miesięcy. Wcześniej, żeby zdobyć medal musiałam tak naprawdę trenować kilka lat. Teraz to było coś niesamowitego, ale to dzięki temu, że miałam supersztab medyczny, po dwóch ciężkich latach wróciłam na szczyt.

Królowa jest tylko jedna, długo zresztą świętowała na płycie stadionu przedłużenie rządów, ale księżniczka też pokazała pazur. Wprawdzie w ostatniej próbie przerzuciła ją Chinka, ale medal to medal.

- Kiedy rzucała Kanadyjka, Anita podeszła do mnie i powiedziała: nie patrz! No dobra, nie patrzę, ale powiedz mi, jak rzuciła. Anita pokiwała głową, że słabo, a ja tak patrzę na nią i nie wiem, czy ja już jestem medalistką czy nie? Tak! I powiem szczerze, że w tym momencie nie sądziłam, że Chinka się jeszcze zbierze. Przy takich emocjach, jakie miałam w sobie, już nie byłam w stanie odpowiedzieć. Ale medal jest, prawdę mówiąc moja rodzina bardziej od mnie wierzyła, że go zdobędę. Tak się spełnia marzenia – opowiadała 26-letnia Kopron, która również jest po poważnych przejściach zdrowotnych.

- Ja też miałam kilka ciężkich lat, też miałam operację po igrzyskach w Londynie. Dostałam mocno w kość, wpadłam w duży dołek. Miałam problem z problem z kolanem rok temu, miałam problem z jajnikiem, gdy tak naprawdę ledwo mnie uratowali w szpitalu zakaźnym. Było bardzo ciężko. Zebrałam się w sobie i teraz bardzo się cieszę, bo właśnie na ten medal pracowałam całe życie – mówiła Malwina.

Oprócz rodzin to właśnie lekarze i fizjoterapeuci byli głównymi adresatami podziękowań, co sporo mówi o ostatnich latach obu medalistek. Ale mimo bólu i kłopotów idą dalej – już są plany na igrzyska w Paryżu za trzy lata.

- Może nie uwierzycie, ale ja nigdy tam nie byłam, więc mam nadzieję, że jeszcze tam się zobaczymy – śmiała się Włodarczyk. - W wiosce cały czas żartowaliśmy z doktorem Śmigielskim, że na pewno nie będę kończyła kariery, bo mimo, że mam 36 lat, to tutaj wiek nie gra roli. Jestem zregenerowana i jeszcze na pewno będę trenować.

Gdyby rzeczywiście pojechała na swoje piąte igrzyska, to miałaby szansę wyrównać rekord Roberta Korzeniowskiego, który ma cztery tytuły mistrza olimpijskiego. - A może jeszcze zacznę rzucać dyskiem? Swoją karierę zaczynałam właśnie od tej konkurencji, mam rekord życiowy 52 metry, więc mogę raz w tygodniu zacząć się bawić – puszczała oko Anita.

Do kompletu siódme miejsce w konkursie zajęła Joanna Fiodorow. Po zawodach niespodziewanie ogłosiła zakończenie kariery. - Mam 32 lata na karku i nadszedł czas, żeby zająć się swoim życiem, a nie tylko młotem. Ostatni start zaplanowałam na Memoriale Kamili Skolimowskiego, a potem będą już wolną kobietą – mówiła.

To jednak koniec emocji w rzucie młotem, dziś o 13.15 polskiego czasu rozpocznie się finał mężczyzn. - Mam nadzieję, że będzie złoto i srebro, bo kurczę, w młocie jesteśmy potęgą! - mocno zaakcentowała ostatnie słowo Kopron. - Jutro z moim medalem jadę na konkurs mężczyzn i bardzo trzymam kciuki za Pawła Fajdka i Wojtka Nowickiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tokio 2020. Trzecie złoto Anity Włodarczyk, pierwszy medal Malwiny Kopron. "W rzucie młotem jesteśmy potęgą!" - Gazeta Krakowska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski