Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tokofobia: lęk, który zaczyna się w brzuchu

Gabriela Bogaczyk
123RF
Coraz więcej kobiet panicznie boi się porodu. Tokofobia - tak właśnie nazywa się ten lęk. Potrafi spowodować paraliż albo napady histerii. Co jest jego przyczyną? Lekarze mówią, że media, które fałszywie kreują rzeczywistość. Ciężarne odpowiadają, że ich strach ma jak najbardziej realne podłoże.

Kobiety, a wśród nich przyszłe matki, słyszą i czytają mrożące krew w żyłach historie rodzących koleżanek. Oto kilka przykładowych relacji z Lubelszczyzny.

„Nie można było się doprosić o lek przeciwbólowy. Trauma z tego dnia zostanie ze mną do końca życia. Nie chcę nawet myśleć o bólu, jaki towarzyszył mi jeszcze długo po porodzie. Ledwo mogłam się przekręcić na bok. Ten szpital to jakaś pomyłka. Na pewno nie jest to porodówka przyjazna kobietom. Ledwo można było się doprosić o paracetamol”. Albo: „Słyszałam uwagi typu: to jest poród i to ma boleć, ja urodziłam, to i pani urodzi. Dostałam dolargan. Nikt nie proponował mi innych metod łagodzenia bólu, np. gazu, który szpital deklaruje, że posiada”. Kolejne dramatyczne wspomnienie: „Cierpiałam nieziemsko, ból był obezwładniający, nie mogłam przeć ani zapanować nad sobą, całkiem opadłam z sił, błagałam o pomoc, gdy skurcze ustały, po prostu wyciśnięto mi dziecko. To jakieś średniowiecze!”. Kolejna młoda matka: „Nie tylko nikt nie zapytał mnie o zgodę na obecność studentów, ale nawet pozwolono im mnie zbadać. Ból odbierał mi świadomość, nawet nie miałam jak protestować, nie wiedziałam, co się dzieje. Czuję się wykorzystana!”. I najbardziej wstrząsające wyznanie po urodzeniu dziecka: „Nikt mnie nie zbadał na oddziale poporodowym. Po wyjściu ze szpitala, trzy miesiące spędziłam wyjąc z bólu. Pamiętam, że przez ten ból nie mogłam spać miesiącami. Skończyłam u psychiatry. Więcej dzieci nie mam, bo się boję”.

Panika na myśl o bólu

Kobiet, które panicznie boją się porodu, jest coraz więcej. U niektórych pojawia się on dopiero w czasie ciąży. Inne jasno i otwarcie mówią, że nie chcą mieć dzieci z lęku przed bólem. Psychoterapeuci i psychiatrzy potwierdzają, że zgłaszają się do nich kobiety w drugiej lub trzeciej ciąży, bo mają traumatyczne i bolesne doświadczenia z poprzednich porodów.

- Fobia jest tego typu sytuacją, kiedy wiem, czego się boję, tylko nie jestem świadom dlaczego. Kobiety z tokofobią boją się porodu i starają się zminimalizować ryzyko związane z tymi obawami. Głównym czynnikiem sprawczym tokofobii jest założenie, że poród będzie boleć oraz przykre wspomnienia z poprzedniech porodów - wyjaśnia prof. Andrzej Czernikiewicz, wojewódzki konsultant ds. psychiatrii.

Według fińskich danych, 80 proc. kobiet boi się bólu związanego z porodem. Natomiast z norweskich badań wynika, że 6 - 10 proc. kobiet cierpi na tokofobię.

- Można stwierdzić, że mniej więcej co dziesiąta z tych kobiet przekształca lęk przed bólem porodowym w tokofobię - komentuje prof. Czernikiewicz.

W Polsce podobnych danych, jak dotąd, brak. Oficjalnych, bo w gabinetach psychologów i psychiatrów kobiety coraz częściej skarżą się na tokofobię.

Oswoić się z lękiem

Lekarze rozróżniają jej trzy rodzaje. Pierwotna występuje u kobiet, które jeszcze nigdy nie były w ciąży. Boją się one samego porodu, martwią się, czy dziecko urodzi się zdrowe oraz obawiają się procesu powracania do formy. Natomiast wtórna tokofobia pojawia się u wieloródek, które mają już za sobą co najmniej jeden poród. To kobiety, które w przeszłości doznały traumy związanej z urazem psychicznym lub fizycznym podczas porodu. Jest też tokofobia, która występuje u kobiet depresyjnych. Ze względu na zajście w ciążę, mogą się obawiać, że ich stan psychiczny znów może przynieść kolejne stadium depresji. Na tokofobię podatne są kobiety, które w życiu codziennym gorzej znoszą ból. U nich ryzyko tokofobii jest znacznie większe.

Jak rozpoznać paniczny strach przed porodem? - Takie ciężarne z całych sił chcą uniknąć spodziewanych dolegliwości. Czyli np. dużo wcześniej widać u nich presję do wykonania cięcia cesarskiego na życzenie albo na stosowanie zewnątrzoponowego znieczulenia - wyjaśnia wojewódzki konsultant. Im bliżej porodu, tym bardziej objawy będą się nasilały. Pojawiają się takie symptomy, jak np. kołatanie serca, uczucie duszności, nudności, zaburzenia snu, kłopoty z zaśnięciem, zmniejszenie apetetu.

Kobiety sparaliżowane strachem przed bólem podczas porodu uciekają się do różnych desperackich pomysłów. Proszą lekarzy rozmaitych specjalizacji o wystawienie zaświadczenia do cięcia cesarskiego lub znieczulenia zewnątrzoponowego. - Dostajemy coraz częściej zaświadcznia od ortopedów, okulistów czy psychiatrów. Nic nam wtedy w zasadzie nie pozostaje, jak zastosować się do tych zaleceń. Niedawno sprawdziłem takie wskazania od neurologa pacjentki. Po rozmowie telefonicznej z lekarzem okazało się, że pacjentka nie leczy się już od 5 lat. Pojawiła się ostatnio tylko po to zaświadczenie - wspomina położnik ze szpitala klinicznego w Lublinie.

Niektórzy lekarze uważają, że obecnie trwa moda na tokofobię, ponieważ uważa się, że wszystko w życiu powinno być łatwe i przyjemne. - Zapominamy, że te przyjemne rzeczy nieraz muszą się rodzić w bólach - dodaje położnik.

Kobiety dotknięte lękiem przed traumatycznym porodem szukają też pomocy u psychoterapeutów. - Podczas sesji z pacjentkami staram się „odczarować poród”. Uświadamiam zawsze, że rzeczywiście jest to przeżycie bolesne, ale wiąże się z pięknem. Pozwala poznać czyste źródło miłości - zaznacza Monika Semczuk-Sołek, psychoterapeutka.

Spotkania ze specjalistami pomagają niektórym kobietom uporać się ze strachem przed porodem, poznać podłoże bólu i go „dotknąć”. Niekiedy może się okazać, że lęk wywołuje jedna z dwóch przyczyn. - Po pierwsze, chodzi o aspekt społeczny. Kobiety projektują na siebie negatywne wyobrażenie porodu poprzez wysłuchiwanie opowieści i przykrych historii koleżanek. Po drugie, ciężarne często są nieświadome źródła swojego strachu. W trakcie terapii może się okazać, że na przykład gdzieś daleko wstecz w rodzinie zmarło dziecko w trakcie porodu - wyjaśnia psychoterapeutka.

Znieczulenie na życzenie?

Po wieloletniej batalii zasada, że „ma boleć i już” miała trafić do lamusa. Od lipca tego roku znieczulenie zewnątrzoponowe przy porodzie naturalnym jest refundowane. Dzięki temu, za każde takie znieczulenie Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalom o 416 złotych więcej. Niestety, nie wszędzie to się udało.

Po zmianie przepisów, w całej Polsce wykonano już 3,5 tysiąca znieczuleń zewnątrzoponowych. W woj. mazowieckim z tej formy łagodzenia bólu skorzystało już 1,1 tys. rodzących, w Małopolsce 553, a na Śląsku 402. W całym naszym województwie od lipca wykonano... dwanaście znieczuleń zewnątrzoponowych przy porodzie naturalnym. Jaki jest tego powód? - Brak anestezjologów. Nie jest łatwo zapewnić lekarza anestezjologa do takiego zabiegu. Staramy się zabezpieczać kadry, ale jest to bardzo trudne - wyjaśnia prof. Jan Oleszczuk, wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii.

Prof. Oleszczuk uważa, że do znieczulenia zewnątrzoponowego powinny istnieć wskazania medyczne. Są to np. choroby układu krążenia, niektóre choroby płuc, schorzenia endokrynologiczne, padaczka, poważne wady wzroku. Zgodnie z nowym prawem wystarczy poprosić i nie mieć przeciwwskazań. - Każdorazowa prośba pacjentki o znieczulenie do porodu jest natychmiast przekazywana anestezjologom, którzy w zależności od możliwości kadrowych wykonują je lub nie - dodaje wojewódzki konsultant.

Lubelski NFZ podkreśla, że na bieżąco prowadzi monitoring wykonania przez szpitale znieczuleń do porodu. - Z tych informacji wynika, że niskie wykonanie znieczuleń w lipcu i sierpniu wiązało się m.in. z faktem, że możliwość jego rozliczania nastąpiła od lipca 2015 r., a więc w okresie urlopowym - tłumaczy Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego oddziału NFZ.

Wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii mówi, że mała liczba znieczuleń zewnątrzoponowych podczas porodu związana jest ze stosowaniem innych sposobów łagodzenia bólu. Do alternatywnych metod można zaliczyć środki farmakologiczne łagodzące ból, techniki oddychania, wsparcie osoby bliskiej.

- Bardzo często korzystamy z naturalnego wywoływania porodu poprzez cewnik Foleya. Jest to całkowicie bezpieczna metoda, pozwalająca prawie bezboleśnie uzyskać rozwarcie szyjki i skrócić czas aktywnej fazy porodu - mówi prof. Jan Oleszczuk.

Fundacja „Rodzić po Ludzku” jest zaskoczona tak niskimi wynikami Lubelszczyzny. - Oznacza to, że w tym regionie ograniczony jest dostęp do korzystania ze znieczulenia. Kobiety mają do niego prawo tylko w teorii. Lekarze z pewnością nie powinni też lekceważyć tokofobii - komentuje Joanna Pietrusiewicz, prezes Fundacji „Rodzić po Ludzku”.

Lubelszczyzna jest regionem, który ma najniższy w Polsce wskaźnik umieralności okołoporodowej. - To od wielu lat raj dla noworodków - podkreśla prof. Oleszczuk. Joanna Pietrusiewicz uważa, że powinna być również rajem dla matek. - Opieka okołoporodowa dotyczy matki i dziecka. Należy dbać o jakość zdrowia ich obojga - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski