Poprzedni sezon drużyna zakończyła z brązowymi medalami. To znacznie odbiegało od oczekiwań, zwłaszcza, że rok wcześniej MKS FunFloor zdobył wicemistrzostwo Polski. Jakie, według pana, były przyczyny takiego wyniku?
Byliśmy świadomi, że przychodzi trenerka, która będzie miała dużą robotę do zrobienia. Wieloaspektowo klub potrzebował takiego wstrząśnięcia i to nastąpiło. Początek sezonu napawał optymizmem i niektórzy już nam wieszali nawet złota na szyi. Natomiast druga część rozgrywek nam się rozjechała. Być może nastąpiło jakieś przesilenie, pewnie zostały popełnione błędy w przygotowaniu motorycznym i mentalnym. Myślę, że wnioski zostały już wyciągnięte i dlatego wierzę w zbliżający się sezon.
A czy choć przez chwilę pojawiała się w głowie prezesa myśl o rozwiązaniu kontraktu z trenerką Edytą Majdzińską, na którą spadła olbrzymia fala krytyki?
Nie. Trenerka ma pełne zaufanie. Oczywiście w głowie pojawił się smutek, gdyż trzeciego miejsca nikt nie zakładał w planach, kalkulacjach, a nawet w najczarniejszych scenariuszach. Od tego jestem jednak w klubie, żeby podejmować rozsądne decyzje. Jeżeli w mojej głowie pojawiałoby się takie coś, żeby po jednym sezonie dziękować tak znakomitej trenerce, o takim profilu, gdzie na początku wszyscy piali przecież z zachwytu, że to właśnie ona obejmuje zespół, to byłbym na pewno nierozsądną osobą. Krytyka oczywiście pojawiała się i to jest normalne w sporcie. To nie znaczy jednak, że i ja jestem bezkrytyczny, ani trenerka wobec siebie.
W trakcie trwania całego sezonu w drużynie było kilkanaście urazów, po których zawodniczki nie były zdolne do gry na dłuższy czas. Czy to miało wpływ na zatrudnienie nowego trenera przygotowania motorycznego i fizjoterapeuty?
Też. Nie chcę jednak, aby to wybrzmiało, że to jest konkretnie i personalnie ich wina. Moim zdaniem było popełnionych sporo błędów. Kontuzje, to jest takie zwierciadło przygotowania motorycznego, choć nie należy zapominać, że z częścią urazów weszliśmy już w sezon. W trakcie rozgrywek nie było tak naprawdę meczu, gdy mogliśmy wystawić optymalny skład. Dlatego postanowiliśmy sięgnąć po Konrada Szczukockiego, chyba najlepszego w tym momencie w Polsce specjalistę od przygotowania motorycznego w piłce ręcznej.
Przed kampanią 2024/25 do zespołu dołączy pięć nowych zawodniczek. Jak ocenia pan potencjał kadry, którą udało się finalnie zbudować na nowy sezon?
Jako przedsezonowa ocena, to uważam, że mamy zespół zmontowany na złoto i na super walkę w europejskich pucharach. Osobiście odbieram to jako swój sukces, że udało się przebić jakiś sufit, jeśli chodzi o transfery w piłce ręcznej. Sprowadzenie tych dziewczyn, to jest fajny krok klubu w stronę tego na czym mi bardzo zależało, czyli uwiarygodnić nasz klub w środowisku europejskim i menadżerskim. Po to, aby szła opinia, że klub jest fajnie zorganizowany, dba o zawodniczki, a przede wszystkim jest stabilny finansowo. Dzięki temu udało się podpisać kontrakt m.in. z Szimonettą Planetą. Jednym z tych kroków, aby Węgierka dołączyła do nas, był powrót do MKS-u Aleksandry Rosiak. Sylwia Matuszczyk, to oczywiście klasa sama w sobie i bardzo cieszę się, że także wraca do Lublina. Miałem olbrzymią satysfakcję, podpisując osobiście po kolei wszystkie kontrakty.
8 lipca drużyna wraca do treningów. Czy nowe zawodniczki są już w Lublinie i czy cała kadra spotka się na pierwszych zajęciach?
Polki już są w Lublinie, natomiast Szimonetta oraz Austriaczka Antonija Mamic i Holenderka Anouk Nieuwenweg pojawią się w weekend. Wszystkie nowe zawodniczki meldują się więc na pierwszym treningu. Bramkarka Weronika Gawlik przeszła natomiast operację stawu kolanowego po zakończeniu sezonu i liczę, że do pełnej dyspozycji wróci pod koniec pierwszej rundy. Z kolei skrzydłowa Julia Pietras jest po rekonstrukcji więzadła krzyżowego. Był plan, żeby rozpoczęła przygotowania z zespołem, ale będziemy jeszcze konsultować to z zawodniczką. Nie zamierzamy na pewno niczego przyspieszać, gdyż lepiej dmuchać na zimne po tak poważnym urazie.
Jakiej piłki ręcznej oczekuje pan od zespołu w sezonie 2024/25?
Przede wszystkim skutecznej, ale też efektywnej i efektownej. Dużo kibiców przychodzi przecież na nasze mecze i chce widzieć kawał fajnego handballu. Skuteczność to jest słowo klucz, ale najważniejsze jest to, aby wygrywać wszystkie starcia, choćby jedną bramką i zdobywać komplet punktów.