- Dziękuję. Chcę moją wiedzę szerzyć i uczyć innych. Brawo dla polskiej gastronomii. A teraz plan jest jeden - impreza - powiedziała Sylwia Stachyra zaraz po ogłoszeniu wyników.
W finale 7. edycji kulinarnego show pokonała Jana Kilańskiego z Warszawy i Ewelinę Łapińską z Białegostoku. Wśród dań przygotowanych przez Sylwię były m.in. tureckie pierożkami z farszem o smaku cebularza lubelskiego, zawijas nasutowski z kawiorem ze ślimaków, grasicę w formie kotletów z sosem miętowym, kiszone jabłka w kremie.
Jurorzy, czyli Wojciech Modest Amaro, Ewa Wachowicz, Maciej Nowak i Robert Sowa zgodnie stwierdzili, że był to najlepszy finał z wszystkich edycji Top Chefa.
Przypomnijmy, że Sylwia Stachyra pochodzi z Lublina, choć teraz mieszka w Warszawie. Jest kucharzem freelancerem oraz konsultantem. Wcześniej gotowała u Gordona Ramseya w Londynie, pracowała jako prywatny kucharz na jachtach i w rezydencji, prowadziła też swoją restaurację. W czasie trwania programu udzieliła nam szerokiego wywiadu o swoje pasji do gotowania.
- Tak naprawdę zawsze chciałam być kucharzem, ale należy pamiętać, że kiedyś pójście do gastronomika nie wiązało się z żadną karierą na przyszłość. Dlatego tata próbował mi wybić ten pomysł z głowy, ale ja zawsze gdzieś gotowałam. Na przykład po lekcjach zabierałam dzieci z mojej klasy i robiłam dla nich jajecznicę albo smażyłam frytki. Pamiętam, że kiedyś do domu weszła mama koleżanki i była załamana, ponieważ zobaczyła garnek z rozgrzanym olejem, a ja stałam na stołku i smażyłam, gdy reszta dzieci siedziała i obierała ziemniaki - wspominała w wywiadzie z Kurierem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?