18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tort bez wisienki, czyli nowości w lubelskiej muzyce (WIDEO)

PAF
Okładka "Heat" Piotra Kurka
Okładka "Heat" Piotra Kurka Materiały prasowe
Kulinarne porównania w dziennikarstwie muzycznym są nie tylko nieco wyświechtane, są też ryzykowną zabawą. Gdyby jednak chcieć znaleźć kulinarną analogię dla sceny muzycznej Lublina sprzed dziesięciu, piętnastu lat i tej, która jest obecnie, to proponowałbym odpowiednio: barszcz i tort (choć wciąż brak na nim wisienki). Oto kilka nowych argumentów, przemawiających za tym, że lubelska muzyka ma się coraz lepiej.

Ryzyko, o którym mówiłem wcześniej, wynika stąd, że nawet przed 15 laty można było znaleźć u nas ekscytujące projekty muzyczne, które zmiótł gdzieś wiatr historii. Ostatnio kolega poinformował mnie o płycie zespołu

More Experience

"From Acid Dreams" z 1997 roku (wydał ich Obuh Wojcka Czerna), głęboko zatopionej w psychodelicznym sosie. Przywołuję ich tu nie tylko dlatego.

Nawet przed 15 laty można było znaleźć u nas ekscytujące projekty muzyczne, które zmiótł gdzieś wiatr historii.

More Experience był w Lublinie równie kolorowym ptakiem, co pierwszy z "argumentów" za dobrą kondycją lokalnej sceny", czyli formacja Tatvamasi ("Tat Tvam Asi" w hinduskiej Upaniszadzie Chandogdze oznacza "jesteś tym"). Tatvamasi zaprezentowało ostatnio nowe single, będące kontynuacją dla EP-ki "Peleton zachwianych". Na dobrą sprawę można znaleźć wspólną myśl u nich i More Experience. Obydwa zespoły lubią długie, otwarte formy, z klimatem knajpianego jammowania. Różnica taka, że Tatvamasi za punkt wyjścia do improwizacji obiera raczej jazz, nieistniejący - albo przynajmniej w stanie hibernacji - More Experience: rock psychodeliczny.

W kompletnie innym kierunku zmierza Futurospekcja, solowy projekt obchodzącego wczoraj 25. urodziny Błażeja Gębury. Jak twierdzi Błażej, opublikowany na dniach numer "Łamacz" zwiastuje "nadchodzący, debiutancki, pełny album o nieustalonym jeszcze tytule." "Czy tak będzie brzmiała cała płyta?", pyta retorycznie artysta. Nie miałbym nic przeciwko.

Lubelska wersja nowoczesnego abstrakcyjnego hip-hopu, jaki z powodzeniem uprawia się na Zachodnim Wybrzeżu USA, wychodzi w południowo-wschodniej Polsce znakomicie. Przy całej swej rytmicznej złożoności i modernistycznym brzmieniu "Łamacz" ma jedną, cenną cechę: "potencjał parkietowy". Czytaj: nieźle buja.

POSŁUCHAJ UTWORU "ŁAMACZ"

Zespół Mohipisian objaśnia, że nawiązuje do rocka lat 60., a nieco funkowa sekcja rytmiczna w nowym singlu "Run" sugerowałaby, że są to lata 60. w Ameryce Północnej. Mimo to wciąż mam wrażenie, że równie dobrze znaleźliby się Anglii w XXI wieku. Może to przez styl śpiewania Sebastiana Adamskiego, może przez charakterystyczną dla wyspiarskiego indie-rocka perkusję Marcina Sekuły? Bez względu na opinię, możecie głosować na "Run" w konkursie "Hard Rock Rising 2013".

Żadnych wątpliwości co do wzorców grania nie mam w przypadku Michała Wendekera. Nowa piosenka "True" z EP o tym samym tytule to esencja amerykańskiego funka i blues-rocka w każdym calu. Lublinianin (choć może należy już go uznać za warszawiaka?) znany z konkursu Make More Music ma rzadko spotykaną barwę głosu i jeszcze rzadszy w Polsce sposób śpiewu, przypominający nieco wokal Lenny’ego Kravitza, Coreya Glovera z Living Colour czy

Terence’a Trenta D’Arby’ego

. Samo to wystarczy, by powiodło mu się na szerszych wodach.

Ostatni przypadek sprawia jeszcze więcej problemów identyfikacyjnych. Związany z modnym klubem Prepar projekt RUUR (Jan Michalec - trąbka, Chinaski - gramofony) dlatego, że nie dba o żadną przynależność gatunkową. Przez to można wrzucić ich jedynie do worka "bez definicji". Chyba że uprze-my się nazywać ich styl "electro-free-improvisation", "dark ambient" czy innym paskudnym tworem słownym. Warto sprawdzić ich utwór "41 14", by sprawdzić, jak przekłada się to na dźwięki.

Gdybym miał szukać owej "wisienki na torcie" dla lubelskiej muzyki, byłby nią Piotr Kurek (wydaje właśnie reedycję świetnej kasety "Heat"). Muzyk zdążył już wypracować unikalny styl, czerpiący równie mocno ze starych filmów sci-fi, co z eksperymentów Daniela Lopatina - znanego jako Oneohtrix Point Never - oraz

Emeralds.

Niestety, lubelska proweniencja Kurka jest coraz słabiej podkreślana i nie można mieć o to pretensji. Kurek ze swoim nowatorstwem i współpracą z portugalską wytwórnią Cronica jest już raczej obywatelem świata.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski