Jej początki z naszym kraju nie były łatwe. Zamieszkała nie w ośrodku dla uchodźców, ale wśród Polaków, przy ul. Dzierżawnej. Wkrótce rodzinę zaczął "odwiedzać" mężczyzna, który za pozostawienie ich w spokoju żądał 700 zł miesięcznie (pisaliśmy o tym w Kurierze). Sprawą zajęła się policja, ale sytuacja rodziny uległa tylko niewielkiej poprawie. W końcu Lejla zdecydowała się na przeprowadzkę. Rozwiodła się z mężem. Dziś mieszka w okolicach ośrodka przy ul. Wrońskiej. - Chciałam przenieść dzieci do SP nr 31, podstawówki mieszczącej się w pobliżu - tłumaczy. - Pojawiły się problemy. Okazało się, że dla moich dwóch córek nie ma miejsca. Odesłano mnie do innych szkół. W jednej z nich od dyrektorki usłyszałam, że o braku miejsc u siebie mówiła nawet w kościele - opowiada. - Ja przecież o tym nie mogłam słyszeć, bo jestem muzułmanką i nie chodzę do kościoła.
W końcu okazało się jednak, że w SP nr 31 miejsce dla jej córek się znalazło.
W ten sposób rozwiązał się tylko jeden problem Lejli. - Bardzo potrzebuję pracy - mówi. - Muszę mieć z czego utrzymać moje dzieci. Mam pozwolenie, mogę pracować legalnie. Kobieta wcześniej pracowała w firmie produkującej garmażerkę. Ale właściciel zwinął interes i nie zapłacił za pracę.- Winien jest mi ponad 300 zł - mówi. - Upominałam się o nie, ale bezskutecznie.
Lejla cały czas ma nadzieję, że uda się jej ułożyć życie w Polsce. - Chcę tu zostać na stałe - deklaruje. - Znam już trochę język, nie czuję się tak obco. Muszę jednak znaleźć pracę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?