Avia Świdnik prowadziła u siebie w domowym starciu z Wisłoką Dębica 1:0 i 2:1, ale w debiucie trenerskim Wojciecha Szaconia (zastąpił na tym stanowisku Wojciecha Makowskiego) podzieliła się punktami z ekipą z Podkarpacia (2:2). Strata świdniczan do czołówki tabeli się powiększa, a przecież w tym sezonie mieli oni skutecznie bić się o awans do drugiej ligi.
– Jesteśmy bardzo wkurzeni, wręcz od nas „kipi”. Kreujemy sobie sytuacje, cały czas mamy piłkę przy nodze, jednak przez nasze głupie błędy znów tracimy bramki i remisujemy te spotkanie. W końcu te fatum nasze musi się skończyć. Naprawdę biegamy jeden za drugiego, pokazujemy charakter, i w końcu musimy przełamać tą złą serię. Mam nadzieję, że od następnego meczu to w końcu „puści”, żebyśmy wygrali, bo naprawdę to dobrze wygląda. Prowadzimy grę, mamy sytuacje, ale tracimy te bezsensowne bramki mówi Mateusz Machała, 24-letni obrońca zespołu ze Świdnika.
Sobotnie starcie ułożyło się wybornie dla Avii. Już w 2. minucie Paweł Uliczny posłał prostopadłe podanie do Patryka Małeckiego, a doświadczony piłkarz nie miał najmniejszych problemów ze skierowaniem jej do siatki.
Jednak w 38. min ponownie był remis. Na prawym skrzydle „szarpnął” Dominik Kulon, który znalazł sposób na golkipera ekipy z Lubelszczyzny.
Zaraz po zmianie stron Małecki ponownie wpisał się na listę strzelców, ale jego trafienie nie zostało uznane, ponieważ jeden z jego kolegów znajdował się na pozycji spalonej. W 68. min nic już nie stanęło na przeszkodzie, żeby świdniczanie cieszyli się z drugiego gola. Futbolówkę zacentrował Igor Szczygieł, a Machała popisał się celną główka.
Wisłoka grała jednak do końca. W 89. min spotkała ich nagroda, kiedy to końcowy wynik spotkania ustalił Kacper Maik. Trzeba dodać, że świdniczanie przerwali passę czterech kolejnych zwycięstw ekipy z Dębicy.
– Na pewno pierwszy mecz w roli trenera, to duże emocje dla mnie. Byłyby bardziej pozytywne gdybyśmy dowieźli wynik i wygrali, bo punkty są nam bardzo potrzebne. Pierwsze 30. minut oceniam bardzo pozytywnie. Szybko strzeliliśmy gola i dominowaliśmy. Robiliśmy to, co sobie zakładaliśmy: w pressingu i budowaniu gry – wyjawia z kolei Szacoń. – Niestety, potem straciliśmy bramkę. Jeszcze w przerwie kilka korekt, wychodzimy na drugą połowę nieźle, było kilka sytuacji i gol na 2:1, ale w końcówce Wisłoka strzeliła na 2:2 i skończyło się remisem. Przede wszystkim czułem po chłopakach, że robili wszystko, żeby wygrać i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach uda się już zdobyć komplet punktów – dodaje szkoleniowiec.
Avia Świdnik – Wisłoka Dębica 2:2 (1:1)
Bramki: Małecki 2, Machała 68 – Kulon 38, Maik 89
Avia: Murawski – Dobrzyński, Machała, Rozmus, Popiołek, Uliczny, Małecki, Kalinowski (61 Zagórski), Szczygieł (79 Marek), Remeniuk, Maj (55 Paluchowski). Trener: Wojciech Szacoń
Wisłoka: Dziurgot – Geniec, Bogacz, Grasza, Czerwiec (69 Czernysz), Żmuda (82 Strózik), Łanucha, Fedan (82 Siedlecki), Kulon (82 Siedlik), Zawiślak (66 Maik), Bator. Trener: Bartosz Zołotar
Żółte kartki: Machała, Rozmus, Popiołek
Sędziował: Damian Gawęcki (Kielce)
Drugie zwycięstwo, drugie na wyjeździe odniósł beniaminek, Lewart Lubartów. Podopieczni Grzegorza Białka ograli Unię Tarnów 2:0. Dzięki trzem punktom opuścili oni strefę spadkową. Z kolei drużyna z Małopolski zamyka tabelę, nie zgromadziwszy do tej pory nawet oczka.
Spotkanie w Tarnowie odbyło się na innym obiekcie niż planowano. Wszystko przez to, że stadion MOSiR-u miał przerwy w dostawie prądu, więc mecz rozegrano na stadionie TOSiR-u.
To nie podziałało negatywnie na graczy Lewartu. Od samego początku mieli oni przewagę, ale próby Mateusza Kompanickiego nie przynosiły powodzenia.
Wreszcie w 16. min „Kompan” wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Zszedł z piłką do środka, minął kilku zawodników i w polu karnym oddał strzał z ostrego kąta, po którym futbolówka zatrzepotała w siatce.
Lubartowianie mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia rezultatu, ale ostatecznie on w tej części gry nie uległ zmianie.
Po przerwie było groźnie po strzale Krzysztofa Boćka, który fenomenalnie wybronił Damian Podleśny. Za chwilę było już 0:2. Kompanicki w „szesnastce” dostrzegł Klima Morenkova, a ten ładną główką nie dał szans golkiperowi z Tarnowa.
Następnie Lewart miał kolejne szanse, a Unia szukała bramki kontaktowej. Ostatecznie żadnej ze stron nie udało się już skierować piłki do siatki.
Unia Tarnów – Lewart Lubartów 0:2 (0:1)
Bramki: Kompanicki 16, Morenkov 48
Unia: Misiaszek – Surma (70 Gala), Górkiewicz (80 Rajca), Biś, Adamski – Świerkowski (59 Rojkowicz), Wardzała – Sojda (59 Zbylut), Biały (70 Popiela), Padło – Bociek. Trener: Paweł Węgrzyn
Lewart: Podleśny – Drozd (70 Wdowicz), Niewęgłowski, Gede, Plesz – Morenkov (83 Zieliński), Wolski (70 Wójcik), Aftyka (65 Nojszewski), Najda (83 Majewski) – Kompanicki – Żelisko. Trener: Grzegorz Białek
Żółte kartki: Surma, Biś, Biały – Wolski
Sędziował: Hubert Zięba (Pińczów)
Świdniczance nie udało się zapunktować w delegacji z faworyzowanym Podhalem Nowy Targ. Świdniczanie ulegli rywalom 0:2, tracąc bramki w pierwszej części gry i pozostają w strefie spadkowej.
W 9. min po rzucie rożnym Łukasz Seweryn najprzytomniej zachował się w polu karnym gości i z najbliższej odległości trafił piłką do bramki. W 36. min z kolei Mostafa Hamed przejął piłkę w „szesnastce” Świdniczanki, ograł obrońcę i oddał skuteczny strzał.
Goście ani przez moment nie potrafili zagrozić rywalom i ci zasłużenie triumfowali.
– Dobre momenty w budowaniu gry, mijaniu pressingu przeciwnika, to za mało, żeby myśleć o zwycięstwie w meczu wyjazdowym z przeciwnikiem takim jak Podhale. Brak konkretów w trzeciej tercji boiska, oraz błędy w sytuacjach. które w teorii przewidujemy, powodują że w Nowym Targu gospodarze wygrali zasłużenie – mówi Łukasz Gieresz, trener „Świdni”.
Podhale Nowy Targ – Świdniczanka Świdnik 2:0 (2:0)
Bramki: Seweryn 9, Hamed 36
Podhale: Styrczula – Salak, Mirosznik, Michota – Rubiś, Vaclavik, Nowak (89 Niedziałkowski), Seweryn (69 Oliveira) – Hamed (63 Duda), Giel (63 Kurzeja), Purcha (89 Marques)
Świdniczanka: Socha – Koźlik, Bayer, Zuber, Futa (61 Paluch), Kuchta (61 Wojtak), Brzozowski, Kosiór (61 Ziętek), Szymala (89 Figiel), Bartoszek, Sikora (76 Kutyła)
Żółte kartki: Mirosznik, Seweryn, Valcavik – Brzozowski, Szymala
Sędziował: Jakub Chrzanowski (Skarżysko-Kamienna)
Podlasie było strasznie nieskuteczne w Ożarowie, gdzie swoje mecze rozgrywa Star Starachowice. Bialczanie zapłacili za to w końcówce spotkanie, kiedy to po szybkiej kontrze i trafieniu Adriana Szynki, stracili gola i ulegli przeciwnikowi 0:1.
– To nie było spotkanie, w którym powinna paść jedna bramka. Gospodarze mieli swoje okazje w kontratakach, bo słabo zabezpieczaliśmy nasze ataki, przez co skrzydłowi przeciwnika mieli dużo pojedynków jeden na jednego. Nic nas jednak nie tłumaczy z marnowania sytuacji bramkowych, bo nawet przy słabej skuteczności powinniśmy ten mecz wygrać – wyjawia Artur Renkowski, trener drużyny z Białej Podlaskiej. – Nie mamy problemów z tworzeniem sytuacji bramkowych, tylko z ich wykorzystywaniem. Bez zdobywania bramek nie da się wygrywać, a bez punktowania regularnie za trzy można jedynie zadowolić się miejscem w środku tabeli – dodaje szkoleniowiec Podlasia.
Star Starachowice – Podlasie Biała Podlaska 1:0 (0:0)
Bramka: Szynka 86
Star: Miazek – Cheba, Jagiełło, Kasperowicz, Stefański – Adamiak (61 Puton), Duda, Szynka – Kawecki, Wcisło (81 Żmudź), Maszka (61 Lipka, 90+3 Hirniak). Trener: Przemysław Cecherz
Podlasie: Misztal – Krawczyk, Podstolak, Kamiński, Avdieiev, Orzechowski, Andrzejuk, Cichocki, Opalski, Pokora (70 Jakóbczyk, 90+1 Wnuk), Lepiarz (83 Kosieradzki). Trener: Artur Renkowski
Żółte kartki: Duda – Andrzejuk, Jakóbczyk
Sędziował: Konrad Łukiewicz (Rzeszów)
Chełmianka Chełm pewnie pokonała przed własną publicznością KS Wiązownica i umocniła się na drugim miejscu w tabeli. Autor jednej z bramek, Dawid Kasprzyk w sobotę został ojcem, więc po golu gracze gospodarzy zaprezentowali „kołyskę”. Ekipa z Podkarpacia poniosła szóstą z rzędu porażkę.
Od początku konfrontacji inicjatywę przejęli miejscowi. Dobrą okazję do zmiany wyniku miał m.in. Bartłomiej Korbecki, ale dobrze interweniował bramkarz Wiązownicy.
W 31. min nie miał on jednak nic do powiedzenia. Kasprzyk z 5 metrów ulokował piłkę w siatce.
W drugiej połowie KS próbował coś zmienić i było groźnie pod bramką gospodarzy. Z czasem przejęli oni jednak inicjatywę, a jej uhonorowaniem były gole Korbeckiego i Maksima Kvenstara. Chełmianie odnieśli w pełni zasłużony triumf.
Chełmianka Chełm – KS Wiązownica 3:0 (1:0)
Bramki: Kasprzyk 31, Korbecki 55, Kventser 66
Chełmianka: Jerke – Ofiara (80 Misztal), Cichocki, Kventser, Zmorzyński, Romanowicz (71 Karbownik), Piekarski (72 Złomańczuk), Pek, Mroczek (72 Konojacki), Korbecki, Kasprzyk (71 Klec). Trener: Grzegorz Bonin
Wiązownica: Osobiński – Hrabovskij, A. Kasia, Jopek, Kitliński (72 Morąg) – Michalik (72 M. Kasia), Maj, Tonia (72 Buńko), Kordas – Jaroch (81 Łazor), J. Wójcik (46 Omuru). Trener Walerij Sokolenko.
Żółte kartki: Zmorzyński, Konojacki, Złomańczuk – Maj, Jaroch
Sędziował: Dominik Bućko (Białystok)