Trzymał w ręce nóż. Mówi, że nie chciał zranić żony, a jedynie przytulić

Do zdarzenia doszło 18 lipca ub. r. Żona wyprowadziła się od męża. Gdy wróciła do gospodarstwa po kilka swoich rzeczy, Janusz P. zaczął jej grozić, że jeśli do niego nie wróci, to ją zabije. Na miejscu interweniowała policja, która uspokoiła męża. Jednak nie na długo.

Tego samego dnia wieczorem mąż zaatakował żonę. Chwycił za nóż i przejechał jej od ust przez tył głowy. Kobieta przeżyła, jednak została poważnie oszpecona.

Po wszystkim Janusz P. poranił sam siebie nożem w brzuch i szyję, po czym uciekł. Został zatrzymany następnego dnia. Był w poważnym stanie i trafił do szpitala.

Śledczy ustalili, że mąż znęcał się nad żoną od wielu lat. Janusz P. trafił do aresztu i na obserwację psychiatryczną.

W czwartek Janusz P. zasiadł na sądowej ławie. Ze względu, że w czasie popełnienia przestępstwa nie był w pełni poczytalny, grozi mu 8 lat pozbawienia wolności. - Nie przyznaje się do winy i odmawiam składania zeznań - stwierdził na samym wstępie rozprawy. Dlatego wyjaśnienia, które złożył przed prokuratorem, zostały mu na sali odczytane.

Wynikało z nich, że mężczyzna nie planował zabić żony. - Przyszedłem do niej bo chciałem się pogodzić. Mówiłem do niej: "Skarbie, będziemy do końca życia razem". Ale nie chodziło mi o to, że do końca jej życia. Ja nie chciałem jej skrzywdzić - mówił Janusz P.

Według jego relacji chciał po prostu przytulić żonę, ta się jednak wyrywała. - A że trzymałem w ręku nóż, żona sama się poraniła. Bardzo żałuje tego, co się stało - przyznawał oskarżony.

Lublin na zdjęciach satelitarnych kilka lat temu i obecnie cz. 3
Plac Litewski na archiwalnych zdjęciach. Zobacz jak się zmieniał
Samotna matka spod Poniatowej prosi o pomoc. "Będę wdzięczna za każdy kąt do życia"
Kobiety poszukiwane przez lubelską policję. Kto je rozpoznaje? (ZDJĘCIA), cz. V
Nowakładka połączy Świt z Łęgami (ZDJĘCIA)