Uniwersytet Przyrodniczy. Część studentów chce studiować zdalnie, rektor nie widzi takiej potrzeby

– W czwartek na uczelni osób będących na kwarantannie i w izolacji mieliśmy 13 na siedem i pół tysiąca studentów. Pisze do mnie student, żeby przejść na formę zdalną, bo jest prawie 60 tysięcy zakażeń. Sprawdzamy, ile pozytywnych testów wyszło wśród osób z jego rocznika, ale okazuje się, że żaden. To jest trochę działanie na wymuszenie – twierdzi prof. Krzysztof Kowalczyk, rektor Uniwersytetu Przyrodniczego.

Rektor spotkał się ze studentami, żeby ustosunkować się do pisma Rady Uczelnianej Samorządu Studenckiego, w którym pojawiły się pytania o to, jak UP będzie ograniczał możliwość transmisji wirusa na uczelni w dobie wzrostu zakażeń.

– Rektor mówił podczas spotkania, że studenci nie chcą zajęć zdalnych. Ale jacy studenci? Mnie na przykład nikt o zdanie nie pytał. Rektor podawał to nawet w procentach: 70 proc. studentów nie chce zajęć zdalnych. Ale nie wiem, skąd są te dane, bo z nami nikt nie rozmawiał – mówi anonimowa studentka Uniwersytetu Przyrodniczego.

Również Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego potwierdza, że takiej ankiety wśród społeczności UP nie było. Przewodniczący jednak uważa, że zrobienie jej wzorem innych uczelni w kraju mogłoby się okazać dobrym pomysłem.

– Myślę, że zaproponuję to pani prorektor ds. studenckich – zapowiada Bartłomiej Szymczak. – To nie tak, że wszyscy studenci chcą zajęć zdalnych. Jest duża grupa osób głośno wyrażających swoje zdanie, żeby wprowadzić zdalną edukację, ale społeczność uniwersytetu to siedem i pół tysiąca studentów, więc nawet jeśli 10 manifestuje swoje odrębne zdanie, to nie można mówić, że jest to głos wszystkich.

Podczas spotkania część studentów argumentowała słuszność wprowadzenia zajęć w systemie hybrydowym, że w ten sposób funkcjonują inne uczelnie w kraju, a także w Lublinie. Kształcenie z elementami nauki zdalnej odbywa się m.in. na UMCS, KUL i Politechnice Lubelskiej. Innego zdania jednak był rektor UP.

– Kraj nie ma zajęć hybrydowych. Nie ma formy zdalnej i inne uczelnie nie mogą jej stosować, bo ministerstwo tego zabrania – mówił rektor na spotkaniu ze studentami.

W rozmowie z „Kurierem” padły delikatniejsze słowa. – Jeśli chodzi o prowadzenie zajęć hybrydowo, to w tej chwili rozporządzenie o ograniczeniu funkcjonowania uczelni jest zniesione, wojewoda też nie widzi potrzeby, żeby wprowadzać jakieś ograniczenia w naszym województwie – mówi prof. Krzysztof Kowalczyk. Jednocześnie zapewnia, że zajęcia zdalne odbywały się na poszczególnych latach, jeśli o takiej konieczności informował sanepid. Było to związane z wykryciem przypadku zakażenia u studentów, którzy zgłosili kontakt z pozostałymi osobami z roku. Rektor nie wyklucza także, że jeśli sytuacja epidemiczna po rozpoczynającej się w tym tygodniu sesji ulegnie pogorszeniu, część zajęć będzie obywało się online.

Jak tłumaczy adwokat Paweł Nycz z kancelarii AKP Adwokaci w Lublinie, nie można zgodzić się ze stwierdzeniem, że zdalna nauka na uczelni jest zabroniona.

– Pamiętając o ubiegłorocznym „zamknięciu uczelni” i przejściu na nauczanie zdalne, które nastąpiło na podstawie rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z dnia 25 lutego 2021 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania niektórych podmiotów systemu szkolnictwa wyższego i nauki w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, MEiN doszło do wniosku, że nie ma konieczności wydawania po raz kolejny szczegółowego rozporządzenia i zamykania uczelni odgórnie. Taka decyzja została pozostawiona władzom uczelni. Zgodnie z zasadą autonomii uczelni to władze szkół wyższych podejmują ostateczne decyzje dotyczące organizacji kształcenia. W świetle przytoczonych przepisów teza o zakazie prowadzenia zajęć zdalnie jest nieprawdziwa.