Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urojona wolność ulicznych histeryków

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Małgorzata Genca

Gregorio Allegri, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku włoski kompozytor i śpiewak, od 1629 roku związany był z kapelą papieską przy Kaplicy Sykstyńskiej. Skomponował dla niej 9-głosowe „Miserere”, czyli Psalm 51. Utwór był przeznaczony do wykonywania tylko jeden raz w roku – w okresie Wielkiego Tygodnia – i tylko w Kaplicy Sykstyńskiej. Rękopis utworu był pilnie strzeżony w archiwum Kaplicy, nie wolno go było kopiować, wynosić ani rozpowszechniać pod groźbą ekskomuniki. Pod koniec XVII wieku Święty Cesarz Rzymski Leopold I Habsburg, znany ze swojego zamiłowania do muzyki (sam skomponował muzykę do 2 mszy, 5 requiem, 17 suit baletowych i 12 oratoriów) wyprosił u papieża kopię utworu, którą otrzymał.

Duże było jednak jego zdziwienie, gdy okazało się, że przekazana mu partytura nie była pełnym zapisem wykonywanego w Kaplicy Sykstyńskiej „Miserere”, a jedynie skrótem utworu. Praktyką było bowiem, że śpiewacy dodawali do prostego zapisu liczne ozdobniki – diminucje, a tego zabrakło w przekazanej Cesarzowi wersji. Sam akordowy szkielet utworu, zapisany przez Allegriego nie ma w sobie piękna, które zawarte jest w interpretacjach kantorów i chórzystów „Sykstyny”. We wspomnianym okresie powstały jeszcze dwie kopie utworu, otrzymali je król Portugalii i ojciec Jan Chrzciciel Martini, ale mieli z nich ten sam pożytek, co cesarz Leopold I. Kolekcjonerski.

Wszystko zmieniło się 11 kwietnia 1770 roku, gdy do Kaplicy Sykstyńskiej wkroczył, 14-letni wówczas, Wolfgang Amadeusz Mozart, który po dwukrotnym wysłuchaniu „improwizowanej” wersji utworu, „ze słuchu” bezbłędnie i kompletnie zapisał go na papierze nutowym. Wezwany przez papieża Klemensa XIV oczekiwał ekskomuniki. Jednak faktycznie nie wyniósł kopii „Miserere” z archiwum Kaplicy, ani jej nie skopiował. Papież pochwalił młodzieńca za talent i obdarzył go Rycerskim Orderem Złotej Ostrogi, a „Miserere” Allegriego do dziś uznaje się za jeden z najpiękniejszych, najwspanialszych i najtrudniejszych w wykonaniu utworów epoki renesansu.

Przytoczona historia jest doskonałym i wielowątkowym materiałem do wielu lekcji, ja chciałbym na jej przykładzie przeprowadzić lekcję demokracji. Albo może raczej wytłumaczyć, czym się różni demokracja od równości. Zatem być może kilka osób zaskoczę, mam nadzieję, że nie obrażę, ale nie posiadamy tych samych talentów, umiejętności i tej samej wiedzy. Niestety. I demokracja nas w tych kwestiach nie zrównuje. Demokracja nie jest bowiem żadnym rzeczywistym stanem równości lecz ustrojem politycznym, w którym cieszymy się równymi prawami wobec władzy i siebie nawzajem.

Nie można żadną ustawą zrównać tysięcy osób wsłuchujących się w „Miserere” od momentu jego skomponowania do czasu, gdy młody Mozart znalazł się w Kaplicy Sykstyńskiej. Przez ponad sto lat wielu pragnęło być jak Allegri, niektórzy komponowali swoje „Miserere”, inni używając wpływów zdobyli nawet kopię jego dzieła, jednak nikt mu nie dorównywał, aż pojawił się chłopiec, który go przerósł. Po prostu był lepszy, był zdolniejszy, miał lepszy słuch i umiejętności, bo momentalnie przyswoił jako nastolatek dzieło życia swojego poprzednika. I nie ma się tu na co obrażać, czego dowodem było uznanie papieża.

W dzisiejszych czasach tkwimy w błędnym przekonaniu, że każdy może wszystko i należy mu się jednakowe uznanie. Tom Nichols, profesor bezpieczeństwa narodowego w US Naval War College i adiunkt w Harvard Extension School, stwierdził w jednym ze swoich felietonów, że żyjemy dziś w okresie „agonii wiedzy”. Jego zdaniem Google, Wikipedia, blogi czy media społecznościowe sprzyjają zanikowi granicy między profesjonalistami a laikami, uczniami a nauczycielami, jak to ujął „innymi słowy między tymi, którzy coś osiągnęli na danym polu, a tymi, którzy tego nie dokonali”. Oczywiście eksperci popełniają błędy, jednak statystycznie na tle laików nie wypadają najgorzej. Nawet przyjmując, że Arkę Noego budowali amatorzy a Titanica zawodowcy, to w historii więcej katastrof spowodowały niedoróbki tej pierwszej grupy, nie zawodowców.

Całkowite odrzucenie prymatu wiedzy i doświadczenia a zastąpienie ich niedookreśloną wolnością prowadzi do tego, że coraz większa grupa ludzi zaczyna wierzyć w prawdziwość stwierdzenia, że każdy ma prawo do własnego zdania w każdej dziedzinie. Jak słusznie zauważa Nichols – „agonia wiedzy” ma ten skutek, że w braku rzeczywistych ekspertów (bo przecież nie musimy ich uznawać), każdy czuje się ekspertem od wszystkiego. Obserwujemy to wokół siebie, każdy z nas ma w rodzinie czy wśród najbliższych przyjaciół ekspertów od pandemii, od szczepień, od polityki, sportu czy ostatnio edukacji. Przy czym domorośli eksperci nie potrafią odróżnić frazy „mylisz się” od „jesteś głupi”, „odwołać ministra” od „zabić go”. Tak! Od wczoraj przeglądam fora internetowe i przypominają mi się czasy, gdy młodzież wychodziła na ulice z hasłami „Giertych do wora, wór do jeziora”! To jest niedopuszczalne, że kolejne pokolenie wychowywane jest w poczuciu, że demokracja daje im prawo do oceny nauczyciela, wykładowcy, ministra. Nawet więcej, nie do oceny, demokracja w takim zafałszowanym rozumieniu daje im prawo do fizycznej eliminacji.

Dowód? Proszę bardzo. Wchodzę na profil znanej aktorki Agaty Kuleszy, której kreacje aktorskie bardzo cenię, i czytam komentarze pod wpisem brzmiącym „Co zrobić żeby pan Czarnek stał się humanistą??”. I co czytam? „Zabić”, „Stać się na chwilę zamordystą a nawet gorzej… i się go pozbyć…”, itp. Na pytanie jednego ze znajomych – „Widzę Agata, że nie przeszkadzają Ci tutaj wezwania do mordu”, aktorka odpisuje – „Wezwania do mordu zawsze mi przeszkadzają”. Jednak wezwań nie usuwa. Wpis staje się prywatny.

Czy do tego dążymy w naszym „demokratyzowaniu” wolności? Do tego, że jedno „wypier…aj” może mieć inną wagę od drugiego? Że „wypier…ie” cudzoziemca, przedstawiciela mniejszości narodowej czy seksulanej to groza i skandal, ale już „wypier..nie” nielubianego polityka jest właściwe? Czy to jest rozumienie wolności, w którym chcemy wychowywać nasze dzieci, samemu nawołując do fizycznej eliminacji nieakceptowalnego przez nas ministra, żeby dzieci nie uczył o wartościach, które są dla nas kulturowo obce?

Dziś każdy z nas ma obowiązek się zastanowić, czy nauczymy nasze dzieci, że świat zdobywa się przemocą i że argument siły jest równy argumentowi merytorycznemu, czy raczej, że poglądy każdego z nich są ważne i mają wartość, ale mają obowiązek mieć wystarczająco dużo wiedzy, by wziąć udział w równej dyskusji? Nauczymy je nienawiści do tych, których nie akceptujemy, czy artykułowania naszych oczekiwań? Równości i tolerancji czy histerycznego stawiania na swoim. Tak, uczmy dzieci równości i tolerancji, ale nie urojonej.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski