W czwartek drugi olimpijski start Moniki Skinder. Tym razem klasykiem

Narciarka z Tomaszowa Lubelskiego debiutuje na igrzyskach olimpijskich. Swój pierwszy start Monika Skinder bardzo przeżyła. 20-letnia zawodniczka zajęła dopiero 42. pozycję w sprincie stylem dowolnym i do ostatniego miejsca gwarantującego awans do ćwierćfinału straciła prawie cztery sekundy, a do zwyciężczyni kwalifikacji blisko 19 sekund.

- Było bardzo trudno. Wrażenia? Jestem lekko zawiedziona. Liczyłam na więcej, ale trasa jest bardzo wymagająca – mówiła łamiącym się głosem przed kamerą Eurosportu. W 2021 roku Monika Skinder została mistrzynią świata juniorek w sprincie, ale stylem klasycznym. - Może większe predyspozycje na ten moment mam na sprinty klasykiem, ale nie chcę się usprawiedliwiać. Miałam swoje cele i marzenia, żeby znaleźć się w trzydziestce – dodawała w rozmowie dla TVP Sport.

- Ta trasa nie przypadła mi do gustu. Podbiegi mi nie sprzyjały, myślę, że swoje robi też tutejsza wysokość. Muszę jednak zapomnieć o tym biegu i skupić się na kolejnych. W każdym starcie będę chciała dać z siebie wszystko. Tak samo będzie na dziesiątce klasykiem. Powalczę o jak najlepsze lokaty – mówiła zapłakana 20-latka w rozmowie z TVP Sport.

Emocje Moniki Skinder rozumie Tomasz Sikora, były biathlonista. - Ta dziewczyna ma przyszłość, bo nie przechodzi obojętnie obok takiego startu. Ma emocje, przeżywa. Dobrze, że pojawiają się takie reakcje – stwierdził Sikora, pełniący rolę eksperta Eurosportu.

W kwalifikacjach sprintu odpadły także dwie pozostałe Polki, Izabela Marcisz i Weronika Kaleta. - Doszukiwałbym się problemów ze smarowaniem. Z tym już tak jest, że mała pomyłka potrafi być decydująca - zastanawia się Waldemar Kołcun, trener Moniki w klubie MULKS Grupa Oscar.

Kolejną olimpijską próbą dla narciarki z Tomaszowa Lubelskiego będzie czwartkowy wyścig na 10 km techniką klasyczną. Start rozpocznie się o godzinie 8, a zawodniczki będą miały do pokonania dwie pętle trasy w Zhangjiakou.