Reżyser dotarł do kliniki w Bawarii, w której muzyk się leczył, gdy marihuana przestała uśmierzać nowotworowy ból. Pielęgniarka wspominała jego ciepły uśmiech i to, że do końca nucił pod nosem "Get Up, Stand Up, Fighting For Your Life". Takiego Marleya, pogodnego i wyluzowanego, znamy z setek zdjęć.
Co innego ma do powiedzenia córka, która zarzuca mu chłód i egoizm. Muzyk miał w sumie jedenaścioro dzieci z siedmioma różnymi kobietami. Dla żadnego z nich nie miał nigdy czasu. Żona Rita cierpliwie, w upokorzeniu, znosiła kolejne zdrady (m.in. z Miss Jamajki), ale przed kamerą pęka.
- Pewien dziennikarz zapytał Boba Marleya czy jest żonaty. Odpowiedział "Nie, nie jestem". Kiedy pokazałem to nagranie wdowie po nim, Ricie, była bardzo przygnębiona. On, na swój hipisowski sposób uważał, że każdemu należy się wolność seksualna - opowiadał Kevin MacDonald w rozmowie z "The Telegraph".
Reżyser odnalazł aż sześćdziesięciu rozmówców. Żeby dotrzeć do niektórych musiał wykonać pracę podobną do pracy detektywa...
"Ostatniego króla Szkocji" MacDonald kręcił w Ugandzie. Ku swemu zdumieniu odkrył, że wizerunki Marleya i teksty jego piosenek zdobią niemal każdy biedadomek. Przekaz jego utworów, niosący nadzieję i pozytywne spojrzenie na świat, okazał się uniwersalny. Film "Marley" pokazuje muzyka jako legendę, nie stroni jednocześnie od wyjawiania jego słabostek. Jedno jest przy tym pewne - miał doskonałe wyczucie show-biznesu.
"Marley", kino Bajka, ul. Radzi-szewskiego 8, piątek, godz. 20.30, bilety 17 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?