Przy bibliotece UMCS od kilkunastu tygodni stoi billboard: na czarnym tle widnieje nazwa klubu Place i trzy litery: "WWA", rozwinięte jako "Wnieś Własny Asortyment". Żeby zrozumieć, o co w reklamie chodzi, trzeba dostrzec malutki piktogram butelki na dole billboardu. "WWA" należy bowiem rozumieć jako "Wnieś Własny Alkohol". Place złamał właśnie żelazną regułę każdej dyskoteki. Brzmi ona: "nigdy nie wpuszczaj klientów z własnym alkoholem, przecież to na nim jest najlepszy zarobek".
Inny przykład to Oranżada. Tam można kupić zestaw "butelka wódki plus napój" za cenę niższą niż w sklepach monopolowych (promocja nazywa się, nomen omen, "Sklep Monopolowy"). To pogwałcenie kolejnej świętej reguły. Skąd takie akcje? To ryzykowna walka o każdego imprezowicza. Właściciele dyskotek chwytają się brzytwy, by przetrwać na bardzo trudnym rynku - w Lublinie nowych lokali regularnie przybywa. Nowych klientów - niekoniecznie.
- Lepszy mały zysk niż żaden. A imprezy, jak dotąd, się sprawdzają - wyjaśnia Patryk Al Swaiti z klubu Oranżada. - Na początku ludzie pojawiali się bardzo licznie. Później było trochę gorzej, ale od października sytuacja się unormowała. Co tydzień mamy ok. 250 osób na każdej z imprez. Jak na Oranżadę to dość dużo.
Znawcy tematu mają jednak poważne wątpliwości. - Takie promocje mogą być strzałem w kolano - uważa Patryk Kowalski z agencji barmańskiej High Fly Bar. - Właściciele sporo ryzykują, a poza tym: to psuje rynek.
Czytaj także:
Miejski radny chce prohibicji na miasteczku akademickim
Lubelski radny nie rezygnuje z wprowadzenia nocnej prohibicji
Mariusz Cimiarowski, menedżer warszawskiego klubu Opium, mówi, że nie wyobraża sobie, by jego lokal zdecydował się na taki krok: - To czysta desperacja. Rozumiem, że można raz na jakiś czas obniżać ceny, ale aż tak? A wnoszenie alkoholu to wręcz szaleństwo.
Nie ma też gwarancji, że omawiane praktyki przynoszą wymierny efekt: - Imprezy typu Wnieś Własny Alkohol czy Sklep Monopolowy są atrakcyjne, ale wydaje mi się, że największym zainteresowaniem cieszyły się one zaraz po wprowadzeniu. Wtedy sale były pełne. Teraz szał minął - ocenia Przemek Basa, student Politechniki Lubelskiej, bywalec imprez.
Potwierdza to Sebastian Trochym, organizator "WWA". Tłumaczy jednak, że nie chodziło o pieniądze, a o rozgłos: - Nie traktowaliśmy tego jako możliwości dużego zarobku, raczej jako pewien rodzaj reklamy. Dzięki "WWA" wszyscy o nas mówili, to był strzał w dziesiątkę. W wakacje każdego tygodnia można było zobaczyć u nas pełny klub, każdy chciał tu być. Co najważniejsze, mimo kontrowersyjnego sposobu reklamy, nasze imprezy są na wysokim poziomie, prawdopodobnie jako jedyny klub prowadzimy za-ostrzoną selekcję. "WWA" obecnie nie odbywa się już cyklicznie, co tydzień, jak dotychczas, lecz raz w miesiącu.
Co Wy sądzicie na ten temat? Piszcie w komentarzach pod tekstem.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?