W majestacie bezprawia

Słabość prawa w ustroju zwanym demokracją nie wynika ze słabości prawników. W najdłużej funkcjonującej, amerykańskiej demokracji, adwokat jest w stanie wypuścić mordercę, podważając dowody z najbardziej błahych powodów. Jednocześnie jednak, można tam natychmiast zamknąć kogoś, kto miał w bagażniku "sześciopak" piwa bez jednej puszki.

Bezradność wynika z braku uczciwej współpracy oraz z dość prymitywnej żądzy udowodnienia sobie nawzajem kto silniejszy i kto więcej może. Policjant boi się, że jeśli zamknie, prokurator oskarży go o przekroczenie uprawnień. Prokurator boi się, że jeśli nie będzie trzymał się litery prawa, silniejszy prokurator zamknie jego.

Kółko krąży, w środku coraz gęściej, a na zewnątrz hasają bandyci, drwiąc sobie z myślących inaczej i w ogóle myślących. To nie tylko sprawa niedorozwiniętych chłopców w za dużych spodenkach, przepraszam, samochodzikach. Prawo międzynarodowe miele sobie dokumenty i rezolucje, a Rosja od lat robi, co chce. Na Bałkanach codziennie odkrywa się nowe, masowe groby, a Słowenia i Chorwacja są już w Unii Europejskiej. Serbia czeka w kolejce. Ameryka mknie przez świat pod sztandarami prawa, jednocześnie wymieniając dusery z królem Arabii Saudyjskiej, który więzi, głodzi i torturuje swoje własne córki.

Nie ma na to sposobu? Może być pewna szansa, jeśli obok domorosłych dyktatorów lansujących kanony mody, według których mężczyźni powinni się ubierać jak ich młodsze siostry, pojawią się jakimś cudem inni, którzy zaczną lansować uprzejmość, wykształcenie, szacunek dla innych oraz przestrzeganie prawa. Szansa niewielka, bo moda cyklicznie powtarza tylko to, co już było.