W piątek w Centrum Kultury premiera spektaklu "Żyd" Artura Pałygi

"Ja się boję nawet szprotki otworzyć, żeby mi tam jakiś Żyd nie wyskoczył" - wyznaje jeden z bohaterów. Zdaniem reżysera, największym problemem z antysemityzmem jest to, że oficjalnie go nie ma.

- Temat jest wciąż żywy, podczas gdy twierdzimy, że go nie ma, a gdy o nim rozmawiamy, to śmiejemy się i trywializujemy, co sprawia, że problem staje się jeszcze większy. Pewnie znajdą się tacy, którzy będą uważali, że wkładamy palec w zagojoną ranę, ale osobiście mam takie poczucie, że ten spektakl być może namówi ludzi do rozmowy i refleksji i sprawi, że za kilkadziesiąt lat antysemityzm stanie się faktycznie problemem historycznym, a nie aktualnym - mówi Witold Mazurkiewicz.

Akcja toczy się w prowincjonalnej szkole. Dyrektor szykuje się na odwiedziny Mojżesza Wassersteina, bo liczy na jego hojne finansowe wsparcie. Jest tylko jeden szkopuł - darczyńca udzieli go, jeżeli szkoła będzie nosiła jego imię. Wybucha kłótnia, która ujawnia głęboko zakorzenione postrzeganie Żydów w kulturze i w języku.

- Ten spektakl jest dla mnie jak cięcie brzytwy po oku - uważa Michał Zgiet, aktor.

Pięć osób odzwierciedla przekrój społeczeństwa i jego postaw. Jasno widać, kto jest u siebie, a kto jest wciąż obcym. "Jak przywitać Żyda? Przez podanie ręki? Czy podać mu rękę? A może nogę? Co je Żyd? Czy można podać Żydowi karpia po żydowsku? A bigos? Co rozbawi Żyda? (...) Czy mówi się "żyd" czy "judejczyk"? - pisze Artur Pałyga.

- Pokazywałem spektakl z Teatrem Rampa podczas "Sąsiadów" i zapamiętałem mądrą i ciepłą recepcję publiczności, dlatego postanowiłem zrealizować "Żyda" jeszcze raz, w Lublinie - opowiada Witold Mazurkiewicz.

"Żyd", reż. Witold Mazurkiewicz#Centrum Kultury, ul. Peowiaków 12, piątek, g. 19 (obowiązują zaproszenia), sobota, g. 19, bilety 15-30zł