Lublin znalazł się na siódmym miejscu wśród najbardziej zadłużonych polskich miast. Można ironicznie powiedzieć, że znowu nie jesteśmy pierwsi w rankingu. Można, gdyby nie powszechny strach, jaki wzbudza taka informacja.
W dobie bankrutującej Grecji czy Rosji, już widzimy oczyma wyobraźni bankrutujący Lublin. Tymczasem od bankructwa dzieli nas taka sama droga jak do stania się Doliną Krzemową. Obie możliwości raczej nawet na horyzoncie nam nie majaczą.
Bardziej istotne od naszego długu jest jego przeznaczenie, a właściwie przeznaczenie środków, które ten dług powodują. Jeżeli te pieniądze dadzą napływ inwestycji i wzrost lokalnej gospodarki, a tym samym wzrost wpływów podatkowych, to powiem tak: zadłużajmy się.
Oby tylko to zadłużanie nie służyło samemu laniu kolejnych warstw asfaltu na kolejnych drogach. Lać asfalt też trzeba z głową. Droga musi gdzieś prowadzić, najlepiej jeżeli prowadzi właśnie do inwestycji. Grecy i Hiszpanie mają dosyć dużo dróg i tyleż samo problemów finansowych z powodu ich budowy.
Jeżeli wydajemy i zadłużamy się, ale mamy określoną perspektywę spłaty i nie przekraczamy zdrowego rozsądku oraz własnych możliwości, to i piąte czy szóste miejsce w rankingu nie jest zagrożeniem. Z długiem trzeba umieć żyć i trzeba umieć nim umiejętnie zarządzać. I co jeszcze bardzo ważne: ten dług powinien podnieść jakość życia mieszkańców, w tym przede wszystkim tę jakość związaną z zatrudnieniem i dochodami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?