Polscy klienci od dawna komento-wali, że żywność, ubrania i chemia w naszych marketach są gorszej jakości niż identycznych marek oferowane na Zachodzie. - Zwłaszcza chemia gospodarcza jest mniej wydajna niż ta oferowana w Niemczech czy Francji - potwierdza pani Agnieszka, którą spotkaliśmy w jednym z centrów handlowych w Lublinie. Dlatego po proszek do prania woli się wybrać do osiedlowego sklepu, gdzie towary są sprowadzane prosto z Niemiec.
Podejrzenia klientów jako pierwszy potwierdził Matt Simister, dyrektor Tesco w Wielkiej Brytanii. W wywiadzie dla BBC powiedział, że artykuły pierwszej kategorii trafiają choćby do angielskich sklepów, a drugiego gatunku do Europy Środkowej i Wschod- niej, czyli m.in. również do Polski. Jego zdaniem, nasz klient jest mniej wymagający, dlatego łatwiej sprzedać mu towar o niższej jakości niż mieszkańcowi Europy Zachodniej.
Tesco Polska odpowiada, że cytowana wypowiedź Matta Simistera została wyjęta z kontekstu. Mimo to słowa dyrektora wywołały burzę, m.in. na Facebooku pojawił się specjalny profil, którego autorzy proszą o udostępnianie informacji ze skandaliczną wypowiedzią Simistera. Internauci są zbulwersowani, a przy okazji dostaje się także konkurencyjnym sieciom.
Jeden z komentarzy: „Wszystko jest produkowane i wysyłane do różnych części Europy według standardów obowiązujących w danym kraju. Zachód ma więc najlepszy towar, a potem im dalej, tym gorzej. Wszyscy o tym wiedzą, ale dobrze, że ludzie zaczynają wreszcie głośno o tym mówić”. Kolejny wpis: „Nie tylko Tesco tak robi, ale wszystkie zagraniczne sieci handlowe”. I następny: „Polacy i tak pójdą na zakupy tam, gdzie najtaniej. Wciąż wolą kupić 10 plasterków „szynki” zamiast 5 plasterków Szynki. Nie mówiąc już, że w znanych wielkich sieciach często jest drożej niż w małych rodzimych sklepach, a mimo to ludzie twierdzą, że w markecie musi być taniej i lepiej”.
Fundacja Pro-Test, która zajmuje się testowaniem produktów, praktyki dzielenia klientów na lepszych i gorszych nazywa „rynkowym rasizmem”. Jednak podkreśla, że pomogliśmy temu patrząc jedynie na cenę.
Hipermarkety mają świadomość, że wybieramy cenę, a nie jakość - twierdzi Piotr Koluch z Fundacji Pro-Test. - Najtańsze nie może być najlepsze.
- Poniekąd sami pozwoliliśmy, że bywamy traktowani jak klienci drugiej kategorii. Słowa dyrektora Tesco w Wielkiej Brytanii nie są dla mnie zaskoczeniem, choć oczywiście mogą one mocno bulwersować - przyznaje Piotr Koluch z Fundacji Pro-Test.
Klienci mogą mieć i mają różne oczekiwania
- Zarabiamy mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej, co również ma wpływ na nasze zwyczaje zakupowe. Jednak obywatele bogatszych krajów też wcale nie mają w zwyczaju zostawiać w sklepach dużo pieniędzy. Ale w zachodnich państwach konsumpcjonizm jest starszy, bardziej dojrzały. Mieszkańcy umieją mądrze kupować. My cały czas się uczymy. Mamy półkę albo bogatą, albo biedną, wciąż brakuje średniej. Dużo jest jeszcze do nadrobienia, co wykorzystują zagraniczne sieci - dodaje Koluch.
Michał Sikora, rzecznik prasowy Tesco Polska, twierdzi natomiast, że wypowiedzi Matta Simistera dotyczące preferencji klientów w poszczególnych krajach zostały wyjęte z kontekstu: - Jakość produktów nie ogra-nicza się bowiem tylko do ich zewnętrznego wyglądu, a właśnie tego dotyczyła cytowana wypowiedź. Nasi dostawcy zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii muszą spełniać wysokie standardy (...). Warto podkreślić, iż klienci w Polsce, Wielkiej Brytanii czy w jakimkolwiek innym kraju, mogą mieć różne oczekiwania co do wyglądu czy powtarzalności kupowanych produktów. Obecnie w całej Polsce znajduje się 441 sklepów Tesco, w tym jeden w Lublinie. Polscy konsumenci, jeśli tylko mają uwagi co do produktów marek Tesco, mogą liczyć na zwrot pieniędzy.
Firmy oficjalnie mówią, że jakość wyrobów w Polsce i za granicą nie powinna się różnić. W kwestii żywności wiele zależy od rodzimych producentów. - Wszystkie artykuły sprzedawane w naszej sieci są wysokiej jakości, a artykuły spożywcze najwyższej, bo są to w przeważającej większości polskie artykuły - informuje Dorota Patejko, dyrektor ds. komunikacji Auchan Polska. Podobnie jest w sieci Lidl, która 70 proc. swojego obrotu zawdzięcza sprzedaży rodzimych artykułów spożywczych. - Nasz asortyment objęty jest stałym monitoringiem jakościowym prowadzonym zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie przez akredytowane laboratoria - mówi Anna Biskup z biura prasowego Lidl Polska.
Producenci i dostawcy poddani procedurom
Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza sieci handlowe, podkreśla, że artykuły przez nie oferowane są coraz lepszej jakości.
Jego zdaniem, choćby marki własne już nie są takie, jak na początku. Firma sprzedając je pod swoim logo, bierze za nie bowiem pełną odpowiedzialność. - Jestem przekonany, że przy obecnej konkurencji na rynku trudno wciskać konsumentom buble. Jeśli chodzi o żywność, w ponad 80 procentach mamy w sprzedaży jedzenie polskiego pochodzenia. Obowiązują ściśle określone procedury, które przechodzą producenci i dostawcy. Oczywiście, jak większość, słyszałem opinie o jakości niemieckich produktów. Czy jednak w Polsce kupujemy gorsze? Nie sądzę. Ewentualne różnice mogą wynikać z wykonania, bo rzeczywiście m.in. proszki do prania, choć posiadają tę samą nazwę, są produkowane i w Niemczech, i w Polsce - przyznaje Faliński. Tymczasem konsumenci skarżą się również, że ceny w tych samych sklepach, ale za granicą, potrafią być niższe.
W niemieckim Lidlu taniej, bo VAT niższy?
- Dokładamy wszelkich starań, aby ceny naszych produktów były zawsze konkurencyjne - odpowiada Anna Biskup z Lidl Polska. - W poszczególnych krajach ustalamy je w oparciu o aktualną sytuację na rynku wewnętrznym, biorąc pod uwagę takie czynniki, jak np. konkurencja, polityka promocyjna, popyt. Bardzo ważne są także koszty logistyki, które obejmują transport z magazynu centralnego bezpośrednio do odbiorcy zamawiającego towar. Warto podkreślić, że ceny w poszczególnych krajach różnicuje dodatkowo niejednolity poziom podatku VAT.
W Polsce podatek wynosi 23 proc. a w Niemczech 19 proc., co bez wątpienia ma wpływ na to, ile co kosztuje w obu państwach.
- Jednak w przypadku wielu artykułów dochodzi do odwrotnej sytuacji - twierdzi Biskup. - Ceny w polskich Lidlach są niższe niż w niemieckich. Nie można zatem jednoznacznie ocenić, w których obligatoryjnie jest drożej czy taniej.
PN, Agnieszka Domka-Rybka
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?