Gmach nazywany z ironią "białym domem" oddano do użytku 15 października 1951 roku. Zaprojektował go jeden z najbardziej wziętych architektów Czesław Daria-Dernałowicz. Źródła donoszą, że Bolesław Bierut, lublinianin z urodzenia, miał się mocno wkurzyć, że dom partii stanął na terenie Ogrodu Saskiego. A za nim rozścielała się panorama na aleje, w drugiej połowie lat 50. jeszcze niezbyt gęsto zabudowane. Dobrze więc widać gmach KUL, czyli dawne koszary świętokrzyskie, oddane uczelni przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w 1922 roku. Tuż po wojnie, w okresie kwitnącego socrealizmu, uniwersytet był oazą wolnej myśli. W 1958 roku zjechał tu na studia romanistyczne młody poeta Edward Stachura. Waletował w akademiku przy ulicy Sławińskiego. Studiami był ponoć rozczarowany, wolał pisać wiersze. W Lublinie też zadebiutował - wiersz bez tytułu (Smutno w morskim królestwie smutno) wydrukowano mu w wielkanocnym Sztandarze Ludu. Potem już poszło z kopyta: publikacje w Kamenie, pierwszy tomik.
Widok na Aleje Racławickie i ulicę Grottgera, druga połowa lat 50. - widokówkę dostaniesz z poniedziałkowym, papierowym wydaniem Kuriera Lubelskiego
Na KUL przyjeżdżał jako wykładowca etyki ksiądz, a potem biskup pomocniczy Krakowa Karol Wojtyła.
Od alej biegła ulica Grottgera, przy której wznoszono w latach trzydziestych domy dla oficerów. W pobliżu, przy ulicy Żwirki i Wigury, wyrósł Dom Żołnierza Polskiego. Do jego budowy wykorzystano materiał z rozbiórki gmachu prawosławnego soboru, który stał na placu Litewskim. W latach 60. przez jakiś czas spotykali się tam kinomani z Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Po wojnie królowała tam tam lubelska operetka, a w kasynie pani bufetowa.
Widokówki Kuriera: Zobaczysz jak Lublin rósł
Ale najważniejszym, najczęściej odwiedzanym wówczas punktem tej części Lublina był basen. Najgłębszy w Lublinie. Dziewczyny pokazywały się tam w kretonowych kostiumach kąpielowych, a chłopcy w kąpielówkach typu slipy, sznurowanych na biodrze jak buty. Śmiałkowie skakali z trampoliny "na główkę", na kocykach rozesłanych wokół popijano oranżadę lub lemoniadę, albo domowy kompot.
Zimą z kolei młódź biegała na Grottgera na lodowisko słynące z tzw. węży. Lider ciągnął za sobą sznur najsprawniejszych łyżwiarzy, wąż falował rozbijając po drodze słabeuszy oraz debiutantów. Łyżwy przykręcało się wówczas do butów "na kluczyk", albo na "szczęki". Z boku dymiła koza, z której serwowano gorącą herbatę (jak sobie przypominają koledzy - 50 gr za szklankę). Do tego pączek - 2 zł.
W środę kolejna widokówka
Rozpoczęliśmy II edycję fotograficznej panoramy Lublina, tym razem z lat 1954-1970. W środę kolejna widokówka - panorama Kalinowszczyzny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?