O tym, że Lublin ma niesamowity klimat, nikogo przekonywać nie trzeba. Wszyscy moi znajomi, którzy choć raz byli w Lublinie, do dziś wspominają swoją wizytę z rozrzewnieniem. W dzień urocze spacery po tajemniczych zakątkach miasta, a wieczorem pogawędki w jednej z uroczych staromiejskich kafejek. I nagle dożynki wojewódzkie i ironiczne pytania moich znajomych o zebrane w mieście plony, o liczbę hektarów, którą przeznacza się pod uprawy w Lublinie itp. Na szczęście zawsze mogę równie ironicznie ripostować podpierając się "Kapelą ze wsi Warszawa".
Jednak riposta ripostą, ale muszę przyznać, że sam też zadaję sobie pytanie: czy dożynki naprawdę wpisują się w klimat miasta, który chcemy promować w kraju i zagranicą? Tradycję dożynkową kontynuować trzeba i to jest niezaprzeczalne. Nie wiem tylko, czy adekwatnym do tejże kultywacji miejscem jest miasto aspirujące do miana miasta akademickiego, czy miasta nowych technologii. Zawsze też wydawało mi się, że gdy mowa o wielokulturowości Lublina, to nie chodzi tu o wielokulturowy klimat miejsko-rustykalny. Po ogólnopolskiej akcji promującej Lublin jako miasto inspiracji odniosłem wrażenie, że raczej walczymy z przypiętą nam łatą stolicy regionu pszenno-buraczanego.
A tu nagle dożynki wojewódzkie! Jak mniemam, niektórzy politycy zapragnęli doświadczyć trochę wiejskich uciech. Ale czy to doświadczanie koniecznie musiało odbywać się w Lublinie. Tyle jest pięknych miejsc na Lubelszczyźnie i tyle z nich bardziej pasuje do dożynek niż Lublin. Rozumiem, że w listopadzie są wybory, jednak politycy powinni sobie zdawać sprawę, że nie są to wybory dożynkowych starostów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?