Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanocna opowieść z szafki

Sylwia Hejno
Jest ich około dwustu. Skrupulatnie zbieranych, przechowywanych, kupowanych na targowiskach, w cepeliach i w przypadkowo napotykanych sklepikach. Od trzydziestu pięciu lat.

A im są brzydsze, dziwniejsze, starsze czy bardziej wyszczerbione, tym są mi milsze - wyznaje Anna Nawrot, artystka, szefowa Galerii Białej i posiadaczka baraniego stadka. Wśród tych dwustu wielkanocnych figurek jest wiele pożółkłych, nadgryzionych bądź nadlizanych (trudno je było upilnować przed dziećmi), ale wszystkie dumnie stanęły ramię w ramię w przyszykowanej na święta gablotce. W niepozornej szafce na paru półkach galerii mieści się trzydzieści pięć lat wspomnień. Miniaturowe figurki raczej nie są dziełami sztuki, lecz rzemiosła i to często tego domowego, niekiedy świadczącego o tym, że twórca bardzo chciał. Nie szkodzi. Mają inną wartość. - Te baranki są świadectwem czasów. Przez wiele lat miałam zwyczaj, aby na dwa, trzy tygodnie przed Wielkanocą iść na Podzamcze i kupować baranka, jednego, a czasem więcej, jak mi wpadły w oko, od straganiarek, które je własnoręcznie robiły. Dzisiaj takiego domowego rzemiosła już po prostu nie ma - mówi.

Te najstarsze świąteczne zwierzątka są wykonane z podmalowanej kaszy, dziś już całkiem zeschłej i zbrązowiałej. Niektóre mają ciałka z makaronu lub modeliny. Są też figurki z: chleba, drewna, gipsu, wosku, plastiku, ceramiki, modeliny, słomy, szkła, styropianu czy serwetki. No i naturalnie z cukru, cudem przez te wszystkie lata upilnowane przed rozpuszczeniem w dziecięcej buzi. Większość fantazyjnych baranków nie osiąga wielkości palca, najmniejszy z nich ma niecały centymetr, największy jest wielkości ludzkiej dłoni.

W ich maleńkości jest cały czar. Ten pierwszy, najstarszy z całej kolekcji, pochodzi z rodzinnego domu. Cała reszta pojawiła się po nim, chociaż Anna Nawrot sama nie umie dokładnie ocenić kiedy. Po prostu pewnego dnia zauważyła, że pokaźne stadko baranków zadomowiło się na piecu. Od tej pory zaczęła je zbierać, kolekcję stopniowo uzupełniali także rodzina i przyjaciele.

- O, tego na przykład dostałam od Andrzeja Mroczka (nieżyjącego już szefa Galerii Labirynt i BWA - przyp. aut.), kupił go na targu w Biłgoraju w latach osiemdziesiątych. W przeciwieństwie do niektórych egzemplarzy ten tutaj jest prawdziwym okazem sztuki ludowej - śmieje się Anna Nawrot i demonstruje prostego, zgrabnego baranka, który spokojnie mógłby stanąć na muzealnej półce.

Inny miał mniej szczęścia. Na głowie ma coś, co przypomina kapelusik z pomarańczową wstążeczką, wedle części opinii - aureolę, wedle jeszcze innych głosów - fantazyjną czuprynkę lub kometę. Cóż, baranki, choć podlegają oczywiście pewnemu uniwersalnemu kanonowi, różnią się proporcjami i posturą, wielu twórców chciało odcisnąć w ten sposób swoje indywidualne piętno. Niektóre są jak wysmukłe łanie na wdzięcznych, długich nóżkach, inne mają figurę otyłego jamnika. Zdarzają się także reprezentanci baraniej rodziny, którzy bardziej przypominają psa lub kota czy nawet niedźwiedzia. Na wszystkie, a szczególnie na te mniej udane, Anna Nawrot patrzy z czułością. W jej kolekcji znalazły bezpieczny przytułek. - Podejrzewam, że większość ludzi by je wyrzuciła do śmietnika, a mnie właśnie dlatego, dzięki tym niedoróbkom, podobają się tym bardziej - mówi.

Lekki defekt, obsunięta brew, dziwne spojrzenie, bo nie tu się komuś ciapnęło oko, czy odrobinę niedociągnięta farba są dowodem tego, że figurka wyszła spod ludzkich rąk, a nie prosto z taśmy produkcyjnej. Obok klasycznych przedstawicieli wielkanocnych baranków (czerwona chorągiewka nadziana na wykałaczkę, zielona trawka, ewentualnie wielkanocne jajo) odnajdziemy sporą grupę maruderów, których tylko najodważniejsi zabraliby ze sobą do kościoła w wielkanocnym koszyku. Ale czy są gorsi? Anna Nawrot zastanawia się co zrobić z tą trochę dziwną, tak różnorodną kolekcją zbieraną od serca. - Myślałam, żeby przekazać baranki do skansenu czy muzeum, ale boję się, że trafią tam tylko te wartościowe dla sztuki ludowej. A ja tak jakoś - uśmiecha się delikatnie - nie chciałabym ich rozdzielać.

Prywatną kolekcję baranków Anny Nawrot można zobaczyć w Galerii Białej, ul. Peowiaków 12

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski