MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia. Nie wiedzą, co dalej

Adrianna Szurman
Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia
Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia Adrianna Szurman/Polska Press
To widok, którego nie da się zapomnieć. Obrazy z Wyspy Piasek w Kłodzku zapadną na zawsze w pamięć. Najpierw ośmiometrowa fala, która przetoczyła się przez miasto, a teraz to, co po sobie zostawiła... Wyrwane z futryn drzwi i okna, przewrócone mury, zalane mieszkania, restauracje, firmy. Woda nie oszczędziła nikogo i niczego. Zniszczyła wszystko na swojej drodze. W Kłodzku trwa wielkie sprzątanie. Ludzie już nawet nie płaczą. Niektórzy nie wierzą w to, co się stało. - To jak film, który ogląda się z boku i jednocześnie w nim uczestnicy. Nie dociera do mnie to, co się stało - mówi nam młoda kobieta, która sprząta sklep.

Kłodzko, jak dwa światy. Na dole po powodzi nie zostało nic. To jak sceneria filmu grozy

Kiedy idzie się w kierunku centrum Kłodzka, nic nie zapowiada tego, co za chwilę ma się ukazać oczom spacerującego pięknymi, zabytkowymi ulicami starego miasta. Choć, co bardziej wrażliwy, wyczuwa że coś tu jest nie tak. Nie tak, jak w innych takich miastach.

Na każdej ulicy krążą brudni, umazani błotem ludzie. Jedni, jakby zrezygnowani idą wolno, inni podążają przyspieszonym krokiem, niosąc 5-litrowe butelki z wodą. To dlatego, że ta w kranie jest skażona. - Nie nadaje się do picia - tłumaczy młody mężczyzna. Idzie zanieść wodę żonie, która sprząta błoto w kamienicy przy ul. Daszyńskiego. Tam ludzie stracili wszystko. Co jest najbardziej potrzebne?

- Łatwiej będzie wymienić, co nie jest potrzebne... Nie mamy nic, straciliśmy dorobek życia. Nie mamy ciuchów, jedzenia, środków medycznych, higienicznych, kołder, poduszek. Nic. Zostaliśmy w tym, w czym stoimy - mówi nam kobieta w średnim wieku.

Podobnie na ulicy Malczewskiego, gdzie dzisiaj wciąż jeszcze stoi woda.

- Nawet nie mogę dostać się do domu, chyba że załatwię łódź. Jak przyszła wielka woda, uciekłem do znajomych w rynku. Wiedziałem, jak się zachować, bo to druga powódź, którą tu przeżyłem - mówi Piotr Sadzikowski.

Na rękach trzyma małego pieska, który wszędzie mu towarzyszy. Pan Piotr nie wie nawet, co zastanie w domu, bo jeszcze do niego nie dotarł.

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia
Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia Adrianna Szurman/Polska Press

Urocze knajpki z rzeką na wyciągnięcie ręki. Takie romantyczne. Nie zostało po nich niemal nic

Wielkie sprzątanie trwa na Wyspie Piasek, to królestwo małych przedsiębiorców. To tutaj są urocze knajpki z widokiem na rzekę. - Tak romantycznie tu mieliśmy- mówi Barbara Glińska, właścicielka budynku, gdzie na górze są pokoje do wynajęcia, a na dole restauracja serwująca pyszne, staropolskie jedzenie.

Woda wdarła się na pierwsze piętro. Kompletnie zniszczyła restaurację oraz pokoje u góry.

- Zasłoniliśmy okna workami z piaskiem, ale to był żywioł, tony wzburzonej wody wypchnęły szybę i jedno z okien. Później nie było już czego zbierać - mówi nam pani Barbara. Dzisiaj ma urodziny. Koleżanka przyniosła jej miseczkę herbatników, a do środka włożyła marker zamiast świeczki. - To taki powodziowy torcik - uśmiecha się przez łzy pani Basia.

- Nie mamy niczego, znikąd pomocy. Ludzie ludziom pomagają, ale nie widzę tu urzędników, radnych... Powinni przynieść jakąś herbatę, informację, gdzie mamy szukać pomocy, łopaty, wiadra... Zapytać, czego potrzebujemy - załamuje ręce kobieta.

Na co dzień jest sołtyską we wsi Wojciechowice. W Kłodzku zarabia na życie wynajmując pokoje i dzierżawiąc najemcy restaurację.

- I jeszcze pękła nam rura, jakbyśmy mało mieli tu wody. Cały czas wlewa się od środka do lokalu - pokazuje pani Barbara. I dodaje, że chyba to do niej wszystko nie dociera.

Zobacz też:

Emilia Koremba rodzinny sklep odziedziczyła po babci i tacie. Zatonął towar za 200 tys. zł

Emila Koremba przez 15 lat prowadziła "Sklep na Wodnej" na Wyspie Piasek. Działał tu od 60 lat! To rodzinny interes, który najpierw prowadziła jej ukochana babcia z dziadkiem, a po ich śmierci sklep odziedziczył tato, a teraz pani Emilia. Dzisiaj, nie do końca rozumiem co tu się w ogóle wydarzyło.

- Zdążyliśmy wynieść do góry sprzęt pszczelarski, ale utopił się towar o wartości 200 tysięcy złotych. Zrujnowany jest budynek. Nie zostało nic. A było wszystko. Wszyscy wiedzieli, ze jak czegoś zabraknie, to trzeba lecieć na Wodną. Mieliśmy tu wszystko, od kiełbasy, po jedzenie dla psów, chemię, gumki do słowików, dżem, mydło i powidło, plus spożywka. Proszę zobaczyć, co zostało - pokazuje pani Emilia.

Wciąż nie może uwierzyć, że przyszła tak wielka woda.

- Ostrzegano nas o potopieniach, ale nie o 8 metrowej fali. Opianowaliśmy drzwi i okna, to dobry sposób, ale ciśnienie i napór wody był tak ogromny, że... Musze już iść, sprzątać, przepraszam - urywa młoda właścicielka sklepu.

Tuż obok podobna sytuacja jest w Żabce. Kobieta prowadząca sklep czeka na to, by ktoś przyjechał i zabezpieczył obiekt. Ludzie boją się szabrowników, bo z jednej strony stracili wszystko, ale niektórym udało się przenieść część rzeczy na wyższe kondygnacje.

- Nie mamy drzwi, okien, framug, jak mamy to zamknąć, u mnie ocalały pokoje u góry. Powinna tu być chyba policja albo straż miejska, choć oni są, pomagają, ale kto będzie pilnować w nocy? - zastanawia się pani Barbara.

Niektórzy zabiją okna dyktą. To "szczęściarze", którym ocalały drzwi... Właściciele sklepu "Pod Aniołem" nie mają ani okien, ani drzwi, ani framug. Obraz poraża. Nie zostało nic, wszędzie wiszą tylko kable, wystają żerdzie, a przed lokalem wyrwy, połamane rury na wierzchu, przewrócone znaki drogowe.

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia
Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia Adrianna Szurman/Polska Press

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia >>

Kłodzko przypomina scenerię jak po wojnie, ale wojny tu nie było. Była fala powodziowa. Co dalej?

Krajobraz jak po wojnie. - Ale wie pani, na wojnie jakoś lepiej chyba było, bardziej bezpiecznie mimo wszystko - zastanawia się Rudolf z Wyspy Piasek.

Razem z żoną i czwórką dzieci uciekał przed wodą na dach. Najmłodsze ma roczek, najstarsze 7 lat.

- Dzieci strasznie się bały. Ja też. Ta wściekle kłębiąca się woda była wszędzie. Do pierwszego piętra zalało mieszkanie. Uciekliśmy przed wojną w Ukrainie do Kłodzka dwa lata temu, a tu przyszła nam kolejna walka... i to z takim kataklizmem... Szkoda mówić.

W powodzi stracił wszystko. Podobnie, jak inni mieszkańcy Kłodzka, sprząta zalaną kamienicę. Wszystko wyrzuca przed budynek.

- Jutro, 17 września ciężki sprzęt będzie zbierał to, co mieszkańcy wystawili na zewnątrz. Będziemy uzupełniać drogi tłuczniem, chować wyrwane przez wodę instalacje, w czwartek i piątek planujemy szacowanie szkód. Do końca tygodnia chcielibyśmy uporać z dostawą wody, która mamy nadzieję popłynie z kranów - wylicza Michał Piszko, burmistrz Kłodzka.

Chce też podziękować wszystkim ludziom zaangażowanym w pomoc, m.in. Emilianowi Berze, burmistrzowi Jawora, dzięki któremu do miasta przyjechali strażacy ochotnicy z pompami, których używają do wypompowywania wody z piwnic. Jak mówi, teraz najbardziej jest im potrzebna woda butelkowana, sucha żywność z długim terminem przydatności do spożycia, środki czystości, higieniczne. I ręce do pracy.

- My nie mogłyśmy patrzeć bezczynnie na to, co tu się dzieje. Na tych ludzi, te zniszczenia. Założyłyśmy kalosze i przyjechałyśmy. Po prostu zapytałyśmy, w czym pomóc... I tak tu działamy - mówią Karolina i Violetta z Bierkowc.

I choć do nich woda nie dotarła i raczej nie dotrze, podkreślają że nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy nadejdzie kataklizm. - To może być równie dobrze huragan, czy pożar... Niekoniecznie woda. Kto wtedy pomoże?

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia >>

Budynek przestał istnieć. Od dwóch dni szukają rodziców, nie wiadomo czy żyją...

Pomoc potrzebna jest także w innych gminach powiatu kłodzkiego. Dramatyczna sytuacja jest m.in. w Stroniu Śląskim i Lądku-Zdroju, gdzie przeszła fala po tym, jak puściła tama.

- Moi znajomi do dzisiaj nie mają kontaktu z rodzicami, ich dom zmiotło niemal z powierzchni ziemi. Próbowali nawet przez ministerstwo dowiedzieć się, czy żyją, ale nic. Nie wiadomo. A do miasta nie można się dostać. Straszne to - mówi nam drobna blondynka. W Kłodzku prowadzi sklep z butami i choć jej interes przetrwał, nie była w stanie dzisiaj niczego sprzedawać. - Nie po tym, co zobaczyłam tam, na dole...

Na zawsze obrazy z powodzi zapadną w pamięć strażakom z Słupska, którzy od soboty pomagali ludziom w Kłodzku. Spotkaliśmy ich na stacji Orlen podczas tankowania strażackich wozów. Na prędce jedli bułki popijając wodą mineralną. Zmęczeni. Głodni. Daleko od rodzin.

- Wracacie do domu?
- Nie, teraz potrzebuje nas Wrocław...

Wielkie sprzątanie w Kłodzku po fali powodziowej. Ludzie stracili dobytek życia >>

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włochy i Szwajcaria zmieniają swoje granice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski