Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilkowo – ziemia ukradziona Dunajowi. Felieton kresowy Pawła Bobołowicza

Paweł Bobołowicz
Niestety w tym roku nie wybierzecie się Państwo na ukraińską Besarabię na „BOLGRAD WINE FEST”. Impreza została odwołana przez ograniczenia związane z COVID – 19, a zatem moja zachęta z ubiegłotygodniowego Felietonu Kresowego jest nieaktualna. Pandemia zbiera na Ukrainie poważne żniwa: w ostatni piątek zanotowano ponad 23 tysiące potwierdzonych nowych przypadków zachorowań w ciągu doby i 614 przypadków śmierci spowodowanych koronawirusem. Nie jest to zatem dobry czas na imprezy masowe, a i do wyjazdu na Ukrainę trzeba się dobrze przygotować i zapoznać z wprowadzanymi ograniczeniami, przede wszystkim w tzw. czerwonych strefach.

Dalszym podróżom (a taką jednak jest wyprawa na Besarabię) może też nie sprzyjać pogoda. Na zerowym kilometrze Dunaju (czyli przy jego ujściu, bo tak mierzy się jego bieg) można się spodziewać sztormowej pogody. My do Wilkowa dotarliśmy jeszcze w ciepłe październikowe dni. Miejscowość nazywana ukraińską Wenecją, w rzeczywistości z początku może rozczarowywać. Na pierwszy rzut oka nie różni się bowiem bardzo od przeciętnego ukraińskiego miasteczka gdzieś ze wschodniej Ukrainy. To jednak w żaden sposób nie powinno przekreślać Wilkowa – choć nie Wenecja, to jest to jeden z punktów na mapie świata, który trzeba poznać. Szczególnie, że i jemu grozi możliwość zatracenia wyjątkowego charakteru. Mniej za to będzie odpowiadać przyroda, a bardziej nieuniknione procesy cywilizacyjne i być może brak zrozumienia dla jego wyjątkowości.

Wilkowa nie ma sensu zwiedzać bez łodzi, nie można bez łodzi się nim zachwycić. Dopiero jej wynajęcie pozwoli nam zrozumieć, że do dużej części miejscowości dotrzemy tylko tym środkiem lokomocji, i że dla wielu mieszkańców jest głównym środkiem transportu. Tam, gdzie zazwyczaj w domach są garaże dla samochodów, w Wilkowie spotkamy garaże i przystanie dla łodzi. Chodniki dla pieszych stanowią ułożone równolegle deski, z których poprzez urozmaicone kładki i mostki (najczęściej podnoszone, co ma ułatwić przepływanie łodzi) możemy się dostać do domów. Oczywiście najbardziej atrakcyjną część Wilkowa stanowią dunajskie wyspy i chociaż stałych mieszkańców jest tam już coraz mniej (podobno jeszcze 10 osób mieszka tam tak, jak mieszkali ich pradziadowie), ale dawne mieszkalne domy zamieniają się w wypoczynkowe daczki, a nawet restauracje. Na wyspach można odnaleźć cerkiew i zobaczyć miejsce, gdzie kiedyś była szkoła.

W Wilkowie przez wieki liczyła się każda garstka ziemi. Przydomowe poletka, wysepki były z mozołem poszerzane przez nanoszone osady, które mieszkańcy wydobywali i nie pozwalali im odpłynąć dalej do Morza Czarnego, tworząc bariery z wierzbiny. Nasz gospodarz mówi, że dzisiaj już ludziom nie chce się tak walczyć o każdy skrawek gruntu, chociaż z dumą opowiada, jak na tej ziemi wykradzionej rzece, wspaniale rosną truskawki, jabłonie i oczywiście winogron. Przydomowe winnice można spotkać nawet na najmniejszych i najbardziej oddalonych wysepkach.

Chociaż historycy doszukują się starożytnych korzeni osadnictwa na tych terenach, to wiadomo, że miejscowość w nowożytnym rozumieniu powstała w XVIII wieku wraz z przybyciem staroobrzędowców, którzy uciekając przed przesiedleniami szukali miejsc ciężko dostępnych, a taką była delta Dunaju. Do dzisiaj właśnie staroobrzędowcy stanowią zdecydowaną większość mieszkańców. To powoduje też, że głównymi mieszkańcami miasteczka są Rosjanie, bo taką narodowość deklarują starowiercy. Ich społeczność jednak kurczy się do tego stopnia, że miejscowi kapłani różnych konfesji, zgodzili się, że będą dopuszczać mieszane małżeństwa. Do tej pory starowiercy mogli wstępować w związki małżeńskie tylko ze swoimi współwyznawcami. - Nasz sposób życia w Delcie Dunaju oddala nas od staroobrzędowców w Rosji. Oni tego nie rozumieją, że zaczynamy żyć bardziej współcześnie, że świat się zmienia, a nas jest coraz mniej - opowiada nam nasz gospodarz, który chwali się również, że w jego kwaterach wprowadza europejskie standardy turystyki: - Jednak jeśli byście chcieli zobaczyć, jak wyglądało tutaj życie jeszcze nie tak dawno, zapraszam do mojego domku na wyspach. Tylko tam turyści narzekają, że nie ma prądu, nie odpowiada im wychodek na dworze, no i że łódź po nich może przypłynąć raz dziennie.

A może by tak rzucić wszystko i zamieszkać w naddunajskim Wilkowie...

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski