Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Daniłowicz z rady nadzorczej Bogdanki: Układ dla przejęcia spółki to bzdura

Ewa Pajuro
Witold Daniłowicz
Witold Daniłowicz Przemek Gąbka
Zaproponowałem prezesowi Tarasowi, żeby złożył rezygnację, ale nie chciał o tym słyszeć. Został odwołany, bo odmówił współpracy przy rozwiązaniu ważnego problemu w spółce - mówi w rozmowie z "Kurierem" Witold Daniłowicz, przewodniczący rady nadzorczej w Bogdance.

W sobotę przedstawiciele rady spotkali się ze związkowcami oraz z zarządem Lubelskiego Węgla. - Wyjeżdżamy bardzo podbudowani - podsumował Daniłowicz. Zadowoleni byli też związkowcy. - Przewodniczący zdementował pogłoski, że "układ warszawski" chce zagarnąć kopalnię - mówił Czesław Brzyski, wiceszef "Solidarności".

Przypomnijmy, że rada nadzorcza odwołała Mirosława Tarasa ponad tydzień temu w czasie posiedzenia na którym omawiane były wyniki audytu spółki. Były prezes twierdzi, że musiał odejść, bo nie zgodził się na "korupcję i propozycję ustawiania przetargów". Złożył w tej sprawie zawiadomienie do CBA i pozew do sądu o stwierdzenie nieważności uchwały rady.

Rozmawiamy z Witoldem Daniłowiczem, przewodniczącym rady nadzorczej w Lubelskim Węglu Bogdanka. Rozmowę znajdziecie także w poniedziałkowym wydaniu Kuriera Lubelskiego.

Odwołany z funkcji prezesa Mirosław Taras mówił na piątkowej konferencji prasowej o sporze zarządu z radą nadzorczą w Bogdance. Tłumaczył, że jego istota to polityka personalna. W uproszczeniu: rada chciała zatrudniać nowych pracowników, on nie, stawiał raczej na outsourcing (zlecanie pewnych prac innym firmom - przyp. red.). Czy Pan podobnie ocenia tę sytuację?
- W czasie posiedzenia rady w ogóle nie było rozmowy na ten temat. Rada rozumie, że spółka zleca część robót firmom zewnętrznym. W tym kontekście podstawowym przedmiotem zainteresowania rady jest odpowiedź na pytanie jak zwiększyć konkurencyjność pomiędzy tymi firmami. Prezes nie chciał jednak podjąć merytorycznej dyskusji na ten temat.

W piątek mówił, że zażądano od niego aby znacząco obniżył wymogi wobec firm startujących w przetargach?
- Nie było żadnych żądań ze strony rady wobec prezesa. Spotkaliśmy się po to, by przedyskutować raport z audytu spółki. Należy pamiętać, że rada nie może niczego żądać od zarządu. Nie było też powodu, by stawiać jakiegokolwiek żądania. Chcieliśmy zapoczątkować dyskusję, jak zachęcić inne firmy do udziału w przetargach organizowanych przez spółkę. Większa liczba oferentów doprowadzi bowiem do obniżenia cen. Prezes Taras uznał jednak, że nie ma sensu o tym rozmawiać.

Nie podjął tematu i to był powód jego odwołania?
- Powodem odwołania było to, że odmówił współpracy z radą nadzorczą przy wypracowywaniu rozwiązań dla problemu bardzo małej liczby firm, które świadczą usługi dla Bogdanki (a tym samym braku konkurencyjności między nimi) oraz powiązań osobowych pomiędzy tymi firmami.

Czy to nie było zbyt drastyczne posunięcie? Czy tej sprawy nie dało się załatwić inaczej, bez "trzęsienia ziemi", które przyniosło niemal czteroprocentowy spadek wartości akcji Bogdanki na giełdzie?
- Tuż przed odwołaniem, poprosiłem prezesa Tarasa na rozmowę i zaproponowałem, że jeśli chce złożyć rezygnację ze skutkiem na 31 grudnia to rada ją przyjmie. Prezes w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Jeśli natomiast chodzi o spadek cen akcji to sekwencja zdarzeń była następująca: prezes Taras, jeszcze przed oficjalnym komunikatem spółki na ten temat, skontaktował się z prasą i przekazał informację o swoim odwołaniu. Działaniem swoim naruszył prawo. Trzeba pamiętać, że Bogdanka to spółka giełdowa, która podlega określonym regulacjom prawnym. W szczególności nie wolno ujawniać istotnych informacji zanim nie zostaną podane przez spółkę w stosownym komunikacie giełdowym. Komunikat spółki został opublikowany dopiero po zamknięciu posiedzenia rady, o pierwszej w nocy, a więc gazety nie mogły o nim poinformować w tym samym wydaniu, w którym podały informacje przekazane przez prezesa Tarasa. Skutek był taki, że inwestorzy zamiast rzetelnego, wyważonego komunikatu dostali histeryczne oświadczenie o rzekomych propozycjach korupcyjnych. Zareagowali nerwowo. Stąd spadek na giełdzie.

Były prezes trzyma się jednak swojej wersji. Potwierdzeniem tego jest choćby zawiadomienie, które złożył do CBA.
- Do tej pory nie wiem o co w tym zawiadomieniu chodzi.

Nie przypomina Pan sobie sytuacji, zdań, które można zinterpretować jako propozycje korupcyjne?
- Na posiedzeniu rady było 16 osób, czyli czworo członków zarządu, dyrektor biura zarządu, cała rada i cztery osoby z firm doradczych. Żadne propozycje tego typu nie padły. Z tego, co się domyślam na podstawie wcześniejszych rozmów z prezesem Tarasem, chodzi raczej o jakieś rozmowy, które były prezes prowadził dwa czy trzy lata temu. Dziwi mnie tylko, że przypomniał sobie o nich dopiero teraz.

Wróćmy jeszcze na chwilę do audytu spółki. Jeden z poruszonych tam problemów dotyczy powiązań personalnych pracowników Bogdanki z firmami zewnętrznymi. Czy te powiązania i konflikt interesów dotyczył też samego prezesa Tarasa?
- Nie. Nie było tam żadnych informacji na ten temat. Radzie zależy natomiast na wprowadzeniu jasnego standardu: pracownicy spółki nie mogą mieć nic wspólnego z firmami, które świadczą usługi na jej rzecz. A takie sytuacje niestety się zdarzały.

Kiedy poznamy nazwisko nowego prezesa Bogdanki?
- Właśnie dokonaliśmy wyboru firmy doradztwa personalnego, która będzie nam pomagać przy jego wyborze. Teraz negocjujemy z nią umowę.

Co to za firma?
- Nie chciałbym podawać nazwy do momentu sfinalizowania umowy. Mogę powiedzieć tylko, że to jedna z bardziej renomowanych firm w tej branży. Jeśli się postaramy, to prawdopodobnie w listopadzie uda nam się dokonać wyboru.

Jakie wymagania będą musieli spełnić kandydaci?
- Zależy nam na tym, żeby nowy prezes rozumiał górnictwo. Ta osoba musi być też dobrym menedżerem. Ponadto powinna rozumieć specyfikę tego regionu i tutejszego górnictwa.

Czy to może być obecny pracownik spółki?
- Oczywiście.

A ktoś z rady nadzorczej?
- Żaden członek rady nadzorczej nie jest zainteresowany kandydowaniem.

Były prezes skrytykował sposób wyboru swojego następcy. Jego zdaniem najlepsze rozwiązanie w tym przypadku to konkurs.
- Konkurs nie gwarantuje, że wybiera się spośród najlepszych kandydatów. Istotą konkursu jest bowiem to, że rada wybiera tylko spośród kandydatów, którzy się sami zgłosili. W przyjętym przez nas rozwiązaniu doradca personalny sam wyszukuje kandydatów, którzy jego zdaniem byliby najbardziej odpowiedni na dane stanowisko i przekonuje ich do wzięcia udziału w procesie selekcyjnym. Oczywiście, wszyscy zainteresowani mogą się też sami zgłosić do doradcy personalnego i będą wzięci pod uwagę. Po przeanalizowaniu wszystkich kandydatur doradca personalny przekazuje pełną listę radzie ze swoimi rekomendacjami. W końcowym etapie rada sama dokonuje wyboru. Tak więc w prowadzonym przez nas procesie są wszystkie element konkursu kandydatów ale mamy dostęp do szerszej ich grupy.

Jak widzi Pan przyszłość Bogdanki? Pojawiają się niepokojące informacje, że spółka w obecnej sytuacji jest łatwym celem dla kogoś, kto chciałby ją przejąć.
- Nie wiem nic o żadnych próbach przejęcia Bogdanki. Nie ma też żadnego planu, który miałby ją osłabić i tym samym ułatwić przejęcie. Wręcz przeciwnie. Chcemy wzmacniać spółkę i jesteśmy przekonani, że jest w dobrych rękach. W sobotę pan Raimondo Eggink (sekretarz rady) i ja spotkaliśmy się w Łęcznej z zarządem i ze związkami zawodowymi. Wyjeżdżamy stąd bardzo podbudowani.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski