Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Kopron: Malwina to wnuczka na medal. Zobacz zdjęcia

Karol Kurzępa
Karol Kurzępa
fot. Łukasz Kaczanowski
Rozmawiamy z trenerem Witoldem Kopronem, który prywatnie jest dziadkiem zawodniczki AZS UMCS Lublin, Malwiny. Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio wnuczka pana Witolda zdobyła brązowy medal w rzucie młotem.

Medal olimpijski zdobyty przez wnuczkę był dla pana dużym przeżyciem?
Ten medal smakuje podwójnie, bo cieszę się z niego zarówno jako trener, ale też członek rodziny Malwiny. Życzę każdemu dziadkowi takiej wspaniałej wnuczki. Można powiedzieć, że to wnuczka na medal.

W 2016 roku Malwina wróciła z Poznania i trafiła pod pana "skrzydła". Wtedy zaczęły się jej seniorskie sukcesy.
Malwina zaczynała przy mnie stawiać pierwsze sportowe kroki. Jako małą dziewczynkę prowadzałem ją na pływalnię, później były sporty walki, a potem zainteresowanie lekką atletyką. Po jakimś czasie chciała pójść do lepszego trenera, a ja cały czas jestem zdania, że Czesław Cybulski to guru naszego polskiego młotu, który stworzył określoną technikę rzucania. Po Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro Malwina przyjechała do mnie i powiedziała przy jednym ze wspólnych obiadów, że teraz będzie trenować ze mną. I tyle miał dziadek do gadania (śmiech).

W 2017 roku cieszyliście się z brązowego medalu mistrzostw świata, ale później nastąpił spadek dyspozycji. Z czego on wynikał?
U wielu sportowców dochodzi do sytuacji, w której po sukcesie międzynarodowym pojawia się zastój. Z pewnością zadowolenie z osiągniętego rezultatu wprowadza zbyt dużą pewność siebie, a wiadomo, że sport wymaga wielkiej pokory. Trzeba to zrozumieć i przeżyć. My postawiliśmy na technikę i to zaczęło przynosić sukcesy. Trenowanie nie jest łatwą sprawą. Najlepiej świadczy o tym fakt, że trenujemy 11 razy w tygodniu, oddając przy tym około 150 rzutów i podnosząc 50 to. Do tego potrzeba zdrowia. Przeciążenia stawów i mięśni są ogromne, a przecież należy też znaleźć czas na odpoczynek. Regeneracja również musi przebiegać w określonych warunkach. Wszystko trzeba robić rozumnie, żeby nie doprowadzić organizmu do wyczerpania.

W tym roku u Malwiny pojawiła się stabilizacja, która była gwarantem dobrego wyniku w Tokio?
Zgadza się. O ile dobrze pamiętam, to w tym roku Malwina rzuciła na sześciu imprezach powyżej 75 metrów. Byłem pewny, że na igrzyskach rzuci swoje, tylko nie wiedziałem, przy której próbie. Wielu zawodników podkreśla, że na dużych imprezach mistrzowskich najgorsze są kwalifikacje, bo oddajesz wówczas tylko trzy rzuty i wszystko się może zdarzyć. Spokój wewnętrzny Malwinie dała praca z psychologiem Dariuszem Nowickim, który był z nami na zgrupowaniu przed wylotem do Tokio. Mimo wszystko, dzień przed kwalifikacjami wnuczka mówiła mi, że jest tak zdenerwowana i pobudzona, że nie może nad sobą zapanować. Jednak na zawodach w opanowaniu się pomogło jej doświadczenie i lata treningów. Dzięki temu przeszła do finału, w którym zawsze dochodzi już do nowego rozdania. Jeszcze raz okazało się, że statystyki przed igrzyskami nie zawsze przekładają się na zdobycze medalowe. Amerykanki praktycznie nie istniały w Tokio w młocie, choć miały wcześniej niesamowite wyniki. Białorusinka, która szczyciła się szóstym rezultatem na świecie, w ogóle nie zabłysła. Inaczej jest, gdy osiągasz stabilizację rzutową, która daje podwaliny do osiągnięcia dobrego rezultatu.

A jak współpracuje się z wnuczką? Czy wasze więzy krwi częściej są pomocne, czy wręcz odwrotnie?
Sportowiec, który chce osiągnąć sukces, musi mieć charakter. Malwina nie jest słodką dziewczyneczką, ale to ambitna, pracowita i świadoma zawodniczka. Wie, do czego dąży i dlatego czasami się kłóci, jest niecierpliwa i trzeba ją nawet hamować. Praca z Malwiną jest specyficzna. Bywa, że jesteśmy sobą zmęczeni, bo cały czas przebywamy razem. Około 200 dni w roku jesteśmy na różnego rodzaju zgrupowaniach. I potem jeszcze dochodzą święta oraz uroczystości rodzinne. Czasami, kiedy nie potrafię sam do niej dotrzeć, to pomaga mi w tym jej mama lub tata, czy nawet babcia. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy fakt, że jestem dziadkiem Malwiny, mi przeszkadza, czy ułatwia wiele spraw. Wszystko zależy od sytuacji.

W Tokio nasza reprezentacja zdobyła 4/6 medali olimpijskich. Skąd się bierze potęga młota w Polsce?
Pracowała nad tym duża grupa polskich trenerów, którzy wykształcili rodzimą szkołę rzutu młotem. Opracowano technikę, którą zaczerpnięto od Rosjan i przełożono na nasz grunt. Polska technika rzucania różni się całkowicie od tych używanych w innych państwach, poczynając od zamachu, czy wejścia w obrót. Wiadomo, że każdy musi kręcić, żeby ramie było najdłuższe, a szybkość największa, bo to wynika z fizyki. Jednak, żeby zrobić to w odpowiedni sposób, należy wykonać pierwsze elementy. Decydują niuanse i milimetry. Jako trenerzy staramy się regularnie na ten temat rozmawiać oraz wymieniać poglądami. I to jest bardzo ważne.

Czy pańskim zdaniem w najbliższej przyszłości reprezentanci Polski nadal będą przywozić medale z ważnych imprez w rzucie młotem?
Anita Włodarczyk skończyła kilka dni temu 36 lat. Wiadomo, że jej wiek może mieć znaczenie, choć bardzo Anitę lubię i mam z nią dobry kontakt oraz życzę jej samych sukcesów, jak najdłużej. Jednak młode wilczki też lubią szarpać i dobierają się do skóry, chcąc walczyć o swoje. Wśród mężczyzn Nowicki i Fajdek jeszcze dają sobie radę, ale mamy nowych młodych gniewnych: Ratajczyka i Piłata, którzy bardzo dobrze spisują się w juniorach. W kobiecym młocie jest pewien zastój. Po zeszłorocznych dobrych wynikach Kasi Furmanek, spodziewaliśmy się po niej więcej, ale zanotowała regres. Będąc trenerem rzutu młotem, nie można być zamkniętym w sobie. Trzeba być otwartym na wszelką współpracę z innymi szkoleniowcami. To bardzo pomaga. Zgubić technikę u zawodnika można bardzo łatwo, natomiast odbudowanie jej jest piekielnie trudne.

Czy jest szansa na to, że Malwina będzie rzucać ponad 80 metrów?
Niezbadane są losy ludzkie. Myślę, że są na to szanse. By tak się stało, trzeba dopracować technikę do perfekcji. To muszą być takie automatyzmy, by zawodniczka wybudzona w środku nocy i tak kręciła się w prawidłowy sposób. Do tego potrzeba wielu powtórzeń i konsekwencji w wyrabianiu nawyków. Potrzebne jest także poprawienie parametrów siłowych, choć w młocie nie jest to aż tak koniecznie, jak w innych dyscyplinach. Należy przede wszystkim podtrzymywać siłę dynamiczną. Kobieta ma inny poziom testosteronu, niż mężczyzna. Testosteron jest potrzebny do budowania siły, ale u kobiet bardzo szybko spada, podczas gdy u płci przeciwnej utrzymuje się dłużej. Chcąc być najlepszym, trzeba o tym wszystkim pamiętać.

Malwina Kopron prywatnie - zobacz zdjęcia brązowej medalistki z Tokio

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski