Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna polsko-bolszewicka. Starcie cywilizacji

PAWEŁ STACHNIK
Józef Piłsudski z oficerami z francuskiej misji wojskowej, drugi od prawej gen. Maxime Weygand FOT. ARCHIWUM
Józef Piłsudski z oficerami z francuskiej misji wojskowej, drugi od prawej gen. Maxime Weygand FOT. ARCHIWUM
Wojna polsko-bolszewicka 1919-1921 była wyjątkowa. Naprzeciw siebie stanęły bowiem wtedy dwa państwa o krańcowo różnych systemach politycznych i ideologicznych.

Józef Piłsudski z oficerami z francuskiej misji wojskowej, drugi od prawej gen. Maxime Weygand FOT. ARCHIWUM

15 SIERPNIA 1920 * Pod Warszawą toczą się dramatyczne walki o utrzymanie miasta * bolszewicy atakują *

Z jednej strony odradzająca się po 123 latach niewoli Rzeczpospolita, wyśniona i wywalczona przez Polaków na wszystkich frontach I wojny światowej, demokratyczna i uważająca się za część Zachodu. Z drugiej zaś bolszewicka Rosja, brutalna, bezwzględna, pod hasłami wolności dla robotników i chłopów ukrywająca prawdziwy zamiar odbudowy rosyjskiego imperium. W tej wojnie nie chodziło o zmianę granic, kontrybucje czy równowagę sił. Bolszewikom chodziło o unicestwienie przeciwnika i włączenie go do swojego systemu polityczno - - państwowego. Stąd właśnie wyjątkowość tego starcia, będącego w gruncie rzeczy wojną dwóch, jakże odmiennych cywilizacji.

Stąd też znaczenie bitwy warszawskiej - kulminacji tej wojny i wielkiego zwycięstwa, odniesionego w niezwykle dramatycznych okolicznościach, w której Polacy własnymi siłami zdołali obronić niepodległość. Własnymi siłami, bo wtedy - nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni - okazało się, że w sytuacji zagrożenia możemy liczyć tylko na siebie.

To jedna z nauk płynących z tej lekcji historii. W sytuacji zagrożenia Polacy potrafią się zjednoczyć i wykrzesać z siebie ostatnie siły, czego liczne dowody niesie z sobą rok 1920: Rząd Obrony Narodowej, do którego weszły wszystkie partie, 100 tys. ochotników w szeregach, powszechne wsparcie dla wojska, mobilizacja całego narodu. Dziś powinniśmy uczyć się od naszych poprzedników z 1920 r., bo nam narodowe zjednoczenie przychodzi nader trudno.

***

Gdy w 1918 r. wojska niemieckie zaczęły wycofywać się z rozległych obszarów Białorusi i Ukrainy, na ich miejsce zaczęła wkraczać bolszewicka Armia Czerwona. Nowi władcy Rosji uważali te tereny za część państwa rosyjskiego i ani myśleli z nich rezygnować. Do ziem tych aspirowało również odradzające się państwo polskie, a Polacy swoją wskrzeszoną ojczyznę widzieli w granicach z 1772 r. By więc nie dopuścić do usadowienia się tam bolszewików, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski podjął decyzję o wysłaniu za Bug pospiesznie formowanych oddziałów Wojska Polskiego.

15 lutego 1919 r. pierwsze polskie jednostki natknęły się na Armię Czerwoną nad rzeką Zelwianką na Białorusi i wymieniły z nią strzały. (Podaje się też datę 14 lutego i starcie pod miasteczkiem Mosty). Tak rozpoczęła się wojna polsko-bolszewicka. Wojna, w której w śmiertelnym niebezpieczeństwie znajdzie się świeżo przez Rzeczpospolitą odzyskana niepodległość i której kulminacją będzie zwycięska dla Polaków bitwa warszawska.

Gra o Wschód

Posuwająca się na wschód armia polska bez większego trudu zajmowała kolejne obszary Litwy i Białorusi, by dojść do Dźwiny i historycznej Berezyny. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że sytuację na wschodzie wcześniej czy później trzeba rozwiązać kompleksowo, a oznaczało to po prostu gruntowne rozbicie Rosji (i to zarówno czerwonej, jak i białej) i stworzenie na jej gruzach federacji niepodległych państw związanych z Polską (Litwy, Białorusi, Ukrainy). Atak był więc tylko kwestią czasu, a powstrzymywała go m.in. niepewna sytuacja na granicy polsko-niemieckiej. Z drugiej strony, do radykalnego rozwiązania kwestii Polski szykowali się bolszewicy. W grudniu 1919 r. Lenin wystąpił z propozycją negocjacji. Równocześnie dowództwo Armii Czerwonej zaczęło przerzucanie na zachód swoich oddziałów. Polscy wojskowi uważali, że Moskwa gra na zwłokę, a uderzenie ze wschodu i tak nastąpi. 10 marca 1920 r. na naradzie w Smoleńsku bolszewickie kierownictwo przyjęło plan rozbicia Polski. Główny atak miał ruszyć latem 1920 r. z terenu Białorusi.

Tymczasem Józef Piłsudski realizował swój plan federacyjny, w którym decydującą rolę - ze względu na potencjał - miała odegrać Ukraina. W kwietniu 1920 r. zawarł sojusz polityczny i wojskowy z przewodniczącym Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej atamanem Symonem Petlurą. Tak wzmocniony, Piłsudski 25 kwietnia 1920 r. rozpoczął wielką ofensywę na Ukrainie, starając się uprzedzić bolszewicki atak. W kierunku Kijowa ruszyło 60 tys. żołnierzy. Gen. Franciszek Skibiński, wówczas młody oficer w jednym z pułków ułanów, wspominał, że wyprawa kijowska przypominała zagony bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii. Polscy ułani galopowali po ukraińskich bezkresach, co rusz zajmując miejscowości znane im z lektury "Ogniem i mieczem" czy "Pana Wołodyjowskiego". Zaskoczeni bolszewicy oddawali pole, nie podejmując walki. 3 maja polski patrol wjechał do Kijowa tramwajem, wziął do niewoli oficera, po czym wycofał się. Opuszczone przez bolszewików miasto zajęto cztery dni później, a sześć dni później jego ulicami przeszła wspólna defilada oddziałów polskich i ukraińskich.

Po trupie białej Polski...

Upadek Kijowa stał się szokiem dla Rosjan. Bolszewicka propaganda rozpętała kampanię, w której Matuszka Rosja została najechana przez polskich imperialistów. Do szeregów Armii Czerwonej wezwano wszystkich zdolnych do noszenia broni, w tym byłych carskich oficerów. 26 maja rozpoczęła się rosyjska ofensywa na froncie południowo-wschodnim. Przerzucona z Kaukazu 1. Armia Konna Siemiona Budionnego przełamała obronę polskiej 13. Dywizji Piechoty, zadając jej duże straty i rozpoczynając działania na tyłach. Kawalerzyści Budionnego odznaczali się bezwzględnością i brutalnością, mordując jeńców, wycinając szpitale, paląc miasta i wsie. 3. Armia pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego rozpoczęła odwrót, by uniknąć okrążenia. 13 czerwca oddano Kijów.
To, co działo się na południu, było niczym w porównaniu z tym, co szykowali bolszewicy na północy. 2 lipca w rozkazie do żołnierzy głównodowodzący frontu Michaił Tuchaczewski napisał słynne słowa: "Przez trupa białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym. Na Wilno, Mińsk, Warszawę. Marsz!". Dwa dni później z terenu Białorusi ruszyło główne bolszewickie uderzenie. Tucha-czewski dysponował ogromnymi siłami - blisko 600 tys. żołnierzy, w tym co najmniej 140 tys. w oddziałach liniowych. Masa ta uderzyła na wielokrotnie słabsze oddziały polskie, rozbijając je lub spychając na zachód. W ciągłych klęskach i odwrotach upadało morale polskich żołnierzy, a nawet oficerów. W pierwszych dniach lipca Polacy cofnęli się ok. 250-350 km na zachód. Na południu bolszewicy doszli do Lwowa. 10 sierpnia Tuchaczewski wydał dyrektywę opanowania Warszawy.

Obrona niepodległości

W obliczu bolszewickiego zagrożenia całe społeczeństwo stanęło do walki. 6 lipca powołano Inspektorat Armii Ochotniczej z gen. Józefem Hallerem na czele. W wyniku naboru do jej szeregów zgłosiło się ponad 100 tys. osób. W Warszawie nieletni uczniowie stanowili aż 67 proc. zgłaszających się. Zanotowano przypadki stawiania się do wojska weteranów powstania styczniowego! Posługę w walczących szeregach sprawowali kapelani, panie podejmowały służbę w Ochotniczej Legii Kobiet.

Prowadzono zbiórkę pieniędzy dla żołnierzy, a na front wysłano 85 tys. paczek żywnościowych. 24 lipca powstał koalicyjny Rząd Obrony Narodowej. Na jego czele stanął chłop z Wierzchosławic Wincenty Witos, a wicepremierem został socjalista Ignacy Daszyński. Przekaz był czytelny - polscy chłopi i robotnicy bronią kraju i jego niepodległości. W tym samym czasie Politbiuro partii bolszewickiej podjęło decyzję o utworzeniu sowieckiego rządu dla Polski: Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (Polrewkomu). Na jego czele postawiono Juliana March-lewskiego, weszli doń także szef Czeka Feliks Dzierżyński, komisarz polityczny Frontu Zachodniego Józef Unszlicht oraz komisarz ds. oświaty Feliks Kohn.

Zwycięstwo kompletne

Szansą na odwrócenie niekorzystnej sytuacji był stworzony przez Piłsudskiego plan kontrofensywy. Miała ona polegać na związaniu walką sił bolszewickich na przedpolu stolicy i na północy od niej, a następnie silnym uderzeniu znad Wieprza w bok nacierających oddziałów. Formę rozkazu operacyjnego nadał temu pomysłowi szef sztabu generalnego gen. Tadeusz Roz-wadowski. Podjęcie właściwych decyzji ułatwiły Naczelnemu Wodzowi informacje zdobywane przez polski radiowywiad, który złamał bolszewickie kody i systematycznie podsłuchiwał (a kiedy trzeba było, to zagłuszał) wrogą korespondencję radiową. 11 sierpnia rozpoczęło się uderzenie bolszewików na Warszawę. Polskie dywizje rozpaczliwie broniły wyznaczonych odcinków, choć pod naporem wroga były spychane w tył i musiały odzyskiwać teren w kontratakach. Zdarzało się, że słabo wyszkoleni ochotnicy ulegali panice i szli w rozsypkę.

Dwie rosyjskie dywizje uderzyły pod Radzyminem, przełamały obronę i zdobyły miasto. Następnie jedna z nich ruszyła na Pragę, a druga na Nieporęt i Jabłonnę. Rozpoczęła się dramatyczna walka pod Radzyminem. 14 sierpnia we wsi Ossów zginął podczas natarcia batalionu 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej młody kapelan ks. Ignacy Skorupka. Jednak bohaterski opór żołnierzy i ochotników na przedpolach Warszawy nie poszedł na marne.

Po pierwsze, udało się powstrzymać bolszewików przed wdarciem się do stolicy, a po drugie, dało to czas Piłsudskiemu na przygotowanie kontruderzenia. Pięć dywizji piechoty oraz brygada kawalerii zostały skoncentrowane nad Wieprzem, prawym dopływem Wisły. Ich uderzenie, prowadzone osobiście przez Piłsudskiego, ruszyło 16 sierpnia w kierunku północno-wschodnim, w bok atakujących Warszawę jednostek bolszewickich. "Impet uderzenia był ogromny. Piechota w pełnym rynsztunku pokonywała 50-60 kilometrów dziennie, wyczerpanych żołnierzy umieszczano na wozach taborowych, a po odzyskaniu sił wracali oni ponownie do szeregów. Wolę walki konsolidowała obecność wśród walczących Piłsudskiego" - napisał historyk.

Zaskoczeni bolszewicy rozpoczęli paniczny odwrót na wschód. W polskie ręce trafiały tysiące jeńców, karabinów i dział. Sytuacja na froncie diametralnie się zmieniła. Teraz to bolszewicy byli w odwrocie i usiłowali ze wszystkich sił ocalić skórę. Wspomniany tu już Korpus Konny Gaj-Chana wycofywał się w imponującym tempie. "Tak, to jest zwycięstwo, zwycięstwo kompletne, triumfujące. Z armii rosyjskich, które groziły Warszawie, niewiele co powróci. Mimo szybkości, z jaką uciekały, Polacy je przeganiali i zachodzili od tyłu" - zapisał świadek wydarzeń, młody francuski oficer Charles de Gaulle. Stało się jasne, że Warszawa jest uratowana, a bolszewikom nie uda się zająć Polski.
Bitwa warszawska była punktem zwrotnym w wojnie. Zatrzymała, a następnie załamała ofensywę Armii Czerwonej i zmusiła ją do odwrotu. We wrześniu 1920 r. doszło do drugiej wielkiej bitwy tej wojny - bitwy nad Niemnem, która przypieczętowała przewagę strony polskiej. Armia Czerwona była zdezorganizowana i ogarnięta chaosem. Bolszewicy, nie widząc szans na zwycięstwo, skwapliwie przyjęli propozycję rozejmu. Świeża polska niepodległość została obroniona.

PAWEŁ STACHNIK, dziennikarz

WAŻNE KSIĄŻKI

* Józef Piłsudski "Rok 1920"
W 1923 r. Michaił Tuchaczewski wygłosił w Akademii Wojskowej w Moskwie cykl wykładów, które zostały wydane drukiem pt. "Pochód za Wisłę". W 1924 r. ukazała się napisana przez Piłsudskiego książeczka "Rok 1920", będąca odpowiedzią na pracę Tuchaczewskiego. Piłsudski polemizuje w niej z niedawnym wojennym adwersarzem i przedstawia swoją wersję wydarzeń z dramatycznych dni wojny.

* Norman Davies "Orzeł biały, czerwona gwiazda", Znak
Studium wojny polsko-bolszewickiej pióra znanego brytyjskiego badacza dziejów Polski Normana Daviesa (i jego pierwsza książka w ogóle!). Mimo że od jej napisania minęło już sporo lat i brak w niej wielu nowych odkryć (np. ustaleń prof. Grzegorza Nowika na temat radiowywiadu), praca nie traci wartości, głównie dzięki stylowi autora i jego bezstronnemu spojrzeniu na zagadnienie.

* Janusz Cisek, Marek Cisek "Bitwa warszawska 1920. O Polskę i Europę", Rytm
Synteza konfliktu Polski i Rosji Sowieckiej 1918 -1921 napisana przez dwóch historyków, w tym prof. Janusza Ciska, byłego dyrektora Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku i Muzeum Wojska Polskiego. Prof. Cisek specjalizuje się w zagadnieniach wojny 1920 r. i biografii marszałka Piłsudskiego. Praca przystępnie napisana i bogato ilustrowana rzadko publikowanymi materiałami.

* Andrzej Nowak "Ojczyzna ocalona. Wojna sowiecko-polska 1919-1920", Biały Kruk
Kompetentna monografia wojny z Sowietami pióra prof. Andrzeja Nowaka z UJ, jednego z najlepszych znawców Rosji i stosunków polsko-rosyjskich. Przedstawia m.in. dziedzictwo Rzeczypospolitej na Kresach, plany uczestników konfliktu oraz działania militarne. Tekst ilustrują zdjęcia z inscenizacji bitwy warszawskiej organizowanej co roku w Ossowie.

Kto wygrał bitwę warszawską

Spór o autorstwo planu bitwy warszawskiej rozpoczął się już w 1920 r. Wiele osób niechętnych Piłsudskiemu twierdziło, że to nie on był twórcą koncepcji kontruderzenia znad Wieprza. Podkreślano, że w przełomowych dniach sierpnia Piłsudski był w fatalnej kondycji psychicznej i bliski załamania, a

12 sierpnia złożył na ręce premiera Witosa dymisję i wyjechał z Warszawy. Argumentowano też, że na wszystkich rozkazach operacyjnych od 12 do 16 sierpnia widnieje podpis szefa sztabu generalnego gen. Tadeusza Rozwadowskiego i to jego właśnie część oponentów Marszałka (zwłaszcza tych z prawej strony sceny politycznej, zbliżonych do endecji) uważała za głównego architekta zwycięstwa. Jako trzeci kandydat do autorstwa wysuwany był francuski generał Maxime Weygand, członek alianckiej misji, która przybyła do Warszawy 25 lipca 1920 r. i szef Sztabu Generalnego Rady Wojennej Ententy. Spodziewano się, że jako doświadczony w Wielkiej Wojnie sztabowiec zwycięskiej armii francuskiej obejmie dowództwo nad młodym Wojskiem Polskim.

Nie doszło to do skutku z powodu sprzeciwu Piłsudskiego i ostatecznie Weygand został 27 lipca jedynie doradcą polskiego Sztabu Generalnego. Tak o jego rzeczywistej roli w przygotowaniach do bitwy mówił historyk prof. Janusz Cisek: "Opublikowano korespondencję między gen. Weygandem w Warszawie a marszałkiem Fochem w Paryżu. Weygand stwierdza w niej, że poparł plan Piłsudskiego jako jedyny sensowny w danych warunkach. Naniósł jedynie część technicznych poprawek, które usprawnią jego wykonanie. Inną relację podał kard. Aleksander Kakowski, który w rozmowie z Weygandem powiedział: »Cieszę się, bo plan przygotowany przez szefa sztabu marszałka Focha musi być znakomity«. Weygand odparł na to, że plan opracowany został nie przez niego, a przez polskich oficerów sztabowych. Takich relacji jest dość sporo i pozwalają zdecydowanie odrzucić wątek francuskiego autorstwa planu kontrofensywy". Kakowski zapisał później: "Przyjemnie mi było słuchać, jak jeden z najwybitniejszych generałów francuskich z uznaniem wyrażał się o pracy dowództwa polskiego, a przykro mi było, gdy sami Polacy z uporem wciąż powtarzali, że to był plan cudzy".

A tak natomiast prof. Cisek skomentował rolę gen. Rozwadowskiego: "Jeżeli natomiast chodzi o przypisywanie autorstwa gen. Tadeuszowi Rozwadowskiemu, to tutaj sprawa także jest jasna. Słynny rozkaz 8358/3 z 6 sierpnia, zakładający koncentrację na linii Wieprza i uderzenie na tyły bolszewickich wojsk, przygotował Piłsudski. Rozwadowski zakładał koncentrację w okolicach Garwolina, bardzo płytką, zaledwie dwadzieścia kilka kilometrów za Warszawą. Myśl podobna, ale nie dająca żadnych szans na skuteczny wynik.

Poza tym cała odpowiedzialność za prowadzone działania spada na naczelnego wodza, którym był Piłsudski. Gdyby wojna została przegrana, on ponosiłby winę. Ale w sytuacji świetnego zwycięstwa od razu szuka się innych jego ojców. Mówiło się o cudzie nad Wisłą, o nadzwyczajnym wsparciu ze strony Francji, a wreszcie o gen. Rozwadowskim. Dziś jednak dla historyków nie ulega wątpliwości, że autorem zwycięstwa był Piłsudski".

(PS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wojna polsko-bolszewicka. Starcie cywilizacji - Dziennik Polski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski