18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wpisz rodzinę do grafiku zajęć

Joanna Leszczyńska
Dzieci w każdym wieku potrzebują codziennych rozmów z rodzicami.  Nie wystarcza im zorganizowanie weekendu pełnego zabaw i atrakcji
Dzieci w każdym wieku potrzebują codziennych rozmów z rodzicami. Nie wystarcza im zorganizowanie weekendu pełnego zabaw i atrakcji 123rf
Pracujemy więcej niż nasi rodzice i mieszkańcy Europy Zachodniej. Do domu wracamy wieczorem, zmęczeni po całym dniu pracy. Brakuje nam czasu na życie rodzinne. O tym, jak sensownie łączyć pracę i życie prywatne z prof. Iwoną Janicką, psychologiem z zakładu psychologii rodziny i rozwoju człowieka Uniwersytetu Łódzkiego.

Zna Pani rodziny, które mają czas na codzienne wspólne obiady, rozmowy przy stole i na to, by choć raz w tygodniu wybrać się do kina lub na spacer?

Takich rodzin jest niewiele. Czas, jaki spędzają ze sobą współczesne rodziny, jest bardzo ograniczony. Dzieci funkcjonują właściwie poza nią, ponieważ większą część czasu przebywają w przedszkolu albo w szkole, gdzie po lekcjach zostają w świetlicy. Dlatego mówimy dziś o degradacji życia rodzinnego i małej integracji rodziny. To jest niepokojące, gdyż nie rokuje dobrze dla rozwoju dzieci. Nie powinny być one wychowywane przez instytucje, ale przez rodziców.

Nie jest to nowy problem. W PRL-u rodziny też narzekały na brak czasu, bo trzeba było np. stać w kolejkach, by lodówka nie była pusta...

Ale o piętnastej, szesnastej wracało się z pracy. Teraz znacznie później, bo czas pracy nam się wydłuża. Pamiętam, że w PRL-u  miałam czas, by po pracy pójść z moim  pierwszym dzieckiem na spacer do parku. Obecnie nawet jeden etat wydłuża czas naszej pracy do tego stopnia, że jesteśmy aktywni zawodowo  i w godzinach wieczornych, a bywa, że nawet w soboty i niedziele. Brak bezpiecznych, na całe życie, form zatrudnienia powoduje lęk przed utratą pracy. Dorośli bardziej koncentrują się na obowiązkach zawodowych niż  rodzinnych. Słusznie zresztą uważają, że posiadanie pracy jest niezbędnym warunkiem założenia i utrzymania rodziny. Nierzadko, nawet po powrocie do domu, nie mogą oderwać się od zadań zawodowych. Pracownik jest teraz bardziej zależny od pracodawcy i bardziej  dla niego dostępny. Ułatwiają to telefony komórkowe, komputery. Tym samym pracujący zdecydowanie mniej czasu mają dla siebie i dla rodziny. Współczesne rodziny  stają się coraz mniej spójne. Brak wspólnych spotkań przy stole, rozmów nie tylko o pracy i szkole. Obserwuje się izolację terytorialną członków rodziny. Dzieci i rodzice w osobnych pokojach, przy osobistych komputerach czy w towarzystwie telewizora. Niewiele rodzin  podtrzymuje tradycje rodzinne - wspólne obiady, święta, uroczystości rodzinne, wyjazdy. Bywa, że niewiele dzieci doświadcza  prawdziwego, tradycyjnego domu. 

Z drugiej strony praca pozwala sprostać wymaganiom obecnych czasów, np.: opłacić dzieciom lekcje języków obcych czy inne rozwijające zajęcia...

Niekorzystna jest jednak sytuacja, gdy praca zaczyna dominować w naszym życiu. Niejednokrotnie staje się źródłem konfliktów w rodzinie i dokonywania niewłaściwych wyborów np.: pozostawiania chorego dziecka samego w domu czy wysyłania go do przedszkola. Nie podoba mi się, że znowu mamy wrócić do przedszkoli i żłobków czynnych od rana do wieczora, nawet do 22. Żłobki i przedszkola powinny być instytucjami pomagającymi, a nie zastępującymi rodzinę.

Nasz lęk o pracę jest często zasadny. Pracodawca wymaga od nas bardzo dużo i szybciej zwolni mniej dyspozycyjnego pracownika niż tego, który okrada swoją rodzinę z czasu. Często nasz stosunek do pracy nie ma nic wspólnego z chciwością i pracoholizmem. Kierujemy się zwyczajnym instynktem samozachowawczym...

Ma pani rację, ale jako pracownicy mamy też prawa, które pozwalają nam chronić siebie i własną rodzinę. W wielu krajach, takich jak: Dania, Francja, Włochy, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, Austria, rządy podjęły inicjatywy, dotyczące wspierania osób pracujących w postaci redukcji ustawowego  czasu pracy, zatrudniania młodych czy samotnych matek z możliwością elastycznego czasu pracy. W krajach skandynawskich wprowadzono wydłużone urlopy rodzicielskie i zmienny plan pracy. W Polsce jak dotychczas brak jest prawdziwej polityki prorodzinnej i wsparcia dla pracujących kobiet. Większość pracowników musi radzić sobie sama z problemami typu: jestem chory, ale muszę iść do pracy; czy: trzeba żonę zawieźć do szpitala, a ja muszę iść do pracy itp., co prowadzi do doświadczania konfliktu: rodzina - praca. Ma to swoje negatywne konsekwencje psychologiczne, gdyż prowadzi do stresu, zdrowotne i społeczne, gdyż ograniczamy kontakty towarzyskie, rezygnujemy z posiadania dzieci.

Nie oznacza to, że powinniśmy wrócić do tradycyjnego modelu małżeństwa, w którym mężczyzna pracuje zawodowo, a kobieta zajmuje się tylko domem. Badania donoszą, że kobiety pracujące zawodowo są bardziej szczęśliwe i w mniejszym stopniu narażone na depresję niż te, które zajmują się tylko domem i dziećmi. Jest to zgodne z teorią mnogości ról, Josepha Plecka, według której im więcej ról ma jednostka, w których może mieć pozytywne doświadczenia, tym lepsze jej samopoczucie.

Co można zrobić, by życie zapracowanych rodziców  nie było do końca postawione na głowie? Czy czas zabrany w tygodniu przez pracę możemy zrekompensować naszym bliskim w weekendy czy podczas urlopów?

Nie zrekompensujemy zupełnie dziecku czy małżonkowi zabranego czasu, jadąc z nimi  raz w roku na Majorkę czy idąc raz w miesiącu do kina.

Są jeszcze weekendy...

Mówimy o niedzielnych rodzicach, którzy tylko w weekendy poświęcają czas swojemu dziecku. Bardzo dobrze, że tak jest. Tylko że dzieci codziennie potrzebują rodziców. Dziecko potrzebuje nie tylko zabaw i przyjemności, ale ma też swoje trudne sprawy, które rodzice powinni z nim na bieżąco rozwiązywać.

Jak znaleźć czas na rozmowę z bliskimi, kiedy całymi dniami jesteśmy w pracy?

Dzieci w każdym wieku potrzebują kontaktu i rozmów. Zwykle same o to zabiegają. Jeżeli jednak zawsze słyszą od dorosłych "nie mam teraz czasu", to w końcu więcej do nas nie przyjdą. Czas na rozmowę trzeba znaleźć. Można wykorzystać wszystkie sytuacje, gdy jesteśmy blisko  ze swoim dzieckiem: w czasie posiłku, sprawdzania lekcji, kładzenia spać (zamiast bajki na dobranoc) czy odprowadzając je do szkoły, przedszkola. 

Pani znajduje czas?

Znajduję. Mam dorosłą córkę i 11-letniego syna. Staram się, żebyśmy przynajmniej wspólnie zjedli kolację. Kiedy mój syn był malutki, opowiadałam mu bajki na dobranoc. Parę lat temu zapytałam, czy chce bajkę, czy porozmawiamy? Wybrał rozmowę. Od tego czasu zawsze wieczorem, przed jego zaśnięciem, rozmawiamy. Sama doświadczam, jak wiele dzieje się w życiu dziecka i jak wiele mogę mu pomóc, omawiając bieżące sprawy. Dzięki temu też wiem, jak radzi sobie z rówieśnikami, obowiązkami szkolnymi, co go niepokoi czy cieszy. Jak kończę rozmowę z synem i próbuję wrócić do swoich obowiązków, to bywa, że moja dorosła córka mówi : "A teraz proszę ze mną porozmawiać". Następuje diametralna zmiana tematów rozmowy. Jeżeli rodzice przyjmą, że dla nich dziecko jest najważniejsze, to będą w stanie pogodzić pracę z rodziną. Jest to też kwestia organizacji czasu.

Jakie są konsekwencje tego, że dajemy swoim bliskim za mało czasu?

Jeżeli rodzice są rzadko dostępni dla dziecka, to uczy się ono funkcjonować poza rodziną. Szukać wsparcia i pomocy u rówieśników. Wzoruje się na ich, nie zawsze właściwym, zachowaniu. Pojawiają się różnego rodzaju problemy: trudności szkolne, zaburzone zachowania, uzależnienia, agresja, lęki itp. Zapracowane małżeństwa, które nie mają dla siebie czasu, płacą - coraz bardziej powszechnymi dziś - rozwodami. Kiedy pracuje się całymi dniami, to więcej czasu spędza się z kolegą czy koleżanką z pracy niż ze współmałżonkiem. Do tego dochodzą kłótnie o to, kto odbierze dziecko z przedszkola, kto zrobi zakupy. Komunikacja w takim związku jest typowo zadaniowa, a nie intymna, oparta na bliskości emocjonalnej.

Jakie sygnały wysyłają nam najbliżsi, gdy czują się spychani na plan dalszy?

Dzieci wysyłają rodzicom sygnały, które oni bagatelizują. Np. dziecko pyta: "Co, znowu rozmawiasz przez telefon?" albo: "Znowu wychodzisz? Kiedy wrócisz?," czy: "Jak  wrócę  ze szkoły, będziesz w domu?". Odpowiedź zwykle jest taka sama: jestem zajęta, pracuję, nie przeszkadzaj. Dzieci przyzwyczajają się, że tak funkcjonuje rodzina. Sygnałem dla rodziców może być też to, co jest szczególnie niepokojące - że dzieci nie zadają pytań, nie potrzebują przebywać czy rozmawiać ze swoimi rodzicami.

Psycholog Jacek Santorski przewidywał blisko dziesięć lat temu, że w Polsce będzie coraz więcej małżeństw turystycznych, tzn. takich, w których mąż będzie pracować np. w Londynie, żona w Holandii i będą się spotykać w pół drogi... Zastanawiam się, czy to w ogóle jest jeszcze rodzina?

Badania dowodzą, że tego rodzaju małżeństwa w końcu się rozpadają. Coraz bardziej powszechne, również w Polsce, są małżeństwa, w których partnerzy mieszkają i pracują w różnych miastach lub jeden z nich przebywa dłuższy czas za granicą. Niemcy nazywają takie pary małżeństwami na pół etatu. Na pewno te związki szybciej ulegają dezintegracji. Małżonkowie doświadczają izolacji, poczucia osamotnienia, co sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości koleżeńskich, przyjacielskich, intymnych. Ludzie dorośli, podobnie jak dzieci, też potrzebują bliskości emocjonalnej, dążą do zaspokajania potrzeb akceptacji, miłości, przynależności. Kiedy małżeństwo spotyka się raz na pół roku albo rzadziej, to zwykle nie ma wspólnych spraw, o których mogłoby rozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski