Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wschodnia Horda" kontra Stal Stalowa Wola. Nie żyje jeden z fanatyków. Co dalej?

Grzegorz Wróbel, Agata Orłowska
Grupa kibiców zgromadziła się w środę pod szpitalem w Radomiu by uczcić pamięć zmarłego kolegi
Grupa kibiców zgromadziła się w środę pod szpitalem w Radomiu by uczcić pamięć zmarłego kolegi Tadeusz Klocek/Polska Press
W środę zmarł Rafał S., fanatyk Stali Stalowa Wola pobity przez pseudokibiców Motoru Lublin. Poszło o odwet za transparent.

Fanatyczni kibice piłkarscy to niezwykle zróżnicowane środowisko. Na „młynach”, „żyletach”, „gołębnikach” czy „blaszokach” (to niektóre nieoficjalne nazwy sektorów dla najzagorzalszych fanów w Polsce) swoje drużyny dopingują ludzie z całego społecznego przekroju. Od uczniów i studentów, przez poważnych panów chodzących na co dzień pod krawatami, aż po osiedlową „dresiarnię”.

Nie żyje pseudokibic Stali Stalowa Wola

Kibice są ludźmi o twardym światopoglądzie. Mało kogo tak trudno przekonać do swojej racji, jak piłkarskiego fana. Poza tym wielką wagę przywiązują do wartości narodowych. I, co najważniejsze, są bezgranicznie oddani swoim klubom. Absolutnie bezgranicznie. Gotowi poświęcić im wszystko, nawet życie. To także grupy niejednolite, o szerokim spectrum zachowań. Fanatycy, poza oczywiście dopingowaniem ukochanej drużynie, np. jeżdżą czasem z pomocą do domów dziecka, czy prowadzą zbiórki charytatywne...

Ale jest oczywiście druga strona medalu. Ta brudna, nacechowana nienawiścią do przeciwników i policji. W Polsce minęły już czasy największych stadionowych awantur, ale za kulisami piłkarskich emocji i dopingu nadal dochodzi do rzeczy, które przeciętnemu Kowalskiemu nie mieszczą się w głowie.

Tak zwane „krojenie barw” (czyli napadanie fanów innych klubów w celu odebrania szalika, flagi, klubowego gadżetu) to najmniejszy kaliber pseudokibicowskich wybryków. Weźmy pod lupę choćby tzw. „ustawki”. Amatorzy mocnych wrażeń zbierają się w grupy, by przy okazji meczów (albo i bez nich) sprawdzić się w, jak sami to nazywają, „sportach walki”.

- Wszystko odbywa się za miastem, najczęściej na odludziu, na określonych zasadach, pomiędzy równymi liczebnie ekipami - tłumaczy zjawisko „ustawek” Robert (imię zmienione), fanatyk jednego z lubelskich klubów. - Biją się tylko ci, którzy chcą, z tymi, którzy chcą. Nikomu postronnemu nie dzieję się krzywda. Jedni lubią grać w piłkę, inni lubią sporty walki. Każdy chce się gdzieś wyładować - opowiada.

- Jeśli kluby, kibice ze sobą walczą, w różnego rodzaju ustawkach, to wszyscy przez cały czas niejako narażają się na śmierć - podkreśla psycholog, Michał Świeboda.

W sobotę w okolicach Skaryszewa pod Radomiem doszło do tragedii. „Wschodnia Horda”, czyli połączone siły kibiców Motoru Lublin, Górnika Łęczna i Chełmianki, napadła na transport fanatyków Stali Stalowa Wola, który jechał na mecz do Kołobrzegu. Po walce, w szpitalu, zmarł jeden z kibiców ze Stalowej Woli, 33-letni Rafał S.

Chodziło tylko o odwet za transparent. I to nawet nie wulgarny. W niedawnym meczu Motoru z Polonią Przemyśl (z kibicami gości przyjechali m.in. fani zaprzyjaźnionej „Stalówki”) goście zaprezentowali oprawę z flagą z napisem „nie udawaj łowcy jeśli jesteś ofiarą”. Miało to obrazić kibiców z Lublina i wzmogło żądne zemsty nastroje.

Do dramatu pod Skaryszewem doszło mimo szybkiej interwencji policji. - Dwa radiowozy eskortowały dwa autokary Stali, czyli tyle, ile zostało nam zgłoszonych. To standardowa procedura. Funkcjonariusze interweniowali od razu, a w krótkim czasie dojechały kolejne siły, które pozwoliły zatrzymać 38 osób - mówi asp. sztab. Andrzej Lewicki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

Rafał oddał życie za „Stalówkę”. Większość komentujących w internecie potępia pseudokibicowskie bitwy. Są jednak też tacy, którzy nie widzą w śmierci fana niczego dziwnego lub uważają go za ofiarę wypadku na polu bitwy: „Ludzie Honoru - Kibice Motoru - To hasło do czegoś zobowiązuje, mam nadzieję, że walka była na gołe pięści, nie było żadnego katowania, przeciwnik miał dość, to został zostawiony w spokoju, a ta niepotrzebna śmierć to nieszczęśliwy wypadek. Mam nadzieję i wierzę że tak było...” - czytamy w jednej z opinii (pisownia oryginalna).

Skąd w ogóle biorą się fanatyczne konflikty? W „kibicerce”, jak w dyplomacji - są wojny i sojusze. Na wschodzie najsilniejsze jest porozumienie fanów Motoru, Górnika i Chełmianki (wspomniana “Wschodnia Horda”). Trójka ta nie lubi się (choć to mocno delikatne określenie) z kibicami m.in. Avii Świdnik, Wisły Kraków czy właśnie Stali Stalowa Wola. Źródeł tych wojen próżno szukać, są tak stare, że ich przyczyn nikt nie pamięta.

Warto jednak pamiętać, że pseudokibice są pewnym marginesem. Na trybunach w całej Polsce już od lat jest względnie spokojnie. Występki takie, jak pirotechnika lądująca na murawie, zdarzają się rzadko i są surowo karane. Na ogół kończy się na przerzucaniu z rywalami wiązankami przekleństw.

Biją się bojówkarze. To oni zasługują na miano „pseudokibiców”. Zdarza się, że nawet nie zaglądają na stadiony, a ich piłkarskie hobby ogranicza się do walki z przedstawicielami innych ekip. Dla kolegów często są bohaterami, ale dla klubów to sól w oku. Po bijatyce pod Skaryszewem Motor Lublin wydał oświadczenie, w którym zupełnie odciął się od awanturników. W treści nie nazwał ich nawet kibicami. Ani prezes Motoru, ani Stali nie chcieli komentować sobotnich wydarzeń.

Idąc na mecz na Arenę Lublin możemy raczej czuć się spokojni. Potwierdza to lubelska policja. - W ostatnim czasie nie docierały do nas żadne informacje, by na lubelskim stadionie dochodziło do incydentów czy bójek. Nie było żadnych zdarzeń, a więc jak widać jest bezpiecznie - mówi podkom. Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Po raz ostatni do bijatyki z udziałem pseudokibiców doszło w Lublinie cztery lata temu. Fanatycy Pogoni Siedlce przyjechali wówczas na mecz wyjazdowy z Motorem bez zapowiedzi. Nie zostali wpuszczeni na stadion, a w przerwie starli się z kibicami Motoru. Lublinianie występowali wtedy jeszcze na stadionie przy al. Zygmuntowskich. Ten sam obiekt w poprzednich latach kilka razy był świadkiem potyczek między chuliganami. W 2007 roku doszło do awantury na boisku pomiędzy pseudokibicami żółto-biało-niebieskich a gośćmi z Lechii Gdańsk. Rok później, na słabo zabezpieczonych trybunach starego stadionu, pobili się fanatycy Motoru i Widzewa Łódź.

Kiedyś burdy były na porządku dziennym, dziś są sporadyczne. Czy to znaczy, że środowisko kibicowskie się uspokoiło? - Nie, po prostu nowe przepisy i zakazy stadionowe odstraszają ludzi od rozrabiania na stadionach - uważa kibic Motoru, Robert. - Dziś za byle co można dostać dwuletni wypis ze stadionu z obowiązkiem stawiania się na komendzie w trakcie meczów. Taka perspektywa raczej nikomu się nie podoba - dodaje.

Pod względem organizacji i zabezpieczania imprez piłkarskich dogoniliśmy więc zachód Europy. Tam kibicowskie zatargi wygoniono ze stadionów właśnie horrendalnie wysokimi karami. Na przykład w Anglii za wzięcie udział w bójce na obiekcie sportowym grozi od 5 do 10 tys. funtów kary (to między 25 a 50 tys. złotych!) i dożywotni zakaz wstępu na mecze ulubionej drużyny. Z kolei w konsekwencji wtargnięcia na murawę trzeba liczyć się z grzywną do nawet kilkudziesięciu tysięcy funtów.

Rekordzistą w tej „dyscyplinie” jest Duńczyk, który w 2007 roku wbiegł na parkiet podczas meczu siatkarskiego pomiędzy Danią a Szwecją. Za swoją niesubordynację zapłacił aż 900 tys. duńskich koron (czyli, bagatela, 500 tys. złotych).

Sytuacja na stadionach wydaje się opanowana. A poza nimi? Przypadek Rafała S. nie jest pierwszą i niestety na pewno nie ostatnią bezsensowną śmiercią za klubowe barwy. „Sektor niebo” (tak fanatycy nazywają miejsce, gdzie pośmierci idą „braci po szalu“) przyjmie jeszcze niejednego kibica i pytanie czy istnieją przepisy, które są w stanie temu zapobiec

- Taka śmierć może coś zmienić. Może to pójść w taką stronę, że przez jakiś czas takich bójek będzie mniej. Gdy dzieje się coś tak dramatycznego, jest to taki moment, że niektórzy ludzie przeglądają na oczy. Zbliżają się do siebie - mówi Michał Świeboda. I dodaje: - Dzieje się tak w przypadku różnych tragedii. Np. gdy umrze ktoś znany, to wszyscy jesteśmy bliżej. Ale trwa to tydzień, dwa, może miesiąc, a później wracamy do naszych poprzednich zachowań.

Bajm wystąpił na Arenie Lublin (ZDJĘCIA)
Festiwal Kolorów 2016 w Lublinie. Barwne szaleństwo obok Areny Lublin (ZDJĘCIA, WIDEO)
Tłumy na festiwalu pierogów w Bychawie (ZDJĘCIA)
"Genesis. Fotografie Sebastiao Salgado". Podróż do świata idealnego (ZDJĘCIA)
Lubelski Rajd Pojazdów Zabytkowych. Zabytkowe auta pod Zamkiem (ZDJĘCIA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Wschodnia Horda" kontra Stal Stalowa Wola. Nie żyje jeden z fanatyków. Co dalej? - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski