Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspominamy Mirosława Olszówkę

Artur Borkowski
Jacek Babicz
Spotkaliśmy się kilkanaście dni temu. Przyszedł do redakcji ze swoim nowym projektem, albumem "Harmonia". Zamieniliśmy kilka słów. Nie wyglądał dobrze, ale jak zwykle ciepło się uśmiechał. Umówiliśmy się na telefon po weekendzie. Uprzedził, żebym dzwonił do skutku, bo czasami nie słyszy dzwonka. Zadzwoniłem - nie odebrał.

- Mirek nie żyje? Opowiada pan straszne rzeczy - nie ukrywał w środę zaskoczenia Rosław Szaybo, plakacista, fotograf, projektant okładek książek i płyt, m.in. Eltona Johna, Roya Orbisona, Judas Priest, Santany, Janis Joplin i słynnej obwoluty albumu Krzysztofa Komedy "Astigmatic". - To był ciepły, fajny facet, który robił mnóstwo ciekawych rzeczy i miał wiele planów artystycznych. Rozmawialiśmy o możliwości zorganizowania w Lublinie wystawy moich prac. Dziś już wiem, że jest to nierealne - kończy Szaybo.

***

Mirka poznałem wiele lat temu, kiedy szefował lubelskiemu klubowi Graffiti. Dzięki niemu zacząłem chodzić na Piłsudskiego. Potem wysłałem tam mojego syna, żeby oglądał i słuchał artystów, którzy mają coś fajnego, ale i ważnego do powiedzenia.

Za siedmioletnich rządów Mirka klub odwiedziło ponad 400 tysięcy ludzi, a Graffiti stało się kultowym miejscem słuchania rock'n'rolla w Polsce. I tak jest do dzisiaj.

***

Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny: - Poczekaj, zatrzymam auto. Nie mogę jechać i rozmawiać o człowieku, który był mi bardzo bliski. Zresztą, gdybyś zadzwonił do Kazika Staszewskiego czy Artura Rojka, też powiedzieliby ci, że są w szoku od chwili, kiedy dowiedzieli się o śmierci Mirka. Znaliśmy się od 25 lat, był moją bratnią duszą - człowiekiem pełnym energii, fantastycznych pomysłów muzycznych, a przede wszystkim profesjonalistą we wszystkim, co robił. Wielokrotnie, jako konferansjer czy dj, występowałem na organizowanych przez niego koncertach i festiwalach, były zapięte na ostatni guzik.

Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy o wspólnym przedsięwzięciu z Bogusiem Wołoszańskim, historycznej akcji rekonstrukcyjnej, którą Mirek chciał zorganizować nad Wisłą, w ukochanym przez siebie Janowcu - wspomina Wrona i prosi, żebym koniecznie napisał, że Mirosław Olszówka był bardzo uczciwym człowiekiem, co w dzisiejszych czasach, a szczególnie w branży muzycznej, nie jest codziennością. - Lublin, polska kultura - długo nie otrząsną się po tej stracie - dodaje Hirek Wrona.

***

Nigdy nie widziałem go na żywo w roli mima. Pokazał mi kilka zdjęć i plakatów ze spektakli Teatru Wizji i Ruchu, w którym grał od 19. roku życia. Potem z żoną, Małgorzatą Mazurkiewicz, założył własny teatr. W 1988 roku Teatr Scena Ruchu był pierwszą prywatną placówką w kraju.

***

- Zawsze miał wizje i zawsze wiedział, jak je zrealizować - twierdzi Bartek Pyczek, realizator dźwięku, który współpracował z Olszówką przy "Męskim graniu", jednym z ostatnich dużych projektów Zmarłego.

***

Stawaliśmy na skarpie w Janowcu i Mirek marzył, żeby... żyć nad Wisłą na stałe. Miał mieszkanie na lubelskiej Starówce, ale zaglądał do niego tylko po to, żeby podlać kwiaty i zaraz wracał na dziedziniec janowieckiego Zamku, gdzie realizował koncerty, spektakle, pokazy sztucznych ogni. Chciał połączyć "swój" brzeg z kazimierskim kolejką linową, wymyślił "Rycerza z Janowca", drożdżowy symbol miasteczka.

***

Jarek Koziara, artysta multimedialny: - Śmierć Mirka odczułem, jak by mnie ktoś pozbawił ręki. Był kimś chyba nie do końca docenionym, a przecież stworzył Graffiti, słynny koncert Voo Voo w kazimierskich kamieniołomach w 1995 roku, pracowaliśmy wspólnie nad landartem w Janowcu. Zastanawiam się, co się stanie z festiwalem Inne Brzmienia, któremu Mirek szefował?

Poznał mnie z Wojciechem Waglewskim, nauczył słuchać saksofonu Mateusza Pospie-szalskiego, dzięki Mirkowi stałem się wielkim fanem Voo Voo.

***

- Rozmawialiśmy w ostatnią sobotę. Nie o chorobie Mirka, choć obaj wiedzieliśmy od lekarzy, że może być kiepsko, ale o przyszłości. O jego menedżerowaniu moją osobą - mówi Wojciech Waglewski, lider Voo Voo. - Jego wkład w kulturę jest ogromny. Mirek już wiele lat temu robił rzeczy, jak koncert w kamieniołomach, które innym nie mieściły się w głowie. Jego brak odczujemy mocno za jakiś czas. Wulkany energii nie wybuchają codziennie.

***

Adam Nowak, lider Raz Dwa Trzy: - Mirka Olszówkę nazywałem "wariatem kulturowym". Był niesamowity. Wierzę, że kiedy znajdzie się w głębi, będzie na nas patrzył i pozdrawiał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski