W Lublinie żużlowcy Motoru pokonali zespół GKM 55:35. Grudziądzanie zakończyli pierwszą część rundy zasadniczej bez wygranej, z jednym remisem i sześcioma porażkami. Tydzień później zlali mistrza Polski na własnym torze 56:34 i tym samym zabrali jeszcze punkt bonusowy.
- Chyba nikt nie spodziewał się takiego rozstrzygnięcia – przyznał Max Fricke. Australijczyk w barwach GKM w ostatnim wyścigu wyprzedził na trasie Jacka Holdera, czym zapewnił swojej drużynie wygraną w dwumeczu. - Wiedzieliśmy, że w tym biegu potrzebujemy trzech punktów. Robiłem więc wszystko, żeby minąć Jacka – dodał.
Lubelscy kibice, ci obecni na trybunach stadionu w Grudziądzu oraz śledzący mecz przed ekranem telewizora, przecierali oczy ze zdumienia. Poza Bartoszem Zmarzlikiem oraz Mateuszem Cierniakiem w pierwszej części zawodów, cały zespół od pierwszego do ostatniego wyścigu był pogubiony z ustawieniami i wyborem ścieżek na grudziądzkim owalu.
- Można przegrać, natomiast styl porażki jest przykrą niespodzianką. Jesteśmy osłabieni brakiem Dominika Kubery, ale to nie jest wytłumaczenie. Byli inni zawodnicy, a punktowało tylko dwóch – twierdzi Jacek Ziółkowski. - Dopasowanie motocykla do toru ma we współczesnym żużlu decydujące znaczenie – dodaje menedżer „Koziołków”.
Motor jeździ w PGE Ekstralidze piąty sezon i to była druga tak wysoka porażka. Przed dwoma laty lubelska drużyna tak samo skromny dorobek punktowy wywalczyła w Częstochowie. Niedzielny mecz był także piątą wizytą Motoru w Grudziądzu, a bilans tych spotkań, to trzy porażki, remis i jedno zwycięstwo.
- Myślałem, że bonus uciekł nam w 12. biegu (Holder z Cierniakiem wygrali 4:2 – red.) – przyznał Janusz Ślączka, trener GKM. Ale na grudziądzkim torze dobrze czuł się tylko Bartosz Zmarzlik i początkowo mocno poobijany po piątkowym upadku w Czechach, Mateusz Cierniak. Pozostali zawodnicy Motoru nie potrafili znaleźć właściwych ustawień, a dobre pozycje po starcie najczęściej tracili już na pierwszym łuku. - Będziemy dużo myśleć, dlaczego tak bardzo źle nam poszło – mówi Jarosław Hampel.
- Nie mam pojęcia, dlaczego tak było. To jest żużel i pewne rzeczy czasami jest ciężko zrozumieć. Chłopaki mieli olbrzymie problemy z dopasowaniem. Nie czuli się komfortowo i wynik mówi sam za siebie – tłumaczył po meczu Zmarzlik.
Lider Motoru w sześciu startach zdobył 14 punktów, a w uzyskaniu większego dorobku przeszkodziło mu wykluczenie. Po ataku na Fricke’a spowodował jego upadek. - Dotknąłem go i nie ma dyskusji. Aczkolwiek generalnie czułem się przez cały mecz bardzo szybki – dodaje Zmarzlik.
Porażka w Grudziądzku jest trzecią przegraną Motoru w tym sezonie (w poprzednim „Koziołki” w rundzie zasadniczej przegrały tylko raz). - Cieszy mnie, że w Lublinie panuje spokój, bo na taką sytuację nie można reagować nerwowo. Na pewno żaden z chłopaków nie jest zadowolony ze swojej dyspozycji i dołoży starań, żeby następny mecz wyglądał lepiej. W żużlu nie da się zrozumieć wszystkiego. To jest trudny kawałek chleba – twierdzi Bartosz Zmarzlik.
Porażka Motoru w Grudziądzu nie wpłynie na awans drużyny do fazy play-off, a co najwyżej położy się cieniem na honorze Drużynowego Mistrza Polski. Natomiast zwycięstwo za trzy punkty w dużym stopniu pomoże GKM powalczyć o utrzymanie.
Przed lubelską drużyną teraz domowe starcie z Apatorem Toruń (11 czerwca), z którym na wyjeździe przegrała 44:46.
Kadra Polski w futsalu trenuje w Mielcu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?