Parafrazując Gary’ego Linekera możemy napisać, że „Tenis to taka gra, w której dwie kobiety biegają za piłką, a na końcu i tak wygrywa Iga Świątek”. Polska liderka rankingu WTA w piątkowym ćwierćfinale turnieju WTA w Rzymie – podobnie jak dzień wcześniej przeciwko Viktorii Azarence (WTA 16) – miała problemy w pierwszym secie z Bianką Andreescu (WTA 90). To był prawdziwy rollercoaster, od stanu 2:0 przez 2:3, 5:3, aż do wyrównania na 6:6 i tie-breaka, w którym karty rozdawała już 20-letnia Polka.
Drugi set to już pełna dominacja Świątek. Kanadyjka, zwyciężczyni US Open z 2019 r., z każdą kolejną wymianą była coraz bardziej sfrustrowana tym, że nie potrafi znaleźć odpowiedzi na znakomite zagrania rywalki. Nie była w stanie urwać jej nawet jednego gema, gładko przegrała 0:6.
Fenomenalna seria zwycięstw Polki została w ten sposób przedłużona do 26 (wygrała w tym czasie cztery turnieje (Doha, Indian Wells, Miami i Stuttgart) oraz dwa mecze Billie Jean King Cup). W kobiecym tenisie w XXI w. tylko trzy zawodniczki potrafiły utrzymać dłuższą serię spotkań bez porażki. Dwukrotnie dokonała tego Serena Williams (34 i 27 zwycięstw), raz Justine Henin (32). Raszynianka wyrównała z kolei wynik Azarenki, która zatrzymała się na 26 wygranych spotkaniach z rzędu.