Wybory prezydenckie w woj. lubelskim. Kolejki jeszcze przed rozpoczęciem głosowania. Zobacz zdjęcia

- Przyszłam na wybory, ponieważ jest to moje prawo i chcę z niego skorzystać, żeby mieć poczucie, że jestem dobrą obywatelką – mówiła nam pani Dorota, która wczoraj wskazywała swojego kandydata na prezydenta w komisji wyborczej przy ul. Kolorowej w Lublinie.

Podobne słowa z ust wyborców padały wszędzie, gdzie byli nasi reporterzy. - Głosowałam z mężem ok. godz 9.30, mieliśmy swoje długopisy, maseczki. Byliśmy przygotowani. W kolejce czekaliśmy jakieś 5-6 minut. Głosowaliśmy w urzędzie gminy Konopnica, wszystko przebiegało sprawnie. Proszono do środka rodzinami - mówi mieszkanka podlubelskiej Kozubszczyzny. I dodaje: - Zawsze głosujemy i bierzemy udział w wyborach. Korzystamy z przywileju obywatelskiego.

No właśnie. Te wybory różniły się od poprzednich głównie tym, że były przeprowadzane w reżimie sanitarnym. Aby wejść do lokalu wyborczego, trzeba było mieć maseczkę lub przyłbicę na twarzy. Konieczne było też zdezynfekowanie rąk, a w lokalu mogła w tym samym czasie znajdować się określona liczba osób. W Kalinówce koło Lublina głosowanie zorganizowane zostało w miejscowej szkole w sali gimnastycznej. Do lokalu wchodziło się jednymi drzwiami, a wychodziło innymi. Każdego z wyborców członek komisji kierował do odpowiedniego stolika. Dbał o to, aby w jednym miejscu nie stała więcej niż jedna osoba.

- Wszystko poszło sprawnie. Zauważyłem, że wybory starano się przeprowadzić bezdotykowo. Pani z komisji nie sięgnęła nawet po mój dowód. Pokazywałem go jej z pewnej odległości – opowiada pan Stanisław.

W południe kolejka liczyła tam kilkanaście osób na zewnątrz i kilka w lokalu. Ale posuwała się szybko do przodu.

Kolejki w każdych wyborach nas dziwią, bo zdarzają się dosyć sporadycznie, tylko w największych komisjach. Tym razem były niemal wszędzie i niemal o każdej godzinie.

- W lokalu może przebywać jeden wyborca na 4 metry kwadratowe. Lokale są różnej wielkości i może zdarzyć się, że będą kolejki, a ludzie będą stali w odstępach i te kolejki mogą wydawać się długie – dłuższe niż w przypadku innych wyborów – uczulał jeszcze w piątek Łukasz Mazur, pełnomocnik prezydenta Lublina ds. wyborów.

W niektórych lubelskich komisjach kolejki stworzyły się jeszcze przed głosowaniem. Tak było np. przy ul. Balladyny, gdzie chętni ustawili się kwadrans przed otwarciem lokalu wyborczego.

Czy kolejki były spowodowane obawą przed koronawirusem, czy zwiastowały rekordową frekwencję? Na godzinę 12 PKW odnotowała 24,08-procentową frekwencję.

- Jest to rekordowa frekwencja na tę godzinę - przyznał Sylwester Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.

W województwie lubelskim w głosowaniu do południa wzięło udział 23,35 proc. uprawnionych, a w samym Lublinie 26,05 proc.

Godziszów, lubelska gmina znana m.in. z bardzo wysokiej frekwencji w każdych wyborach. Do godziny 12 zagłosowało tam już 32,36 uprawnionych czyli 1,5 tysiąca osób. To zdaje się najlepszy wynik na Lubelszczyźnie.

Kolejną konferencję prasową PKW zaplanowała na godzinę 18.30 i podano dane na godzinę 17. Na Lubelszczyźnie zanotowano wtedy 47,31-procentową frekwencję, a w samym Lublinie 49,40 proc.

- Jest spokojnie – relacjonował kom. Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP Lublin i dodał, że policja otrzymuje pojedyncze zgłoszenia dotyczące głównie banerów i plakatów wyborczych. – Ktoś np. zauważył, że w danym miejscu był wczoraj plakat, a dziś już go nie ma. Są też informacje o zniszczonych banerach wyborczych – mówił.