Przed rokiem Azoty niespodziewanie przegrały w Gdańsku o czym trener Robert Lis nie dał zapomnieć swoim zawodnikom. - Taka porażka zawsze zostaje w głowach i nie może być zapomniana. Przypomniałem drużynie tamten mecz i to była dla zawodników dobra motywacja – przyznaje szkoleniowiec.
Puławian najbardziej jednak motywowała szansa przypieczętowania trzeciego miejsca na koniec sezonu i powtórzenie sukcesu sprzed roku. - Drużyna miała za cel wywalczenie matematycznie brązowego medalu. I to było widać. Był ogień w oczach i zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie – podkreśla Robert Lis.
W pierwszej połowie gospodarze zdobywali bramki tylko przez 20 minut i do tego czasu dotrzymywali kroku ekipie z Puław. Początkowo na prowadzenie 1:0 i 2:1 wychodzili gdańszczanie. Potem za sprawą Dawida Dawydzika goście wygrywali 4:2, a w 12. minucie 7:3.
- Do momentu, gdy realizowaliśmy nasze założenia i graliśmy z odpowiednim nastawieniem, to w miarę dobrze wyglądało – ocenia Mariusz Jurkiewicz. - Jak zabrakło trochę energii, pojawiło się kombinowanie przy wykańczaniu akcji, to pojawiały się błędy. Brakowało nam zimnej krwi i boiskowego cwaniactwa – dodaje trener Wybrzeża.
Po 20 minutach Azoty prowadziły 10:7 i do przerwy bramki zdobywali już wyłącznie zawodnicy z Puław. Zaczął Antoni Łangowski, trafienie dołożył Dawid Fedeńczak, trzy Boris Zivkovic oraz dwa Dawydzik. Na przerwę goście zeszly z przewagą 10 bramek (17:7).
- Drużyna w obronie realizowała dokładnie to, co chcieliśmy. Właściwie na wszystkie akcje Wybrzeża reagowaliśmy tak, jak mówiliśmy na odprawie. Jestem z tego bardzo zadowolony, bo strata tylko siedmiu bramek do przerwy jest bardzo dobrym wynikiem – twierdzi Robert Lis.
Po trzech kwadransach gry puławianie prowadzili różnicą 14 bramek (26:12). - Problemem były nasze własne błędy i niewykorzystane sytuacje z czystych pozycji. To nakręcało Puławy i zdobywali bramki z kontr – tłumaczy Michał Jurkiewicz, trener gdańszczan.
Pod koniec spotkania gospodarze odrobili część strat, ale mecz zakończyły trafienia Wojciecha Gumińskiego i dwa Łukasza Rogulskiego. - Trener podkreślał, żebyśmy zagrali mocno w obronie i to zrobiliśmy. Mocna obrona zaprocentowała niecelnymi rzutami przeciwnika i naszymi kontrami. Tym wypracowaliśmy sobie przewagę – podsumowuje Piotr Jarosiewicz, skrzydłowy Azotów.
Na boisku w Gdańsku zameldowała się cała szesnastka Azotów wpisana do meczowego protokołu. Z zawodników z pola bramki rzucili wszyscy oprócz Michała Jureckiego, który w 22. minucie doznał urazu żeber.
Dla Puław był to 16. triumf w tym sezonie. Przed nimi trzy domowe starcia z Gwardią Opole, Stalą Mielec i Górnikiem Zabrze oraz półfinałowa potyczka w Pucharze Polski z Orlen Wisłą Płock.
Torus Wybrzeże Gdańsk – Azoty Puławy 18:32 (7:17)
Wybrzeże: Wałach, Chmieliński, Witkowski – Pieczonka 5, Powarzyński 4, Tomczak 3, Jachlewski 3, Woźniak 2, Turchenko 1, Papaj, Wróbel, Doroshchuk, Kosmala, Sulej. Kary: 10 min. trener: Mariusz Jurkiewicz
Azoty: Zembrzycki, Bogdanov – Dawydzik 5, Rogulski 4, Zivkovic 3, Łangowski 3, Podsiadło 3, Przybylski 3, Burzak 2, Fedeńczak 2, Jarosiewicz 2, Bachko 1, Kowalczyk 1, Gumiński 1, Jurecki. Kary: 10 min. Trener: Robert Lis
Sędziowali: Grzegorz Młyński (Zwoleń) i Dariusz Żak (Radom); Widzów: 595
Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?