Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na stoku w Rąblowie: Wkrótce rusza proces

Agnieszka Kasperska
Grzegorz Serej wierzy, że niedługo znowu stanie za kamerą
Grzegorz Serej wierzy, że niedługo znowu stanie za kamerą archiwum G. Sereja
Jedenaście miesięcy po tragicznym wypadku, w którym stracił nogę operator kamery Grzegorz Serej, odbędzie się rozprawa sądowa. - Z napięciem czekam na ten dzień - przyznaje. - To dla mnie bardzo ważne, by winny poniósł karę.

1 lutego ubiegłego roku ekipa Telewizji Polsat nadawała z podlubelskiego Rąblowa nażywo materiał do porannego programu. Na stoku oprócz narciarzy znajdował się ratrak - pojazd gąsienicowy służący doprzygotowywania tras zjazdowych. Grzegorz Serej przykucnął, żeby sfilmować ratrak. W pewnej chwili maszyna zahaczyła o filmowca wciągając jego nogę w swoje tryby.

39-letni operator został przetransportowany helikopterem do szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Tam przeszedł operację.Lekarze nie mieli do końca pewności, czy uda im się ocalić drugą nogę ofiary.

- Kiedy się obudziłem i zobaczyłem, że nie mam nogi, byłem w szoku - mówi Serej. - Może było mi łatwiej pogodzić się z kalectwem niż większości osób, bo wiedziałem, czym ono jest. Wcześniej we współpracy z Fundacją Fuga Mundi realizowałem program "Potrafisz" poświęcony osobom niepełnosprawnym i ich problemom. Znałem je więc znacznie lepiej niż inni ludzie, a jednak był to dla mnie dramatyczny okres.

Grzegorz nie poddał się i postanowił o siebie walczyć. Rehabilitacja była niezwykle bolesna i długotrwała.

- Przez pół roku byłem wyłączony z życia - opowiada Serej. - Przetrwałem tylko dzięki olbrzymiemu wsparciu przyjaciół, znajomych, ale też ludzi obcych.

Przyznaje, że w swojej pracy operatora często przygotowywał programy o osobach potrzebujących pomocy. Zawsze go wzruszały. Dopiero po wypadku przekonał się na własnej skórze, jak bardzo ważna jest taka pomoc.

- Moja proteza kosztowała ponad 150 tys. zł i sam nigdy bym nie zgromadził takiej gotówki - przyznaje Grzegorz.

Gdy otrzymał protezę, zaczęła się mozolna nauka chodzenia na nowo. Teraz radzi sobie dobrze. Chodzi powoli, ale pewnie. Marzy o szybkim powrocie do pracy. - Wierzę, że niedługo znowu stanę za kamerą. Może już nie w takiej formie i w takim zakresie jak dotychczas - mówi.

Z napięciem czeka na zbliżający się proces. Już latem Prokuratura Rejonowa w Puławach zakończyła śledztwo w tej sprawie i oskarżyła kierowcę ratraka o nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń u operatora. Zarzuciła mu, że nie sprawdził, czy w strefie niebezpiecznej nie ma osób postronnych.

Sprawa jednak nie ruszyła, bo puławski Sąd Rejonowy zwrócił akta do uzupełnienia. Chciał, żeby śledczy wzbogacili materiał dowodowy o opinię biegłego, który oceni postępowanie kierowcy ratraka. Prokuratorzy zaskarżyli tę decyzję. Sąd Okręgowy w Lublinie kazał przeprowadzić proces. Rozpocznie się on 7 stycznia. - To dla mnie bardzo ważny dzień - mówi Serej. - Wiem, że powinienem zacząć żyć i nie myśleć o tym wypadku. Nie mogę przejść jednak nadtym, co się stało, do porządku dziennego. Dlatego czekam, aż sąd stwierdzi, czy operator ratraka był winny.

Jeśli tak się stanie, Serej będzie domagał się od sprawcy wypadku odszkodowania i zadośćuczynienia. Pieniądze są mu potrzebne. Protezę będzie musiał wymieniać co 5-6 lat.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski