Sąd Okręgowy w kwietniu ubiegłego roku uznał, że postępowanie się przedawniło. Dopiero w apelacji udało się dowieść, że tak nie jest. - Sąd odwoławczy zmienił częściowo wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie w ten sposób, że zasądził od wojewody lubelskiego na rzecz powoda 1 329 587 zł z odsetkami - informuje Cezary Wójcik, rzecznik sądu.
Wyrok zapadł pod koniec ubiegłego roku. Pieniądze trafiły już na konto mieszkańca Lublina.
Możliwe jednak, że na tym sprawa się nie skończy. Być może wojewoda będzie się odwoływać. - Po otrzymaniu wyroku z uzasadnieniem, akta sprawy przekażemy do Prokuratorii Generalnej, która jest organem uprawnionym do wniesienia skargi kasacyjnej - zapowiada Kamil Smerdel, rzecznik wojewody.
Przez wiele lat problem sprowadzał się do walki o jedną, bardzo istotną decyzję ratusza. Chodziło o to, by urzędnicy potwierdzili oficjalnie, na piśmie, to, co było widać gołym okiem: że działka na lubelskim Węglinie, należąca kiedyś do jego rodziny, nie poszła na cele spółdzielcze (nie zrealizowano celu wywłaszczenia) i że nieruchomość nie jest już urzędowi potrzebna. Takie rozstrzygnięcie otwiera drogę do starań o odszkodowanie.
Wniosek w tej sprawie trafił do lubelskiego ratusza w 1993 r. - Decyzja powinna być wydana niezwłocznie, najdalej w ciągu 30 dni. Tymczasem trzeba było na nią czekać osiem lat. W tym czasie urzędnik korespondował z moim klientem, luźno informując o trwającym postępowaniu, ale unikał wydania decyzji - mówił Bartosz Kwiatkowski, adwokat z Lublina.
Dopiero orzeczenie Sądu Administracyjnego zmusiło urzędnika do zmiany postawy. Dziś wspomniana osoba nie pracuje już w ratuszu. W niesławie odeszła na emeryturę.
Cała sprawa ciągnie się już 20 lat. Jednak długie i skomplikowane postępowania związane z wywłaszczeniami to niemal reguła.
Dlaczego? Powody bywają różne. Bywa, że sprawa wywłaszczeń dotyczy tak wielu osób, że stanowi to główną przeszkodę na drodze do szybkiego zakończenia postępowania. Z taką sytuacją mamy do czynienia m.in. w przypadku działek na lubelskich Tatarach. Pisaliśmy o tym w Kurierze pod koniec listopada ubiegłego roku. Spadkobiercy właścicieli postanowili odzyskać utracone nieruchomości (działki między ul. Gospodarczą, Łęczyńską i Motorową). Zarzucają, że wywłaszczenia przeprowadzono nieprawidłowo.
- To wyjątkowo skomplikowany przypadek - przyznał w rozmowie z nami Kamil Smerdel, rzecznik prasowy wojewody. - Te tereny miały ponad 60 współwłaścicieli. Trzeba dotrzeć do wszystkich, a w wielu przypadkach już do ich spadkobierców - tłumaczył.
Jeszcze więcej pracy wymaga sprawa majątku Dobra Ziemskie Ponikwoda. Tam status strony postępowania przysługuje ok. 7 tys. osobom. Sprawa toczy się przed wojewodą od 2005 roku.
To i tak krótko biorąc pod uwagę, że o zabytkowy dworek, położony obecnie na terenie Muzeum Wsi Lubelskiej, rodzina Krychowskich walczyła ponad 20 lat.
Na ostateczne rozstrzygnięcia wciąż czeka sprawa dóbr w Gardzienicach. Ostatnio minister rolnictwa zwrócił ją wojewodzie do ponownego rozpatrzenia.
Zakończyła się natomiast inna głośna sprawa. Chodzi o pałac Zamoyskich w Klemensowie. - Wojewoda potwierdził prawidłowość przejęcia zespołu pałacowo-parkowego, wchodzącego w skład dawnego majątku ziemskiego, na cele reformy rolnej. Decyzja jest ostateczna. Nieruchomość jest przeznaczona do sprzedaży - podsumował Kamil Smerdel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?