Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Lublina na Wołyń po śmierć. Felieton Marcina Krzysztofika

Marcin Krzysztofik
Małgorzata Genca
Rok temu Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął publikację „Bazy zbrodni i ofiar Ludobójstwa”. Za każdym z wpisów ukryta jest indywidualna tragedia jednej z zamordowanych osób.

Janina Paprota trafiła na Wołyń bezpośrednio przed wybuchem II wojny światowej. Urodziła się w 1908 r. w Lublinie i była najstarszą z rodzeństwa. Po uzyskaniu stosownego wykształcenia rozpoczęła pracę jako nauczycielka w Stopnicy w województwie kieleckim. W trakcie pracy z dziećmi i młodzieżą była bardzo zaangażowana w funkcjonowanie lokalnej społeczności, wraz ze swymi podopiecznymi organizowała przedstawienia teatralne. W 1939 r. skierowano ją na Wołyń. Trafiła do miejscowości Niemilia w pow. kostopolskim. Po agresji sowieckiej 17 września 1939 r. Niemilia jak również całe przedwojenne województwo wołyńskie zostało włączone do Związku Sowieckiego. W zbiorach rodzinnych, przechowywanych przez Włodzimierza Filipiaka zachowały się cztery listy pisane przez Janinę Paprotę do matki Katarzyny. W pierwszym z nich, pisanym 17 czerwca 1940 r. wspomina o pożarze szkoły i kilku domów we wsi sprzed kilku dni. Wspomina też o ucieczce miejscowych nauczycieli obawiających się sowieckich wywózek na wschód.

Kolejne trzy listy, z grudnia 1942 r. napisane były w całkowicie innej rzeczywistości. Z listów poza obawami o los bliskich pozostałych w Lublinie, przebija dramatyczny opis rzeczywistości wołyńskiej tego okresu. Janina prawdopodobnie od grudnia 1941 r. rozpoczęła dodatkową pracę w miejscowej administracji. W związku z powyższym, w grudniu 1942 roku zdała egzaminy ze znajomości j. ukraińskiego i historii Ukrainy. Jak sama pisze, był to „…egzamin przedśmiertelny, a 13 grudnia w niedzielę w nocy napadli na nas bandy chłopów ukraińskich grabieżników uzbrojonych. Przeżyłam straszne chwile, których nigdy nie zapomnę, syn najstarszy gospodarza w stanie beznadziejnym został odwieziony do szpitala, a stary pobity, że ledwo dyszy… tak chłop ukraiński buduje samostijną Ukrainę, znęcając się na Polakach w okrutny sposób. Szaleję z rozpaczy pewnie już się nigdy nie zobaczymy na tym świecie, spotyka nas los żydowski.”

W kolejnych słowach proroczo przewidziała, że nie będzie jej dane zobaczyć już najbliższej rodziny: „… a podły zbuntowany chłop Ukrainiec żądny krwi złupi z zabitych ciał skrwawionych ściąga ubranie jak skórę z zabitego zwierza. Taki okrutny los nas wszystkich tu czeka, zginiemy marnie, niewinnie. Karze nas Bóg zagniewany srogo. Piszę zalana łzami zrozpaczona, po tylu latach rozłąki łudziłam się nadzieją, że przyjdzie niedługo upragniona chwila, że wkrótce ujrzę swoją Najdroższą Mateczkę, Swoje Siostry, a teraz wszystko stało się beznadziejnie stracone, chyba że Bóg Łaskawy przestanie nas tak strasznie karać i ześle nam swoją pomoc… Boże mój Boże jak ciężko, jak strasznie żyć wokoło pożary i mogiły niewinnych ludzi.”

Niespełna pół roku później prorocza wizja wyrażona w listach pisanych przez Janinę Paprotę ziściła się. Prawdopodobnie 26 maja (niektórzy wskazują na 27 maja) 1943 r. wieś została otoczona przez UPA, wśród napastników miejscowi rozpoznali także swoich sąsiadów. Rozpoczęła się rzeź, która trwała pomimo, że nieopodal w miejscowości Bystrzyce n. Słuczą stacjonowali Niemcy. Jak wynika z relacji Janiny Felińskiej Marciniak (również nauczycielki z pobliskiej Janówki), „Nie reagowali na straszliwy krzyk żywcem palonych i mordowanych w mongolski sposób. I my też, Polacy w okolicznych wsiach, jak zahipnotyzowani, słuchaliśmy krzyków mordowanych ludzi i palonego bydła. Potworna noc i straszliwy ranek! Wszyscy z Niemcami szli na wizję do Niemilii… Okazało się, że banderowcy nocą otoczyli wieś Niemilia, następnie wszystkich spędzili do dużej stodoły i żywcem palili. Palili też bydło. Ktokolwiek uciekał, był mordowany siekieą, piką, nożem… Niedobitkowie konali w strasznych męczarniach, wołali o pomoc, ratunek, o pomstę do nieba… Straszliwy widok nie do opisania.”

Łącznie w Niemilii zamordowano tego dnia 116 osób, a 48 zostało rannych. Ofiary pochowano w zbiorowej mogile na terenie wsi. Katarzyna Paprota o śmierci córki dowiedziała się z listu ks. Rostkowskiego – proboszcza parafii w Bereźnem:

„Szanowna Pani, Powiadamiam uprzejmie, iż Janina Paprocianka, zapewne jej córka, zginęła tragicznie, wraz z wielu mieszkańcami wsi Niemilia w dniu 25 maja r.b. i tamże została pochowana we wspólnej mogile.”

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski