Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Wilna dla „Kuriera Lubelskiego”: Armia białoruska jest niezwyciężona. Przynajmniej na papierze

Volha Siemaszko
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne photo.unian.info
Wojna na Ukrainie nie poszła zgodnie z planem nie tylko dla Putina, ale także dla Łukaszenki, który liczył na przyłączenie się do zwycięstwa sojusznika bez znaczących strat dla kraju i przy minimalnym udziale w działaniach wojennych. Teraz Białoruś zamieniła się w ogromną bazę wojskową dla Rosjan, oddając do ich dyspozycji całą infrastrukturę wojskową, a nawet część cywilnej, w tym białoruskie szpitale, do których trafiają ranni rosyjscy żołnierze.

Z terytorium Białorusi trwa ciągły atak rakietowy na Ukrainę. Jednak armia białoruska nie podjęła jeszcze otwartych działań wojennych, chociaż doniesienia o tym pojawiają się regularnie w ukraińskich mediach. Witalij Kiriłłow, przedstawiciel regionalnego departamentu obrony Pólnoc, kilkakrotnie twierdził, że białoruski sprzęt wojskowy był widziany w obwodzie czernihowskim. „Białorusini” byli identyfikowani przez mieszkańców okolicznych wiosek po białym kółku na kadłubach pojazdów wojskowych, na wzór liter „Z” i „V” w kwadratach. Faktem jest, że w ukraińskim segmencie Internetu pojawiły się amatorskie wyjaśnienia dotyczące znaczenia liter i znaków na rosyjskim sprzęcie wojskowym, a jedno z nich twierdziło, że białe kółko to sprzęt z Białorusi. Te wyjaśnienia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale czujni mieszkańcy zapamiętali tę informację, a nawet zgłosili ją odpowiednim służbom. Oświadczenia z Czernichowa musiały zostać obalone przez wszystkich wysokich rangą ukraińskich urzędników. Dziś stanowisko oficjalnego Kijowa brzmi: nie ma wystarczających dowodów na to, że armia białoruska wkroczyła na Ukrainę. Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Michaiła Podolaka „armia białoruska nie jest obecnie gotowa do działań wojennych, a jeśli mówimy o ukraińskim Wołyniu, to jeszcze nie ma dla niego zagrożenia”.

Najbardziej prawdopodobnymi uczestnikami działań wojennych na Ukrainie są Siły Operacji Specjalnych Białorusi: 38. Brygada Powietrznodesantowa (Brześć), 103. Brygada Powietrznodesantowa (Witebsk) i 5. Brygada Sił Specjalnych (Marina Horka). Łączna liczba ich personelu nie przekracza 6 tys. osób. Teraz na granicy rozlokowano pięć taktycznych grup batalionowych, tyle samo jest w planach. Część wojska z Marinej Horki została przeniesiona na granicę, a główne siły to 38. brygada brzeska, która jest najbliżej Ukrainy. Jej ruch zarejestrowany został na zdjęciu i filmie z Białorusi, a na jednym z filmów na kadłubach pojazdów narysowano czerwone prostokąty. Rosjanie nie mieli takich oznaczeń. I oczywiście pojawiały się sugestie, że może to być znak dla białoruskiego sprzętu, który bierze udział w działaniach wojennych. Eksperci wojskowi są szczerze sceptyczni wobec tych twierdzeń i mówą, że nie ma w tych znakach sensu.

Strona ukraińska stara się zintensyfikować pracę z białoruskimi żołnierzami, aby nie brali udziału w wojnie, apelują do nich politycy, wojskowi i celebryci. Ale jest mało prawdopodobne, aby to wszystko dotarło do adresata, bo w koszarach białoruska armia nie ma dostępu do internetu, żołnierze otrzymują informacje z białoruskiej telewizji, która popiera rosyjską wersję ataku na Ukrainę. I generalnie w białoruskiej armii nie ma zwyczaju dyskutować o polityce i wyrażać własnego zdania w tej sprawie. Chociaż są rodzice, którzy już zaczynają dzwonić do swoich synów i ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Ministerstwo Obrony Białorusi publikuje coraz więcej filmów z żołnierzami typu „Mamo, wszystko ze mną w porządku, nie jestem na wojnie”. A ci, którzy nie są teraz w wojsku, ale mogą się tam dostać po ogłoszeniu mobilizacji, próbują masowo opuścić kraj. Nawet litewscy pogranicznicy stwierdzili, że odnotowują bezprecedensowy wyjazd z Białorusi młodych ludzi w wieku poborowym.

Strona ukraińska deklaruje również, że nikt nie chce walczyć na Białorusi, w szczególności doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Aleksiej Arestowicz, twierdzi, że w wojsku białoruskim duch walki składa się z gniewu, rozpaczy i protestu.

Problem z nastrojem bojowym mają nie tylko białoruscy żołnierze. Sam Łukaszenka, obserwując rozwój wydarzeń na Ukrainie, najwyraźniej też nie chce otwarcie angażować się w tę wojnę. Jeśli przed rozpoczęciem operacji ostrzegał zarówno Ukrainę, jak i Europę, by poszły na ustępstwa wobec Rosji, bo za kilka dni „rosyjskie wojska będą już przy kanale La Manche”, dziś rozumie, że nieco przecenił możliwości sojusznika. Nie może otwarcie odmówić wsparcia militarnego dla Rosji, bo faktycznie stracił kontrolę nad armią białoruską, teraz rządzą tam Rosjanie, ale w tej sytuacji stara się uzyskać maksymalne korzyści polityczne, dlatego nalegał, aby negocjacje ukraińsko-rosyjskie odbyły się na Białorusi. Brak udziału armii białoruskiej w wojnie to także sposób na zachowanie jej reputacji. Bo ta armia jest „niezwyciężona”, jak w przypadku rosyjskiej, tylko na papierze i w retoryce naczelnych dowódców. Jedną rzeczą jest demonstrować potęgę militarną podczas ćwiczeń i straszyć nią cały świat, a inną wykazanie tej potęgi na prawdziwym polu bitwy.

Volha Siemaszko, szefowa informacji radia UNET

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski