Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za wolność waszą i naszą. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane
W pierwszych dniach wojny, w pierwszym felietonie dla „Kuriera” apelowałem o „polski batalion w Kijowie”. Dziś, po roku, mogę z radością ogłosić: stało się! Na Ukrainie powstał Polski Korpus Ochotniczy.

Nie składają się nań, co prawda, dziesiątki tysięcy żołnierzy (pod tym względem wyjątkowo chciałoby się przyznać rację putinowskiej propagandzie), ale jednostka wygląda na solidną, zaś nabór ciągle trwa. Jej skrótowa nazwa to PDK, od oficjalnej, ukraińskiej nazwy Korpusu, który jest częścią sił zbrojnych Ukrainy. Podobne ochotnicze korpusy utworzono już tam dla Rosjan i Białorusinów, szykują się do tego Niemcy i Amerykanie. Nie byliśmy pierwsi, ale też i nie mamy się czego wstydzić.

Emblemat Korpusu, trupia czaszka nad skrzyżowanymi piszczelami, nawiązuje do godła Dywizjonu Jazdy Ochotniczej, zwanego potocznie Huzarami Śmierci. Jednostka ta latem 1920 roku znakomicie się spisała, rozbijając bolszewików w kilku brawurowych szarżach, między innymi pod wsią Leman, gdzie 25 sierpnia rozbiła w puch trzy szwadrony Czerwonych Kozaków Gaj Chana. Dowódcą Huzarów był porucznik Józef Siła-Nowicki. Niewiele o nim wiadomo, ale z pewnością był bliskim krewnym Siła-Nowickich z lubelskiego majątku Wylągi. Może mógłby to sprawdzić ktoś z temperamentem szperacza spośród czytelników „Kuriera”?

Hasło „za naszą i waszą wolność”, do którego, przez pokolenia, nawiązywały nasze kolejne formacje wyzwoleńcze, ukuto w trakcie Powstania Listopadowego, a jego sens sprowadzał się wezwania: nawet walcząc z wami, przymusowo zmobilizowani do carskiej armii rosyjscy niewolnicy, bijemy się także o to, byście w końcu zdjęli z nóg te kajdany. Minęły dwa wieki i pozornie nic się nie zmieniło. Pozornie, bo między nami a Rosjanami są teraz Ukraińcy, z którymi ramię w ramię walczymy. Podobnie zresztą jak z żołnierzami korpusu rosyjskiego, z którymi, jeśli wierzyć pogłoskom, relacje polskich ochotników układają się znakomicie.

Po stronie agresora zawsze stoją siła i pieniądze. Ale żadnego z agresorów, nawet tego najbogatszego, nie stać na to, by w ich obronie stanęli ludzie z dobrej woli. A to oni są najlepszymi żołnierzami. Dlatego kraje napadnięte, choć przeważnie słabsze, w dalszej perspektywie prawie zawsze wygrywają. Putin rzucił na ukraiński front najpierw kadyrowców, potem wagnerowców, ale nikt przytomny nie uwierzy, że ludzie ci poszli tam walczyć dla idei. Niebawem, z dniem 1 kwietnia, ruszy w Rosji kolejna fala mobilizacji, która ma ściągnąć do donieckich okopów kolejne 400 tysięcy poborowych. Ale skończy się to tym samym co poprzednio: krwawą jatką młodych rosyjskich mężczyzn. Nie będzie zwycięstwa tam, gdzie brak jest podstawowej rzeczy z żołnierskiego niezbędnika – motywacji do walki.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski